Marcin Olak Poczytalny: Zmęczony

Autor: 
Marcin Olak
Zdjęcie: 

Niedziela. Słońce. Odpoczynek. Tak, przydałoby się odpocząć…

Już od roku mamy pandemię, rok temu po raz pierwszy zamknięto nas w domach. Rok. Na początku można było mieć nadzieję, że to na kilka miesięcy, może na pół roku. Że za chwilę znów zagramy koncerty, odbędą się przełożone premiery płyt, że wystarczy oszczędności, że wytrzymamy… Minął rok, i końca jeszcze nie widać. Jest trzecia fala, czekamy na kolejne. Szczepią nas wolniej niż wirus mutuje, maseczka jest już stałym elementem garderoby. No nie, to nie wyglada dobrze. Jestem zmęczony zamknięciem, niemożnością, bezradnością. Zmęczony.

Sięgam po płytę. Tin Hat, „Foreign Legion”. Stary album z dobrych czasów, kiedy jeszcze nikomu nawet się nie śnił lockdown. Trochę smutny, nastrojowy, spokojny – a ja akurat tak się teraz czuję. Tu nawet nie chodzi o pracę, jakoś sobie jeszcze radzę. Bardziej o niemożność, o przymus bezruchu. Pamiętam, jak kiedyś marzyłem o spokojnym weekendzie, żeby nigdzie nie jechać, nie grać, żeby się wyspać… Na swój sposób to nawet zabawne. Mam tyle czasu na bezruch, że sama perspektywa kolejnej niedzieli jest nieznośna. Marzę o poniedziałku. Albo o środzie, bo poniedziałki mimo wszystko nie kojarzą się najlepiej; ale taka środa wydaje się całkiem w porządku.

Słucham spokojnej muzyki – jest akustyczna, nostalgiczna, nadziejna. Jest w tych współbrzmieniach jakaś organiczna tęsknota za tym, co normalne, co potrzebne, co niezbędne. Ale też jest jakaś spokojna akceptacja. Tych wszystkich maseczek, tych niedziel, Bo przecież nawet w maseczce można jakoś żyć, nawet w zamknięciu, nawet w niedzielę.

I, co ważniejsze – można marzyć.