Przeczytaj

  • Threnody for the Victims of Hiroshima / Popcorn Superhet Receiver / Polymorphia / 48 Responses to Polymorphia

    Jonny znalazł w ogrodzie liść. Zabrał go do domu, odrysował jego kształt i widoczne na nim żyłki. Uzyskany obraz przełożył na zapis nutowy. Zrobił tak, bo 40 lat wcześniej jego idol wykonał podobny, choć wielokrotnie bardziej radykalny eksperyment muzyczny: grupie pacjentów szpitala psychiatrycznego podpiął elektrody monitorujace prace mózgu i włączył im jeden ze swoich utworów. Otrzymany wynik w postaci wykresu potraktował jako podstawę do kolejnej kompozycji.

  • Piotr Wróbel - Jack Sparrow polskiego puzonu i jedyny jazzowy kwartet puzonistów w Polsce!

    Na początku tygodnia zadzwonił do mnie Piotr Wróbel, uznany w jazzowych kręgach puzonista, nagradzany komozytor, wielki admirator muzyki Boba Brookmeyera i, w razie gdyby ktoś nie pamiętał, członek obydwu orkiestr skompletowanych dla polskich koncertów Marii Schneider. Poinformował mnie, że 9 marca gra koncert i zaprasza na niego gorąco. Ucieszyłem się, bo Piotr puzonistą jest świetnym, a dodatkowo gra na rzadko wykorzystywanym poza formatem orkiestrowym puzonie basowym.

  • Candy Dulfer w Hali Orbita

    Prześliczna sa... sakso... saksofonistka la la la, aż chciałoby się sparafrazować Skaldów. Candy Dulfer, bo o niej mowa, w zeszły piątek odwiedziła Wrocław wraz ze swoim siedmioosobowym zespołem i materiałem z ostatniego krążka, o jakże adekwatnym do tytule - “Crazy”.  Światła UV, dubstep, fluorescencyjna spódnica i eksplozja kolorów. Czy to brzmi jak koncert jazzowy? Jak widać tak.

  • Dreamland

    Za sprawą swojej wersji cohenowskiego przeboju „Dance me to the end of love” dość popularną stała się francuska piosenkarka Madeleine Peyroux. Mało kto jednak wie, że nie była wówczas nowym zjawiskiem na jazzowej scenie, lecz pojawiła się po raz pierwszy (w płytowej wersji) już w roku 1996 i to w dodatku w otoczeniu gwiazd, co jeszcze dziwniejsze - w dużej mierze związanych z otoczeniem Johna Zorna.

  • The Same River, Twice

    Led Zeppelin onegdaj śpiewał, żeby zdjąć czapkę przed Royem Harperem. Panie i Panowie - czapki z głów przed Myrą Melford. Miałem kiedyś niewątpliwą przyjemność zrecenzować dla <EMD> album "Above Blue" wydany przez Arabesque. Niestety w odwrotnej kolejności trafił do mnie pierwszy album zespołu 'The Same River, Twice'. A w zasadzie dlaczego niestety...? Chciałbym, aby takich niestety było więcej.

  • KonKubiNap w klubie Firlej

    KonKubiNap - ta turnauowska zabawa słowem, jak się pewnie większość fanów domyśla, skrywa zlepek trzech nazwisk, a nazwiska to z pewnością znane i uznane. Za bębnami, nagradzany wielokrotnie jako najlepszy polski perkusista - Cezary Konrad, na gitarze basowej Robert Kubiszyn, znany również z kontrabasowych pochodów u polskich i zagranicznych artystów oraz oczywiście: sprawca całego zamieszania - Marek Napiórkowski.

  • The Mole People

    Mi się ta płyta podoba. Ze wszystkimi jej niedociągnięciami. Podoba mi się gra pianisty Michała Wierby, podoba mi się brzmienie trąbki Piotra Schmidta. Podoba mi się miejscami gra kontrabasisty Michała Kapczuka. Podoba mi się nastrój kompozycji. Nad całością czuwa doświadczony saksofonista Piotr Baron.

  • Live in Japan

    Zostaniecie przenicowani. Wywinięci na lewą stronę. Spotkacie się z burzą. Z cyklonem. Huragan zmiecie Was z powierzchi ziemi. Duet Brotzmann-Toyozumi nie ma zmiłowania dla uszu. Rozpoczyna od trzęsienia ziemi, a potem zwiększa napięcie. 

  • Soul Night Live!

    Willis "The Gator" Jacskon - saksofonista tenorowy zapamiętany przez jazzowych kronikarzy jako przedstawiciel jazzu szczególnie silnie zakorzenionego w bluesie i rhythm&bluesie. Nagrywał od lat 50., a przynajmniej z tamtego okresu pochodzi najwcześniejsze rejestrowane przez jazzowe leksykony nagranie, tak na marginesie. wydane przez chicagowska firmę Delmark.

  • The Living Music

    24 kwietnia 1969. Studio Rhenus, Niemcy. Spotkali się wówczas: Alex von Schlippenbach, Peter Brötzmann, Michel Pilz, Manfred Schoof, Paul Rutherford, Han Bennink, Buschi Niebergall oraz Fred Van Hove. Dzięki temu spotkaniu powstały dwa klasyki: "Nipples" kwartetu Brötzmanna oraz "Living Music" septetu  Schlippenbacha (bez Van Hove'a).

  • Family

    Wesołe rodzinne granie. Jazz z Tel Awiwu, ale całkiem amerykański. Przemiłe rodzeństwo zaprasza do odprężającej zabawy. Dwa saksofony i trąbka, w towarzyszeniu pianisty, świetnej sekcji i wyśmienitego wokalu zawirują nami tanecznym goroove’em oraz zaskoczą big-bandowymi aranżacjami.

  • Guru

    Panowie znają się nie od dziś: kontrabasista Piotr Lemańczyk, saksofonista Maciej Sikała, perkusista Cezary Konrad, trębacz Maciej Fortuna i David Kikoski na klawiszach. To wszystko dobrze znane osobistości polskiej sceny jazzowej z miłym dodatkiem Kikoskiego – amerykańskiego weterana, mającego na koncie grę z Royem Haynesem, Redem Rodney’em czy Mingus Big Band. Lemańczyk nawet nie próbuje ukrywać radości z powstania tego albumu. Prace nagraniowe przebiegły ekspresowo i wkrótce całość materiału została zarejestrowana w studiu Radia Gdańsk.

  • Być sobą, wieść życie pełne inspiracji - wywiad z Maciejem Fortuną

    Młody dynamiczny, najbardziej wszechstronny, a do tego prawnik. Masz plan zostać trębaczem Joshuą Redmanem polskiego jazzu?

    Mam plan być Maciejem Fortuną po prostu (śmiech)

  • Liberetto

    Lars Danielsson – kontrabasista, wiolonczelista i kompozytor zadomowił się naszym rynku muzycznym. Stał się postacią, której kolejnych płyt wielu jazzfanów wygląda ze zniecierpliwieniem, a kiedy te już się pojawiają, prędko podążają do sklepów płytowych i kupują jej niemal w ciemno.

  • Mazolewski & Walicki - duet idealny. Relacja z koncertu w Jazzarium Cafe

    Sobotni wieczór. Bilety nietanie. Jazzarium Cafe zapełnione do granic możliwości. To nie sztuka, powiedzą jedni, bo przecież klub to mały i kilkadziesiąt osób to jeszcze nie jest wielkie audytorium, ale przecież z drugiej strony wcale taka sytuacja do tej pory się nie zdarzała, a nawet bywało, że na tej scenie klubowej stawały także słynne wokalistki. Publiczność zajęła wszystkie krzesła i te przy stolikach, i te barowe. Zabrakło też chyba miejsc stojących. Za chwilkę na scenie pojawić się mieli muzycy, dla których słuchacze tak licznie przybyli.

Strony