Weekend z Charlesem Gaylem w Pardon, To Tu

Autor: 
Redakcja

Wielkich muzyków progi warszawskiego Pardon, To Tu gościły już wiele razy - i oby gościć mogły jak najdłużej. Jednak dziś Waszą uwagę chcieliśmy na ten klub skierować w sposób szczególny. Oto do Warszawy przyjeżdża Charles Gayle! Już dziś - w sobotę - o godzinie 16tej odbędzie się spotkanie artysty z fanami a jutro - niedziela, 20:30 - koncert jego międzynarodowego trio - z Klausem Kugelem i Ksawerym Wójcińskim.

Artystę przedstawiał niedawno na naszych łamach Krzysztof Wójcik:

Charles Gayle jest muzykiem, który nie ubiegał się w żadnym stopniu o atencję społeczności jazzowej Nowego Jorku - to ona upomniała się o niego. Biografia improwizatora z Buffalo jest niemniej fascynująca niż muzyka, do której względnie szersza publiczność zyskała dostęp dopiero w latach 80., kiedy Gayle był już mężczyzną po 40, bogatym w doświadczenia ekstremalne. Szczegóły dotyczące wczesnych lat muzyka nie są do końca znane. Choć Gayle znany jest głównie z gry na saksofonie tenorowym, jego pierwszym instrumentem, jeszcze w dzieciństwie, było pianino, do którego artysta powrócił w latach 2000. Być może właśnie ten pierwszy etap rozwoju muzycznego związany z pianinem wpłynął na późniejszą charakterystyczną lirykę brzmienia, ukrytą pod grubymi warstwami sonorystycznego, rozpędzonego szaleństwa. Z kolei czynnikiem pozamuzycznym, który niewątpliwie miał swój udział w ukształtowaniu wrażliwości artysty była religia, a konkretnie chrześcijaństwo, czemu prawdopodobnie można przypisywać elementy gospelowe obecne w jego twórczości. Gayle poprzez afirmację swej głębokiej wiary wpisał się w konstelację uduchowionych saksofonistów free jazzowych takich jak John Coltrane, czy Albert Ayler, jednocześnie rozwijając wypracowaną przez nich stricte muzyczną estetykę.

Koncert tria Gayle/Wójciński/Kugel już jutro!

Charles Gayle urodzony w roku 1939 saksofonista, pianista, kontrabasista, perkusista. Ponad piętnaście lat swego życia spędził jako muzyk grywający na ulicach Nowego Jorku, znaczną część tego czasu żyjąc jako bezdomny, w czym przypominał inną nowojorską legendę artystyczną - Moondoga.

Dopiero w roku 1987 klub 'Knitting Factory' zaproponował Gayle'owi serię występów, udokumentowanych później nagraniami dla 'Knitting Factory Records'. Pierwszy album, nagrany dla Silkheart, zatytułowany znacząco "Homeless", przynosi piorunującą dawkę ekspresji, "rozpisaną" na tenor, bas i bębny. W krótkim czasie ukazują się kolejne płyty, nagrywane m. in. dla renomowanej niemieckiej wytwórni Free Music Productions i dokumentujące kolejne etapy kariery Gayle'a, przede wszystkim zaś niepowtarzalny, niezwykle ekspresyjny i intensywny wymiar jego improwizacji koncertowych ("Berlin Movement From Future Years" oraz "Precious Soul" zawierające materiał z berlińskich koncertów saksofonisty).

Miejsce szczególne w dorobku Gayle'a zajmuje album "Touchin' on Trane" - pomyślany jako hołd dla Coltrane'a, przynoszący ponadgodzinną dawkę surowej, źródłowej, niełatwej, lecz oczyszczającej, improwizacji, w trakcie której lider jest wspomagany przez genialną sekcję rytmiczną: William Parker, i Rashied Ali. Podobny wymiar ma płyta "Ancient of Days", zawierająca zapis bodajże najbardziej tradycyjnych, "korzennych" i nasyconych Coltrane'owską duchowością wzlotów muzycznych Gayle'a, objawiającego się tutaj, w atmosferze refleksyjno-kontemplacyjnej, także jako pianista.

Gayle czasem występuje jako mim, "Streets Clown". "...Ulica znaczy dla mnie po pierwsze, wolność od siebie samego. Nie jestem dobry w byciu w centrum uwagi.... To wyzwolenie od Charles'a, chociaż to Ja na scenie, to inna osoba..."

“First of all, I played to play because I need to play. Second of all, the money, a dollar meant a lot to me at that time. Playing out there is obviously different than playing on a stage but that is so rich out there. It's such a whole 'nother world of playin'. I mean I used to walk from Times Square, for instance, all the way to Wall Street playin'. I could walk back and never stop playing. I didn't think about it as anything other than what it was. These were people and I wasn't overly concerned with what they thought. I was playing, I had to play. Also I had to eat some way and I'm not the type to put my hand out. I'd stand there playing with a coffee cup sometime and people would put money in my coffee [Laughs] and you don't get that on the stage. That's beautiful” - Ken Weiss "Interview: Charles Gayle".
 

Tagi: