Jazz ART 2013: Jan Garbarek & Hilliard Ensemble

Autor: 
Armen Chrobak
Autor zdjęcia: 
Armen Chrobak

Środa, 1 maja 2013 r. – finał festiwalu JazzART w Katowicach. Czas podsumowań, ale nadal oczekiwania – na ostatnie dwa koncerty, które zamykały tegoroczną imprezę. Pierwszy z nich, jeden z najbardziej wyczekiwanych występów tego festiwalu, wyprzedany w całości, koncert Jana Garbarka z The Hilliard Ensemble (czyli David James – kontratenor, Roger Covey-Crump – tenor, Steven Harrold – tenor i Gordon James – baryton.
 
Odpowiadając na ogromne zainteresowanie fanów jazzu organizatorzy zdecydowali się przygotować dodatkową pulę biletów na miejsca stojące, aby ci wszyscy, którzy pragnęli posłuchać na żywo legendarnego norweskiego saksofonistę ze wspólnym projektem zrealizowanym z brytyjskim The Hilliard Ensemble mogli zgromadzić się pod bardzo specyficzną sceną jaką stanowiło prezbiterium w Kościele św. apostołów Piotra i Pawła w Katowicach. 
 
Ze względu na charakter miejsca, atmosferę koncertu oraz życzenia muzyków publiczność oraz dziennikarzy i fotoreporterów obowiązywały rygorystyczne zasady zachowania. Wszystko po to, by umożliwić odpowiedni odbiór muzyki, którą artyści mieli wykonać.
 
Program koncertu mógł dla niektórych wydać się kontrowersyjny, bowiem repertuar wykonawców stanowiły pieśni sakralne (w większości autorstwa ormiańskiego mnicha i muzykologa, Komitasa Wardapeta, żyjącego na przełomie XIX i XX w., ale także dawne utwory liturgiczne, z okresu średniowiecza, renesansu i baroku), wykonywane przez kwartet wokalny, któremu towarzyszył saksofon Garbarka. 
 
Monumentalny, podniosły nastrój pieśni idealnie pasował do tego, by słuchać ich w świątyni. Męskie, ale jednocześnie bardzo delikatne głosy podkreślane były subtelnymi dźwiękami saksofonu altowego z charakterystycznym dla norweskiego artysty vibrato. Garbarek nie próbował zdominować utworów; jego instrument służył tylko jako element wzbogacający partie wokalne, które stanowiły główny trzon występu. Niezwykłe było rozpoczęcie koncertu – oto śpiewacy z pieśnią na ustach wyłonili się spośród zgromadzonej w kościele publiczności i z różnych stron powolnym, spokojnym krokiem skierowali się w kierunku ołtarza, a gdy przed niego dotarli, zajęli swoje miejsca w przedniej części prezbiterium. Garbarek przechadzał się równie majestatycznym, powłóczystym krokiem po prezbiterium, za plecami The Hilliard Ensemble. 
 
Słuchając pieśni odnieść można było wrażenie, że uczestniczy się w spóźnionym misterium wielkopostnym, albo nabożeństwie według wschodniego obrządku. Zresztą tekst części utworów napisany był w języku staro-cerkiewno-słowiańskim. Nastrój nabożeństwa wzmagała sceneria, w jakiej odbywał się występ: ołtarz, świeca paschału, figura Chrystusa zmartwychwstałego, z charakterystycznie uniesioną dłonią w geście błogosławieństwa, górująca nad sylwetkami chórzystów. Ciekawe było również obserwowanie jak na muzykę wykonywaną przez artystów reagowała publiczność: część siedziała w słuchają w skupieniu każdego dźwięku dochodzącego sprzed ołtarza, gdzieniegdzie w ławkach i na klęcznikach klęczały kobiety (czy to z wygody, czy przeżywając pieśni jako pewnego rodzaju duchową i mistyczną materię); dostrzegłem także dzieci, które (przyszedłszy na koncert w towarzystwie rodziców) nie poświęcając zbytniej uwagi temu co odbywało się w centralnym punkcie kościoła, bawiły się mini-konsolą do gier elektronicznych.
 
Ci, którzy przyszli na finałowy występ Festiwalu w poszukiwaniu mistycyzmu, melancholii, eterycznego, przejmującego brzmienia, z pewnością mogli być usatysfakcjonowani. Dla tych, którzy cenią bardziej ekspresyjne, nowoczesne granie, poszukujące nowych form wyrazu, eksperymentujące, łamiące konwenanse i ograniczenia, koncert Garbarka i The Hilliard Ensemble mógł być rozczarowujący i nużący. Można byłoby dyskutować ile w muzyce, która brzmiała środowego wieczoru w Kościele św. apostołów Piotra i Pawła było jeszcze jazzu. Dla mnie samego ten występ był przede wszystkim koncertem pieśni sakralnej wzbogaconej elementami improwizacji, mniej zaś koncertem z muzyką jazzową, nawet jeśli na plakatach informujących o tym wydarzeniu widniało nazwisko legendarnego jazzowego saksofonisty.