Po raz 59 rozdano nagrody Grammy!

Autor: 
Redakcja
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Wczoraj rozdane zostały nagrody Grammy. Adel pokonała Beyonce więc jest sensacja, a David Bowie całkiem nie sensacyjnie, ale za to pośmiertnie dostał swoją pierwszą statuetkę. W jazzie takich emocji nie było, ale też oceniano tylko w pięciu kategoriach i jak co roku wybrano w głównej mierze płyty oczywiste i artystów nie budzących wielkich zaskoczeń.

Piszemy „w głównej mierze” ponieważ w rankingu na najlepszy album dużego zespołu statuetki nie odebrał Darcy James Argue za album Real Enemies ale Ted Nash z albumem Presidential Suite, w którym artysta sięgnął po inspiracje słynnymi przemówieniami słynnych osobistości ze świata polityki, które na potrzeby nagrania czytają słynne osobistości z dziedziny kultury i tak GLENN CLOSE przeczytała  fragment przemówienia birmańskiej opozycjonistki Aung Sun Suu Kyi, DEEPAK CHOPRA zmierzył się z tekstem Jawaharlal Nehru • ANDREW YOUNG sięgnął po słowa Nelsona Mandeli • JOE LIEBERMAN John F. Kennedy’ego • SAM WATERSTON Lyndon B. Johnsona • DOUGLAS BRINKLEY Ronalda Reagana • WILLIAM VANDEN HEUVEL Franklina Delano Roosevelta • DAVID MILIBAND przeczytał cześć przemówienia Winstona Churchilla. Oprócz tych bardzo specjalnych gości pojawia się tu także inny jazzowy bardzo specjalny gość, a mianowicie WYNTON MARSALIS. Dodatkowo też Ted Nash zgarnął nagrodę dla najlepszej instrumentalnej kompozycji "Spoken At Midnight"

Cóż więc mógł zdziałać Darcy James Argus w obliczu takiego ataku gwiazd? Nie wiele. Nie wiele też mogła osiągnąć Rene Marie, bo gdy do walki startuje Gregory Porter wsparty siłą wielkiego Blue Note to raczej wiadomo jaki będzie wynik.

Podobnie ja Ted Nash, również i wieli Sco zagarnął dla siebie dwie statuetki. Po pierwsze, co zresztą było do przewidzenia za Instrumentalny Album Roku czyli „Country For Old Men” i za najlepsze solo w utworze z tej właśnie płyty zatytułowanym "I'm So Lonesome I Could Cry" wyprzedzając w walce Joeya Alexandra, Raviego COltrane’a, Fred Herscha i Brada Mehldaua.

W sprawach latynoskich Grammy powędrowało do Tribute to Irakere: Live in Marciac — Chucho Valdésa. I tak sprawy Grammy zamykamy w pełnym poczuciu, że jak mało która nagroda ni jak nie odpowiada ona na to co naprawdę dzieje się na jazzowym rynku w USA. Ale to już stało się tradycją więc nie ma powodu szczególnie mocno narzekać.

 

Best Improvised Jazz Solo

"I'm So Lonesome I Could Cry" — John Scofield, soloist

"Countdown" — Joey Alexander, soloist

"In Movement" — Ravi Coltrane, soloist

"We See" — Fred Hersch, soloist

"I Concentrate on You" — Brad Mehldau, soloist

 

Best Jazz Vocal Album

Take Me to the Alley — Gregory Porter

Sound of Red — René Marie

Upward Spiral — Branford Marsalis Quartet with special guest Kurt Elling

Harlem on My Mind — Catherine Russell

The Sting Variations — The Tierney Sutton Band

 

Best Jazz Instrumental Album

Country for Old Men — John Scofield

Book of Intuition — Kenny Barron Trio

Dr. Um — Peter Erskine

Sunday Night at the Vanguard — The Fred Hersch Trio

Nearness — Joshua Redman & Brad Mehldau

 

 

Best Large Jazz Ensemble Album

Presidential Suite: Eight Variations on Freedom — Ted Nash Big Band

Real Enemies — Darcy James Argue's Secret Society

MONK'estra, Vol. 1 — John Beasley

Kaleidoscope Eyes: Music of the Beatles — John Daversa

All L.A. Band — Bob Mintzer

 

Best Latin Jazz Album

Tribute to Irakere: Live in Marciac — Chucho Valdés

Entre Colegas — Andy González

Madera Latino: A Latin Jazz Perspective on the Music of Woody Shaw — Brian Lynch & various artists

Canto América — Michael Spiro/Wayne Wallace La Orquesta Sinfonietta

30 — Trio Da Paz

Tagi: