Przeczytaj

  • Spontaneous Live Series 009

    Pośród jedenastu setów ubiegłorocznej edycji Spontanicznego Festiwalu w poznańskim Dragonie cztery wydały się szczególnie intrygujące już w momencie obcowania z nimi na żywo. Po żmudnym procesie decyzyjnym, poprzedzonym bezkrwawymi konsultacjami społecznymi, zostały one ostatecznie wybrane i skierowane do produkcji. W trakcie tegorocznej edycji spędu miłośników wolnej improwizacji trzy albumy z owymi czterema setami miały swoją światową premierę.

  • View With A Room

    Najnowsza płyta Juliana Lage'a, View With A Room, to kolejne wydanwnictwo muzyka w legendarnej wytwórni Blue Note. Płyta od momentu ogłoszenia jej premiery zapowiadała się ciekawie. Głównie za sprawą dołączającego do tria gitarzysty Billa Frisella. Julian Lage i Bill Frisell - gitary, Jorge Roeder - kontrabas, Dave King - perkusja.

  • Deep Resonance

    Ivo Perelman, brazylijski saksofonista, od lat rezydent Nowego Jorku, wyjątkowo wytrwale pracuje na swoją pozycję w świecie muzyki improwizowanej. Jego płyt słuchamy od lat (a nagrywa ich mnóstwo!), na ogół należycie je doceniamy, ale zdaje się, że ostatnie lata stanowią niebywałe przyspieszenie procesu, który zasygnalizowaliśmy w poprzednim zdaniu.

  • Essence of Ellington: Live in Milano, with special guest Kidd Jordan

    „Nie imitować, ale znaleźć swój własny sposób na granie jego muzyki” - to krótki przepis Williama Parkera na aranżacje wielkich dzieł Duke'aEllingtona.. Złota era jazzu kusi i wabi wielu, chyba wszyscy jazzmani tego globu, brali i wciąż biorą się za jego standardy. One niby nie mogą być niczym oryginalnym – znamy je, lubimy, to hity, niby tak. Ale takiego nowatorskiego podejścia do Ellingtona i takiego sposobu jego przepisania na muzyczne dziś, jeszcze nie słyszałam! Bo i wzięli się za niego muzycy free improvisation pierwszej klasy.

  • A Tiny Bell and Its Restless Friends

    Najpopularniejsze barcelońskie okoliczności studyjne zwą się Złotym Jabłkiem. Tamże, jakże słoneczną wiosną, pod czujnym, producenckim okiem El Pricto znajdujemy trójkę improwizatorów. Dwaj Katalończycy zabrali ze sobą saksofony i zestaw perkusjonalii, gościnnie zaś pojawiający się Szwajcar przytargał elektryczną gitarę. Wydziergają dla nas dziewięć gęstych jak smoła opowieści, które dość istotnie przekroczą magiczną barierę trzech kwadransów.

  • Grow

    Grow to zarejestrowany na kopenhaskim festiwalu jazzowym koncert interesującego duetu: Kaja Draksler (fortepian) oraz Susana Santos Silva (trąbka). W tym roku mija siedem lat od pojawienia się na rynku wydawniczym płyty studyjnej tego duetu, This Love. Czy płyty te są podobne? Czy warto sięgnąć po najnowszy album duetu?

  • For the love of fire and water

    Zawsze interesują mnie artyści, których myślenie wykracza poza jeden gatunek muzyczny, poza jedną estetykę. Artyści, którzy potrafią oderwać się od tradycji muzycznej, w oparciu o którą ukształtowali swój styl. Jedną z takich postaci na światowej scenie muzyki improwizowanej jest Myra Melford. Liderka, kompozytorka, pianistka. W ciągu kilku dekad swojej kariery Melford wydawała płyty w najróżniejszych składach: solo, w duetach, triach, kwartetach, kwintetach.

  • Absolutnie powinniśmy się po prostu, kurwa, obudzić - wywiad z Julianem Lagem

    Przemysław Chmiel: Przesłuchałem ostatnio prawie wszystkie albumy w Twojej dyskografii…

    Julian Lage: Wow, świetnie!

    P.Ch.: ...i zaciekawiło mnie to, że przynajmniej cztery z tych płyt to albumu nagrane w duecie..

    J. L.: Tak, masz rację!

    P. Ch.: Trzy z tych płyt nagrałeś z innymi gitarzystami. Co zainteresowało Cię w graniu akurat w duecie?

  • Swallow Tales

    Swallow Tales to płyta pewniak. Nie powali, nie zaskoczy, ale sprawi, że czas z nią spędzony mało tego, że nie będzie stracony, to jeszcze sprawi wiele przyjemności.

    Nie wiem co innego mógłbym napisać o albumie, który zagrali muzycy cieszący się statusem ogromnie kompetentnych gwiazd w swoich kategoriach instrumentalnych i w ogóle w jazowej przestrzeni.

  • To Live and Breathe...

    Na foniczną dokumentację spotkania amerykańskiego saksofonisty, bezdyskusyjnego weterana gatunku i jego nieco młodszych, ale też pozostających w sile wieku kolegów - francuskiego kontrabasisty i włoskiego perkusisty - czekaliśmy długie pięć lat. To kolejny w dzisiejszej zbiorówce pokaz swobodnego jazzu, otwartego na wszelkie sugestie stylistyczne.

  • Sine Nomine

    Derek Bailey, ów krnąbrny Anglik i niepokorny gitarzysta, zwykł mawiać, że swobodna improwizacja ma swoją prawdziwą wartość jedynie wtedy, gdy muzycy spotykają się ze sobą na scenie po raz pierwszy. Doskonale wiemy, iż ta zasada działa w praktyce, choć wiemy także, iż w trakcie kolejnych spotkań też potrafi być smakowicie.

  • Pytaj, szukaj, działaj - rozmowa z Evanem Ziporynem

    Evan Ziporyn, światowej sławy klarnecista i kompozytor, członek-założyciel grupy Bang On A Can All Stars, jeden z największych znawców i importerów muzyki Indonezyjskiej w świat dźwięków zachodu a także dyrektor Centrum Sztuki, Nauki i Technologii w Massachusetts Institute of Technology przyjechał do Warszawy na zaproszenie Instytutu Adama Mickiewicza. Celem jego wizyty studyjnej było poznanie jak największej grupy muzyków i osób związanych z muzyką w Polsce.

  • The Caldas Concert. Live at Igreja do Espírito Santo

    Na kolejną, swobodnie improwizowaną podróż po Półwyspie Iberyjskim wybieramy się do miejscowości Caldas da Rainha, położonej mniej więcej 60 km na północ od Lizbony. W obiekcie sakralnym Igreja do Espírito Santo spotykamy pięciu doskonale nam znanych muzykantów – trzech Portugalczyków, jednego Urugwajczyka i jednego Katalończyka. Wyposażeni w gitarę, kontrabas, mały zestaw instrumentów perkusyjnych, saksofon i trąbkę zagrają dla nas jedną improwizację, która potrwa ponad trzy kwadranse.

  • Legacies for Our Grandchildren - Live in Hollywood, 1995

    Cofamy się w czasie, w tym wypadku o skromne 27 lat. Na scenie znanej kalifornijskiej miejscówki dla fanów pełnokrwistego jazzu spotykamy legendę gatunku, pianistę, który w zgrabnym kwintecie serwuje nam sześć pure jazzowych kompozycji, zdobionych efektownymi, niekiedy wręcz free jazzowymi solówkami. Muzyka ta z perspektywy trzeciej dekady XXI wieku wydaje się dość oczywista i przewidywalna, ale z drugiej strony, czy ktoś potrafi dziś grać jazz środka na takim poziomie kreatywności?

Strony