21. Jazz Jantar

Listopadowe Tour de Pologne – impresje po kilku festiwalach jazzowych

O tym, że listopad w kalendarzu polskiego życia jazzowego to czas wyjątkowo intensywny, jako miłośnik muzyki improwizowanej wiem od dawna. Na jesień często przypadają premiery płyt i trasy koncertowe, a z nimi w parze idzie istny wysyp festiwali, których zwłaszcza w październiku i listopadzie odbywa się co niemiara. Od przybytku głowa nie boli, choć mawia się także, iż niedosyt jest lepszy od przesytu – samopoczucie zależy od dawki (w tym wypadku muzyki), jaką się zażyje.

Debiutancka trasa koncertowa

Jazz Jantar 2018 – relacja z drugiej części Festiwalu

W minioną niedzielę zakończył się 21. Festiwal Jazz Jantar. Za nami aż 25 koncertów, które pięknie redefiniują klasyczną wizję muzyki jazzowej. Przez gdańskiego Żaka przewinęła się naprawdę zacna zgraja artystów. Starzy wyjadacze pokroju Vijaya Iyera czy Marka Napiórkowskiego, młode wilki polskiej sceny: Pokusa XXL czy Vibe Quartet, a także romansujące z muzyką rockową zespoły: takie jak kwartet Grega Foxa, brytyjskie Roller Trio czy mocno folkujące Snow Poet z Wielkiej Brytanii.

Jazz Jantar – relacja z pierwszego weekendu Festiwalu

Pierwsze tegoroczne Jazz Jantarowe starcie za nami. Starcie pomiędzy artystami prezentującymi bardzo wciągające, czasem nawet osobiste historie a niezmiennie wymagającą publiką gdańskiego Żaka. Po pierwszej rundzie festiwalu, obie strony wyszły zwycięsko. Muzycy zyskali nowych słuchaczy i mieli możliwość przeżycia swoistego katharsis na Suwnicowej Sali. Publiczność zaś dostała premierowe projekty, gęstą masę dźwiękową i rzecz najbardziej dla Jazz Jantaru charakterystyczną – muzyczną różnorodność.

Nie taka zima straszna, czyli Jazz Jantar 2018

Godzina 19.15, nerwowa krzątanina. Portfel, klucze, miesięczny. Coś jeszcze? „Bilety, przecież idziesz na koncert, geniuszu” - odpowiadam sobie w myślach. Na klatce przypominam sobie o rękawiczkach. W końcu mamy rasową „edycję zimową”, na minusie — przydadzą się, gdy będziemy wracać po 23.00. Wracam i w pośpiechu przewalam szafkę, gdzie w teorii powinny leżeć. Do Żaka wbiegam zziajana, zazwyczaj o 20:05. Bez rękawiczek. Zrzucam kurtkę i liczę, że ktoś zajął mi miejsce w Sali Suwnicowej.