FRYDERYK 2016 rozdane

Autor: 
Redakcja

Wczoraj podczas gali w Teatrze Polskim w Warszawie po raz 22 rozdane zostały nagrody Fryderyka. O nagrodę w tym roku walczyło łącznie 1120 artystów, albumów i singli. Przyznanych zostało 21 statuetek w 11 kategoriach oraz trzy Złote Fryderyki. Nas najbardziej jednak intersują zwycięzcy w kategorii Jazz. Jak w tym roku rozkładały się typy szanownej Akademii? 

Albumem roku wybrany został „Barok Progresywny” Nikoli Kołodziejczyka, co cieszy nas szczególnie ponieważ sądzimy, że Nikola to jeden z najjaśniejszych punktów naszej młodej jazzowej sceny, a jednocześnie jeden z najmądrzejszych młodych muzyków, pozostający jednocześnie ze swoją sztuką wcale nie w centrum uwagi mediów. Teraz oczywiście mamy nadzieję się to zmieni i już na trwałe Nikola zostanie dostrzeżony przez nasz za przeproszeniem showbiznes. Byłoby to bardzo cenne, ponieważ można ze sporą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że wzrost popularności raczej nie ma szans przewócić mu w głowie, ani też nie stanie się powdem bolesnych modyfiakcji działań artystycznych, tak aby przypodobać się wszystkim bez wyjątku.

 

Nieco zaskakująca była nagroda dla Janusza Muniaka w kategorii Artysta Roku. NIe dlatego, żeby pan Janusz Muniak, którego niestety już  wśród nas nie ma, na nią nie zasługiwał. Był wielki i wielkości tej odebrać mu niesposób. Nie mniej ubiegły rok, choć przyniósł dawno oczekiwaną i jak się okazało ostatnią płytę w jego karierze, to jednak chyba trochę za mało, aby laur ten przyznawać, zwłaszcza w obliczu istnienia na naszym rynku artystów, którzy ubiegły rok zaliczyć mogą nie tylko do bardzo intensywnych, ale też i bardzo udanych. Tu jednak obawiam się wzrok Akademii mógł nie sięgać, ani za daleko, ani za głęboko, bo też i od lat wiadomo, że jest on naznaczony poważną wadą. 

 

W katergorii FONOGRAFICZNY DEBIUT ROKU ex aequo na podium stanęli: AGA DERLAK, AGNIESZKA WILCZYŃSKA i KRZYSZTOF LENCZOWSKI, któremu tym większe brawa i szacunek się należą, że jako jedyny z trójki zachęcił publiczność i widzów przez telwizorami, bo przecież święto showbiznesu było transmitowane przez TVP, do posłuchania także płyt, tych z nominowanych, którym nagroda w tym roku przeszła koło nosa.

 

Złoty Fryderyk natomiast poszedł w ręce Michała Urbaniaka, artysty legendarnego, niegdyś znakomitego zarówno w kategorii skrzypiec, jak i saksofonu, co więcej twórcy, o którym mówi się dziś znacznie więcej niż wynika z jego działań scenicznych w ostatnich latach. Ale też i nie dziwny się za bardzo, bo przecież Złoty Fryderyk to przede wszystkim nagroda podsumowująca całość dokonań artystycznych i ujmująca postać nagrodzoną, nie w mizernej perspektywie lat najnowszych, ale w skali makro i holistycznie. A tu nie zapominajmy, że to jemu właśnie wielki Miles Davis masował plecy.