Igbó Alákọrin czyli opowieść o tanecznym groovie Davida Virellesa

Autor: 
Redakcja, mat. pras.

Kim jest David Virelles dziś już wiedza wszyscy miłośnicy jazzu w Polsce. Rozpoznawalność nazwiska zapewnił mu Tomasz Stańko od czasu kiedy zaprosił młodego Kubańczyka do swojego ostatniego kwartetu dokumentowanego na płytach. W tym samy mniej więcej czasie kiedy pan Tomasz Stańko namaścił pianistę, Virelles doczekał się innego namaszczenia. Pobłogosławił go także Manfred Eicher a to jak wiadomo sprawa wagi niemal religijnej.

Ale David Virelles zanim zaczął współpracę z Tomaszem Stańko i zanim zaskarbił sobie uwagę Manfreda EIchera, istniał już na jazzowym rynku i to nie tylko jako dobrze zapowiadający się pianista, ale także muzyk, którego dokonania artystyczne są chętnie dokumentowane na płytach. Te natomiast zawdzięczmay małej, ale za to piekielnie wyrafinowanej i konsekwentnej oficynie wydawniczej Pi Recordings, tej wydają od lat takie sławy jak choćby Steve Coleman czy Henry Threadgill. Z jakichś tajemniczych powodów, najnowszy album Davida Virellesa nie został wydany w Monachium, ale właśnie w nowojorskiej Pi Recordings.

Płyta zatytułowana jest Igbó Alákọrin, co w tłumaczeniu na polski oznacza mniej więcej tandetny groove lub może lepiej groove tancerzy. Sam VIrelles opowiada o swoim najnowszym projekcie, że jest ucieleśnieniem jego marzenia oddania hołdu muzykom z jego rodzinnego miejsca z Stantiago de Cuba, w którym pianista przyszedł na świat 35 lat temu. Cześć z nich zaprosił nawet do nagrania albumu, a w gronie gości są też przyjaciele jego rodziców, których zna od wczesnego dzieciństwa. Tak więc Igbó Alákọrin to jakby powrót do korzeni, do muzycznego domu młodości zarówno pod względem inspiracji, jak również topografii. Album został nagrany w studiu E.G.R.E.M. – Siboney, w którym młodziutki jeszcze VIrelles podpatrywał ojca gdy ten brał udział w nocnych sesjach nagraniowych

Album składa się w dwóch woluminów, poświęconych bogatej muzycznej kulturze Santiago de Cuba, a w jego nagraniu wzięli udział m.in. śpiewak Emilio Despaigne Robert, wetraran sceny znany z formacji of Los Jubilados, gitarzysta Alejandro Almenares, czy syn słynnego Ángela Almenaresa. Całość została nagrana w ubiegłym roku i ukaże się na płytowym rynku za niecały miesiąc.

Tagi: