Recenzje

  • Seven Seas

    Kilka lat temu, kiedy świat obiegła plotka, że słynny filar Coreowskiego Origin Trio i jednocześnie wirtuoz kontrabasu Avishai Cohen, a także kompozytor i lider własnych formacji, chciałby zmienić estetykę wykonywanej przez siebie muzyki jazzowy świat. Odrobinkę zamarł. Zamarli szcególnie fani jego twórczości, bowiem już w dugim zdaniu Cohen zasygnalizował, że teraz w jego działaniach będzie mniej kontrabasu, a podstawą stanie się śpiew.

  • Coherence

    Koherencja to po prostu spójność. Muzyka Coherence Quartet jest dla mnie bardzo spójną syntezą tego, czym powinien cechować się dziś jazzowy mainstream - umiejętnym czerpaniem z  jazzowej tradycji, otwartością na pozajazzowe inspiracje oraz improwizatorską dojrzałością.

  • Amhran

    Piotr Lemańczyk – wiadomo, znakomity kontrabasista, który jednak nie od samego początku grał na kontrabasie. Kiedy się go słucha to trudno uwierzyć, przez długie lata zanim na własną rękę i wbrew sugestiom nauczycieli, po niego sięgnął był gitarzystą basowym. Dzisiaj wydaje się niemal nie do uwierzenia, że kontrabas to nie jego pierwszy instrument, bo prawdę powiedziawszy to jeden z najświetniejszych naszych czterostrunowych mistrzów.

  • Hammered

    Ten zespół jest jak trupa cyrkowa - powiedział o These Arches Chesa Smitha jeden z filarów grupy - saksofonista altowy Tim Berne. Ale jak może być inaczej, skoro w jednym latającym cyrku znaleźli się Mary Halvorson, Andrea Parkins, Tony Mallaby, Berne i Smith? Nakładem wydawnictwa Clean Feed ukazała się niedawno ich nowa płyta zatytułowana „Hammered”, czyli... nieprzytomnie pijany - skuty.

  • River: The Joni Letters

    Było właściwie tylko kwestią czasu, kiedy wielki Herbie Hancock sięgnie po piosenki Joni Mitchell. Muzyczna przyjaźń między nim a kanadyjską ikoną muzyki rozrywkowej trwa nieprzerwanie od niemal 30 lat, kiedy po raz pierwszy się spotkali w legendarnym już dziś przedsięwzięciu Joni Mitchell – Mingus". Ona też legła u podstaw najnowszej płyty Hancocka. „River: The Joni Letters" w całości jest poświęcona twórczości Mitchell oraz muzyce, która artystkę w szczególny sposób inspirowała – stąd obecność m.in.

  • HA-Huncvot

    Raphael Rogiński, Mikołaj Trzaska i Macio Moretti, czyli Shofar - badacze naszej sceny improwizowanej zgodzą się chyba, że to od tej grupy i ich pierwszej, wydanej w 2007 roku  płyty zaczął się w Polsce boom na “nową muzykę żydowską”.

  • Nightworks - Live At Sunset

    To nie jest tak całkiem nowa płyta. Przynajmniej nie z perspektywy światowego rynku wydawniczego. Światło dzienne zobaczyła dwa lata temu, niedługo potem jak legendarne już trio Parker / Guy / Lytton zainstalowało się w paryskim klubie Sunset na trzy koncerty pod rząd. Do nas trafia jednak dopiero teraz. Ale pal licho to opóźnienie. Dobrze, że w końcu jest.

  • Skull Sessions

    Z dziedzictwem wielkiego Milesa przychodzi się w taki bądź inny sposób zmierzyć niemal każdemu jazzowemu trębaczowi. Jedni pozostają przy graniu najbardziej znanych tematów mistrza, inni do nieprzebranej skarbnicy jego twórczości sięgają jedynie (albo aż) po inspirację w tworzeniu własnego muzycznego języka. Zdecydowanie do tej drugiej grupy należy Rob Mazurek, czego dowód daje muzyką nagraną ze swoim oktetem na płycie „Skull Sessions”.

  • Iva Bittová

    Nieczęsto w katalogu ECM pojawiają się płyty, których bohaterkami są kobiety. Nie od dziś, niestety, wiadome jest że świat muzyki improwizowanej i jazzu jest bardzo zmaskulinizowany. Kobiety w ECM stanowią jednak swoiście odrębną kategorię, od lat szczególnie wartą uwagi. Meredith Monk, Maria Faranturi, Eleni Karaindrou, Amina Alaoui, Judith Berkson, Carla Bley, Anja Lechner... - to nie tylko katalog znakomite artystki - to wizjonerki muzyki. Dziś do tego grona dołącza Iva Bittová.

  • Absent Minded

    Panowie, a przede wszystkim Panie, uwierzcie, małe może być piękne! Przynajmniej w jazzie... Dowód? Proszę bardzo! Oto do rąk naszych trafia najnowszy krążek Mikrokolektywu. Jest niewielki, bo standardowe wymiary płyty CD to zaledwie 12 cm. Ponadto kolektyw jest naprawdę mikro, bo składają się nań jedynie trębacz Artur Majewski i grający na bębnach Jakub Suchar.

  • Mad Dogs

    Niech to zakrawa na mentalny szantaż wymierzony w rozgorączkowane głowy czytelników Jazzarium, ale już teraz, w połowie marca, donoszę nieśmiało, iż nakładem zacnego krakowskiego Not Two ukazała się najlepsza płyta roku 2013.

  • Brooklyn DNA

    Choć pewnie każdy bardziej wnikliwy fan muzyki wie, gdzie leży to miejsce, statystycznie niewielu dostąpiło zaszczytu pojawienia się tam osobiście. Brooklyn. Najsłynniejsza dzielnica świata, mekka poszukujących, otwartych artystów. Tutaj rozegrała się pokaźna część historii sztuki współczesnej, i wciąż pulsuje życie twórców sztuk wszelkiej maści. Artystyczne hołdy składano Brooklynowi już wielokrotnie. Niedawno do grona muzyków pragnących oddać cześć niezwykłej dzielnicy dołączyli Joe McPhee i Ingebrigt Håker-Flaten.

  • Hagar's Song

    To z pozoru bardzo prosta płyta. Wielki Charles Lloyd i jeden z najważniejszych muzyków swojego pokolenia - Jason Moran - spotkali się by zarejestrować nową kompozycję tego pierwszego oraz kilka piosenek innych autorów, szczególnie bliskich jego sercu. Jednak już po chwili jasne staje się, że wystarczy jeden utwór Duke’a Ellingtona i dwóch rozumiejących go ludzi, by z tej prostoty wyłonił się sens znacznie głębszy.

  • Twain

    Kilka lat temu, będąc nieco znużony otwartymi formami jazzu, zacząłem przetrząsać sieć w poszukiwaniu muzyki mniej ekspresyjnej, chciałem nabrać nieco dystansu do improwizacji, poszukać nowych inspiracji jakby na uboczu progresywnych nurtów jazzu i free improv. Na pierwszy ogień poszły nagrania o etniczno-jazzowym charakterze: Ali Farka Toure, Rokia Traore, Vinicius Cantuaria, Waldemar Bastos, cóż, doskonale znałem je już wcześniej, więc jakby żadnego nowego „hallo” nie usłyszałem.

  • The Orchestrion Project

    Wbrew pozorom chyba nie jest łatwo być Patem Metheny. Choć 20 nagród Grammy na półce, sława i chwałę jednego z największych gitarzystów w historii muzyki zaliczyć można do plusów egzystencji długowłosego wirtuoza - to z drugiej strony muzyk ten imał się już tak wielu ścieżek, że właściwie ciężko znaleźć taką, która pozostała dla niego jeszcze do odkrycia.

Strony