Krakowska Jesień Jazzowa po raz dwudziesty

To już 20ta(!) edycja Krakowskiej Jesieni Jazzowej, dla piszącego festiwalu o znaczeniu ogromnym, sentymentalnym wręcz bo pierwsze edycje praktycznie pokrywają się z moimi pierwszymi doświadczeniami i fascynacjami jazzem. W programie może brak jubileuszowego rozmachu, ale ostatnie edycje pokazały już, że organizatorzy potrafią w skromnych czasami ramach zmieścić bardzo dużo jakości. Po maratonie (8 koncertów w ciągu 9 dni od 25ego października do 2ego listopada), festiwal zakończy duet Kena Vendermarka i Paala Nilssena-Love 24ego listopada – obaj występowali wiele razy w Krakowie, ale to jeden z tych powrotów, na który ja na pewno nigdy narzekać nie będę.
A na otwarcie programu zespół The Young Mothers, dynamiczny, szalony sekstet, który swobodnie łączy gatunki bez żadnego szacunku dla fanów stylistycznej czystości. Mamy więc przede wszystkim jazz spod znaku Dennisa Gonzaleza czy Dona Cherry'ego – piękne, hymniczne melodie, często grane unisono przez cały band, ozdobione przez szaleństwa saksofonowe Jasona Jacksona (teksańska szkoła – dmucha w sax aż wieje). Mamy nowojorski hip-hopem za sprawą świetnego Jawwada Taylor jako MC lirycznym flow. Jonathan F Horn na gitarze nie oszczędza strun i wprowadza hardrockowe riffy i solówki. Stefan Gonzalez pełen uroku za wibrafonem, staje się diabłem wcielonym za drugim zestawem perkusyjnym dodając do całości najczystszej wody trashmetalowy growl. Całość spaja absolutnie wyborna sekcja – Frank Rosaly oraz Ingebright Haker-Flaten, to wielka sztuka dawać tak do pieca, a jednocześnie trzymać tempo. Pojawiają się jeszcze elektroniczne wtręty, czy teatralne wokalizy. Stylistycznie wszystko to pęka w szwach, ale czysta energia członków zespołu trzyma to jakoś w ryzach. Słucha się tego wyśmienicie na żywo – to bardzo dobrze jak publiczność i muzycy bawią się tak samo dobrze. The Young Mothers mogliby pewnie wystąpić na OFFie czy innym niezalu, Krakowska Jesień Jazzową otworzyli z jubileuszowym rozmachem godnym 20lecia.
Z Tajwanu do Krakowa przybył duet Cube Band, dołączyła do nich flecistka Zofia Ilnicka. Minimalistyczny zestaw perkusyjny, elektronika (zdecydowanie lo-fi), zdawkowa deklamacja (po chińsku, więc z perspektywy europejskiego słuchacza czysta abstrakcja), głos często z dodanym echem lub pogłosem. Ciekawie brzmiała zwłaszcza perkusja z surowymi drewnianymi, skórzanymi, metalowymi elementami. Szmery fletu, nienachalne elektroniczne szmery – całość raczej bez klasycznych nawet dla free improv narracji i struktur, trochę medytacyjna, repetytywna, mogła działać odprężająco. Frapujące faktury jednak po pewnym czasie stały się zbyt powtarzalne, intryga się wyczerpała, pojawiła się monotonna nawet w gęstszych fragmentach– koncert / performens zdecydowanie za długi. Biorąc pod uwagę, że tydzień codziennych koncertów dopiero się rozpoczął – niska frekwencja tego wieczoru jest poniekąd zrozumiała.
O wiele bardziej przekonująco wyszedł koncert duetu Oleszak & Jorgensen. Fortepian – perkusja to nie jest bardzo popularne zestawienie, ale historyczne duety Cecila Taylora czy Irene Schweizer z różnymi drummerami stworzyły pewien kanon. Dynamiczna, pełna zwrotów, ale konsekwentnie budowana opowieść – kaskady dźwięków przeplatane bardziej poetyckimi niedopowiedzeniami – widać, że artyści czują fantastyczną chemię. Witold Oleszak chętnie sięga do wnętrza fortepianu, korzysta z preparacji dźwięków, staje się drugim perkusistą, Peter Ole Jorgensen czujnie punktuje, kontruje, napędza, koloruje.
W drugiej fazie do duetu dołączyła flecistka Zofia Ilnicka. W pierwszej improwizacji trio skupiło się na sonorystycznych eksploracjach, na strunach fortepianu pojawił się cały asortyment przedmiotów wysypanych z torby niczym z rogu obfitości – choć celem był raczej dźwiękowy minimalizm. Drugi fragment bardziej wyeksponował naturalne brzmienie fletu – tworząc przestrzeń do delikatnych fraz, ale też ciekawych dynamicznych kontrastów. Pomimo abstrakcyjnej z natury formy, bardzo czytelna była komunikacja w zespole, sprzężenie akcja-reakcja, które świadczy o wysokiej klasie improwizatorów.
20ta Krakowska Jesień Jazzowa
Alchemia
25.10.2025
The Young Mothers:
Jawwaad Taylor – trąbka, głos, elektronika
Jason Jackson – saksofony tenorowy i barytonowy
Jonathan F. Horne – gitara
Frank Rosaly – perkusja, elektronika
Stefan Gonzalez – wibrafon, perkusja, głos
Ingebrigt Håker Flaten – kontrabas, gitara basowa, lider
27.10.2025
Cube Band & Zofia Ilnicka
Yen-Hsuan WU – elektronika, głos
Hsin FANG – perkusja
Zofia Ilnicka – flet
28.10.2025
Oleszak & Jorgensen Duo oraz Zofia Ilnicka
Witold Oleszak – fortepian
P.O. Jorgens – perkusja
Zofia Ilnicka – flet
To już 20ta(!) edycja Krakowskiej Jesieni Jazzowej, dla piszącego festiwalu o znaczeniu ogromnym, sentymentalnym wręcz bo pierwsze edycje praktycznie pokrywają się z moimi pierwszymi doświadczeniami i fascynacjami jazzem. W programie może brak jubileuszowego rozmachu, ale ostatnie edycje pokazały już, że organizatorzy potrafią w skromnych czasami ramach zmieścić bardzo dużo jakości. Po maratonie (8 koncertów w ciągu 9 dni od 25ego października do 2ego listopada), festiwal zakończy duet Kena Vendermarka i Paala Nilssena-Love 24ego listopada – obaj występowali wiele razy w Krakowie, ale to jeden z tych powrotów, na który ja na pewno nigdy narzekać nie będę.
A na otwarcie programu zespół The Young Mothers, dynamiczny, szalony sekstet, który swobodnie łączy gatunki bez żadnego szacunku dla fanów stylistycznej czystości. Mamy więc przede wszystkim jazz spod znaku Dennisa Gonzaleza czy Dona Cherry'ego – piękne, hymniczne melodie, często grane unisono przez cały band, ozdobione przez szaleństwa saksofonowe Jasona Jacksona (teksańska szkoła – dmucha w sax aż wieje). Mamy nowojorski hip-hopem za sprawą świetnego Jawwada Taylor jako MC lirycznym flow. Jonathan F Horn na gitarze nie oszczędza strun i wprowadza hardrockowe riffy i solówki. Stefan Gonzalez pełen uroku za wibrafonem, staje się diabłem wcielonym za drugim zestawem perkusyjnym dodając do całości najczystszej wody trashmetalowy growl. Całość spaja absolutnie wyborna sekcja – Frank Rosaly oraz Ingebright Haker-Flaten, to wielka sztuka dawać tak do pieca, a jednocześnie trzymać tempo. Pojawiają się jeszcze elektroniczne wtręty, czy teatralne wokalizy. Stylistycznie wszystko to pęka w szwach, ale czysta energia członków zespołu trzyma to jakoś w ryzach. Słucha się tego wyśmienicie na żywo – to bardzo dobrze jak publiczność i muzycy bawią się tak samo dobrze. The Young Mothers mogliby pewnie wystąpić na OFFie czy innym niezalu, Krakowska Jesień Jazzową otworzyli z jubileuszowym rozmachem godnym 20lecia.
Z Tajwanu do Krakowa przybył duet Cube Band, dołączyła do nich flecistka Zofia Ilnicka. Minimalistyczny zestaw perkusyjny, elektronika (zdecydowanie lo-fi), zdawkowa deklamacja (po chińsku, więc z perspektywy europejskiego słuchacza czysta abstrakcja), głos często z dodanym echem lub pogłosem. Ciekawie brzmiała zwłaszcza perkusja z surowymi drewnianymi, skórzanymi, metalowymi elementami. Szmery fletu, nienachalne elektroniczne szmery – całość raczej bez klasycznych nawet dla free improv narracji i struktur, trochę medytacyjna, repetytywna, mogła działać odprężająco. Frapujące faktury jednak po pewnym czasie stały się zbyt powtarzalne, intryga się wyczerpała, pojawiła się monotonna nawet w gęstszych fragmentach– koncert / performens zdecydowanie za długi. Biorąc pod uwagę, że tydzień codziennych koncertów dopiero się rozpoczął – niska frekwencja tego wieczoru jest poniekąd zrozumiała.
O wiele bardziej przekonująco wyszedł koncert duetu Oleszak & Jorgensen. Fortepian – perkusja to nie jest bardzo popularne zestawienie, ale historyczne duety Cecila Taylora czy Irene Schweizer z różnymi drummerami stworzyły pewien kanon. Dynamiczna, pełna zwrotów, ale konsekwentnie budowana opowieść – kaskady dźwięków przeplatane bardziej poetyckimi niedopowiedzeniami – widać, że artyści czują fantastyczną chemię. Witold Oleszak chętnie sięga do wnętrza fortepianu, korzysta z preparacji dźwięków, staje się drugim perkusistą, Peter Ole Jorgensen czujnie punktuje, kontruje, napędza, koloruje.
W drugiej fazie do duetu dołączyła flecistka Zofia Ilnicka. W pierwszej improwizacji trio skupiło się na sonorystycznych eksploracjach, na strunach fortepianu pojawił się cały asortyment przedmiotów wysypanych z torby niczym z rogu obfitości – choć celem był raczej dźwiękowy minimalizm. Drugi fragment bardziej wyeksponował naturalne brzmienie fletu – tworząc przestrzeń do delikatnych fraz, ale też ciekawych dynamicznych kontrastów. Pomimo abstrakcyjnej z natury formy, bardzo czytelna była komunikacja w zespole, sprzężenie akcja-reakcja, które świadczy o wysokiej klasie improwizatorów.
Już jutro (dziś?) podwójny koncert w zestawieniu Saksofon / Gitara / Perkusja – przyjazd Tima Berne'a jest dla mnie najciekawszym punktem całego programu, zachęcam i (mam nadzieję) do zobaczenia wieczorem w Alchemii.
20ta Krakowska Jesień Jazzowa
Alchemia
25.10.2025
The Young Mothers:
Jawwaad Taylor – trąbka, głos, elektronika
Jason Jackson – saksofony tenorowy i barytonowy
Jonathan F. Horne – gitara
Frank Rosaly – perkusja, elektronika
Stefan Gonzalez – wibrafon, perkusja, głos
Ingebrigt Håker Flaten – kontrabas, gitara basowa, lider
27.10.2025
Cube Band & Zofia Ilnicka
Yen-Hsuan WU – elektronika, głos
Hsin FANG – perkusja
Zofia Ilnicka – flet
28.10.2025
Oleszak & Jorgensen Duo oraz Zofia Ilnicka
Witold Oleszak – fortepian
P.O. Jorgens – perkusja
Zofia Ilnicka – flet
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.


