18 lutego, sobota, nie można przegapić! w Jazzarium Cafe wystąpi legendarny kontrabasista Bronisław Suchanek!

Autor: 
Redakcja

W ubiegły weekend w Jazzarium Cafe gościliśmy Lorę Szafran, a w najbliższą sobotę swoją obecnością zaszczyci nas postać równie wyjątkowa. Pamiętamy, z pewnością, wybitnego kontrabasistę Bronka Suchanka, choć dla nas, miłośników jazzu młodszego pokolenia, grzeczniej i odpowiedniej byłoby napisać: pana Bronisława Suchanka. Tak, tak to bez wątpienia dżentelmen, który swoim talentem wspierał tyle znakomitych jazzowych projektów, że gdyby chcieć wyliczyć je teraz, to wyszłaby z tego lista bardzo długa i niekiedy wręcz zapierająca dech w piesiach.

A jednak Bronisław Suchanek, choć wspaniałym kontrabasistą jest, to w ostatnich latach w Polsce zajmujemy się nim jakby mniej. Rzadziej informacje o nim trafiają nawet do prasy branżowej, a to już znak trochę bardziej niepokojący! Z drugiej jednak strony przyczyna takiego stanu rzeczy jest nie tak bardzo trudna do pojęcia. Bronisław Suchanek od tak dawna związał swoje życie i twórczość z zagranicą, najpierw ze Szwecją a potem z USA, że zapatrzeni w wielkich amerykańskich jazzmanów mniej uwagi poświęcamy Polakom działającym w ojczyźnie jazzu od lat.

Tytułem przypomnienia warto więc przywołać teraz choć kilka faktów z życia muzycznego tego znakomitego muzyka. Faktów to może zbyt dużo powiedziane. Właściwie wystarczy wymienić muzyków, których wspierał, z którymi grywał i tworzył. A lista jest pełna nazwisk dla jazzu polskiego fundamentalnych! Zbigniew Seifert, Zbigniew Namysłowski, Mieczysław Kosz, Adam Makowicz, Michał Urbania, Jan Ptaszyn Wróblewski i nade wszystko Tomasz Stańko i jego kwintet, z którym nagrał słynną i znakomitą „Musik For K” czy „Jazz Message From Poland”. A to zaledwie dorobek z czasów, kiedy działał w Polsce, a więc pomiędzy 1968 a 1975 rokiem. Już to by wystarczyło by nigdy go nie zapomnieć.

A przecież ta wymarzona i będąca obiektem pożądania kariera międzynarodowa zaledwie się przed nim rozpoczynała.  Jak wielu jazzfanów tamtego pokolenia, wyjechał z Polski. Pierwszym przystankiem, jak się okazuje, wcale nie takim krótkim, okazała się Szwecja, a spędzone tam 15 lat zaowocowało niezliczonymi działaniami: z jednej strony w roli sidemana z takimi gwiazdami jak Don Cherry, Thad Jones, Pepper Adams, Sir Roland Hanna, Mal Waldron, Mel Lewis, Doug Raney, Willy Cook, Bobo Stenson oraz Bernt Rosengren, z drugiej aktywnością także nagraniową w Swedish Radio Jazz Group prowadzonej przez samego George’a Russella czy Royal Dramatic Theatre of Sweden. To była, można rzec, naturalna konsekwencja pracy w kraju, w którym do wielkiego światowego jazzu dostęp był znacznie łatwiejszy, bardziej naturalny i nie ograniczany żadną reglamentacją. Nie dziwi także fakt, że to właśnie pan Bronisław zajmował zaszczytne miejsce u boku słynnych indywidualności swingowej muzy.

W końcu przyszedł czas na Stany. Był rok 1995. Tam zresztą mieszka i działa do dziś, ale nie tylko już jako znakomity sesyjny kontrabasista, któremu dane było grać w szacownych orkiestrach symfonicznych oraz w towarzystwie słynnych big bandów z Woody Herman Big Band i Artie Shaw Orchestra na czele, ale również jako basowa podpora grup Jerry’ego Bergonzi, George’a Garzone, Herba Pomeroya, że wymienię tylko niektórych. Chciałoby się powiedzieć, że działania sceniczne, aktywność estradowa na jazzowej scenie USA, a także ogromna wszechstronność gry zarówno w dziedzinie jazzu jak i klasyki musiały w końcu zostać także dostrzeżone i docenione przez edukacyjny system zza Oceanu. Byłoby to jednak uproszczeniem i nazbyt dużym skrótem. Nauczaniem bowiem Bronisław Suchanek zajmował się zanim ruszył w wielki świat ze swoim niezawodnym timingiem, nienaganną artykulacją i nieczęsto spotykaną wyobraźnią. I w Polsce i w Szwecji pedagogiczne inklinacje dawały o sobie znać całkiem wyraźnie i pewnie wielu mogło doświadczyć jego mistrzostwa w tej dziedzinie. Dzisiaj przyjeżdża do nas także jako szanowany profesor uniwersytetu w Southern Maine, gdzie prowadzi mistrzowską klasę kontrabasu zarówno muzyki klasycznej jak i improwizowanej. I tym bardziej jesteśmy szczęśliwi, że znajdzie czas aby 18 lutego w sobotni wieczór w towarzystwie Piotra Rodowicza i Bogdana Hołowni zagrać koncert w Jazzarium Cafe.

A ja tylko mam nadzieję, że wraz z panem Bronisławem dotrą płyty, w nagraniu których wziął udział. Może wśród nich znajdzie się także duetowa płyta nagrana razem Dominikiem Wanią? Byłoby pięknie!