Jazz Jamboree: John McLaughlin & the 4th Dimension oraz Jean-Luc Ponty

Autor: 
Redakcja, mat. pras.

27 października, w klubie Stodoła w Warszawie, w ramach 61. Jazz Jamboree wystąpi John McLaughlin & the 4th Dimension. Zaraz po nim na scenie pojawi się Jean-Luc Ponty, z zespołem.

John McLaughlin – legenda jazzowej gitary, współtwórca kultowych formacji Mahavishnu Orchestra i Shakti, muzyk zespołów Milesa Davisa, Ala Di Meoli i Paco De Lucia, Alexisa Kornera.
Jego muzyka obejmuje wiele gatunków jazzu, które łączył z elementami rocka, flamenco i bluesa, hinduską muzyką klasyczną i zachodnią muzyką klasyczną, by stać się jedną z pionierskich postaci muzyki fusion.
Został sklasyfikowany na 49 miejscu listy 100 najlepszych gitarzystów wszech czasów magazynu Rolling Stone, znalazł się także na liście 75 Great Guitarists magazynu Down Beat w kategorii Modern Jazz Maestros oraz na 63 pozycji listy 100 najlepszych gitarzystów magazynu Guitar World; Jeff Beck i Pat Metheny nazwali go  najlepszym żyjącym gitarzystą.
Solo McLaughlina z utworu Miles Beyond na albumie Live at Ronnie Scott 2017, nagranym przez formację John McLaughlin The 4th Dimension, zdobyło nagrodę Grammy w 2018 za najlepsze improwizowane jazzowe solo.

O swojej formacji The 4th Dimension sam Mclaughlin opowiedział w jednym z wywiadów :
„ Muzycy nadają nazwy zespołom od swoich nazwisk, brakuje im wyobraźni. A ja zawsze lubiłem wymyślać nowe nazwy, jakiś zewnętrzny odnośnik. Nie można zobaczyć przedmiotu w czwartym wymiarze, w matematycznym sensie. My żyjemy w czwartym wymiarze. Naszą dziedziną jest muzyka, a muzyka istnieje tylko w czasie i przestrzeni. Nasz zespół to kwartet - podoba mi się ta nazwa, bo zapada w pamięci.”
„Ten zespół istnieje już od kilku lat. Pierwsze koncerty graliśmy już co najmniej trzy, a może nawet cztery lata temu. Otrzymałem zaproszenie do udziału w programie wymiany kulturalnej na jednej z wysp na Oceanie Indyjskim koło Madagaskaru, La Reunion. To jest terytorium francuskie. Mają tam festiwal. Od pewnego czasu związany byłem z zespołem Shakti, robiłem różne nagrania z poetami, orkiestrą symfoniczną, ale zawsze wracałem w swojej muzyce do fusion, jeśli chcesz to tak nazwać.”

Jean Luc Ponty to  francuski skrzypek i kompozytor jazzowy, jeden z największych skrzypków w historii nie tylko jazzu, ale i muzyki w ogóle, człowiek, który przejął pałeczkę po Stéphane Grappellim i stanął w forpoczcie ekipy, która wyniosła skrzypce na nowy poziom,"wzorzec z Sevre muzyki fusion".
Miał zdecydowanie łatwiejszy start niż większość wojennego i powojennego pokolenia. Jego rodzice grali muzykę klasyczną - matka na fortepianie, ojciec na skrzypcach. Jean-Luc okazał się "cudowym dzieckiem". W wieku 16 lat został przyjęty do słynnego Conservatoire National Supérieur de Musique de Paris, które ukończył już dwa lata później, z najwyższym wyróżnieniem Premier Prix. W międzyczasie ojciec nauczył go grać także na klarnecie, a Jean-Luc skosztował również muzyki Milesa i Coltrane’a. Natychmiast został zatrudniony przez jedną z głównych orkiestr symfonicznych - Concerts Lamoureux, w której grał przez trzy lata. Będąc członkiem orkiestry, Ponty przyłączył się równocześnie do zespołu jazzowego, regularnie występującego na lokalnych imprezach. Grał z nimi na klarnecie i saksofonie. Rosnące zainteresowanie jazzowymi dźwiękami Milesa Davisa i Johna Coltrane'a zmusiło go do sięgnięcia właśnie po saksofon tenorowy.

Pewnej nocy, po koncercie z orkiestrą i wciąż w oficjalnym smokingu, Ponty znalazł się w lokalnym klubie tylko ze skrzypcami. I tak, w ciągu zaledwie czterech lat został powszechnie uznany za czołową postać skrzypiec jazzowych. W tym czasie Ponty prowadził podwójne życie muzyczne - próby i występy z orkiestrą, a potem jazz do czwartej nad ranem w klubach Paryża. Wymagania takiego harmonogramu ostatecznie postawiły go na rozdrożu. "Oczywiście, musiałem dokonać wyboru, więc zaryzykowałem z jazzem" – mówi.
Początkowo skrzypce okazały się przekleństwem - niewielu postrzegało ten instrument jako zajmujący legalne miejsce w nowoczesnym jazzie. Skrzypce przecież jeszcze niedawno były instrumentem, zarezerwowanym dla ludowych kapel. Ilu wielkich skrzypków znał jazz w latach 60., poza Stéphane Grappellim i Stuffem Smithem. Na jakich albumach, zaliczanych do ścisłego kanonu klasycznego jazzu, można było usłyszeć skrzypce? Ponty, ze swoim potężnym dźwiękiem, wyróżniał się frazowaniem bebopowym i mocnym stylem, na który bardziej wpłynęli waltorniści niż coś, czego wcześniej próbowano na skrzypcach. Nikt jeszcze nie słyszał czegoś podobnego. Krytycy powiedzieli wówczas, że "Ponty był pierwszym skrzypkiem jazzowym, który okazał się tak ekscytujący jak saksofonista".

Sława Ponty'ego rosła skokowo. W wieku 22 lat założył wraz z Rene Urtregerem kwartet jazzowy, który odniósł duży sukces na festiwalu w Antibes. W 1964 wydał swój debiutancki solowy album "Jazz Long Playing". Była to jednak muzyka przeszłości, powrót do dawnych, bebopowych czasów.
Następnie wydał album z koncertem z 1966 - "Violin Summit".Ponty, grający na żywo w Bazylei z takimi znanymi muzykami, jak Stéphane Grappélli i Stuff Smithokazał się dużą sensacją.
Kolejnym krokiem było podpisanie kontraktu z niemiecką wytwórnią Saba, która gromadziła młode, nowocześnie grające talenty ze Starego Kontynentu. Nagrał dla nich świetną płytę "Sunday Walk" (1967) - pierwszą współpracę Nielsa-Henninga Orsteda Pedersena i Ponty'ego, postępową, jeśli chodzi o technikę gry na skrzypcach oraz album "More Than Meets the Ear", wkraczający powoli w nową erę, z akcentami free, z nietypowymi zabiegami aranżacyjnymi, a także z coverem beatlesowskiego "With a Little Help from My Friends".
Znakomitych muzyków w kręgu młodej, jazzowej awangardy końca lat 60. było wielu, ale mało któremu udało się przebić. Ponty miał, oprócz talentu, także i szczęście. Podczas koncertów na zachodnim wybrzeżu USA ktoś postanowił ustawić go na scenie z obiecującym pianistą,George'em Duke'em. Chociaż obaj panowie świetnie bawili się, grając popularne tematy, jak "Cantalope Island", miks elektrycznego piania i elektrycznych skrzypiec zrobił furorę. Koncertowe nagranie, wydane jako "The Jean-Luc Ponty Experience" - to jeden z protoplastów jazz-rocka.
Nagranie nie przyniosło co prawda Ponty'emunatychmiastowej sławy, ale obaj muzycy mieli szczęście raz jeszcze - na jednym z koncertów siedział Frank Zappa. Niedługo potem wskoczyli z nim do studia i zagrali na "Hot Rats" (1969) - dziś albumie o statusie kultowego.
Zappa z kolei napisał i zaaranżował dla Ponty'ego szereg absolutnie genialnych utworów, m.in. do solowego albumu Jeana-Luca "King Kong" (1970).
W 1972 Elton John zaprosił Ponty'ego do udziału w jego płycie "Honky Chateau".
W ciągu jednego roku, ponaglany przez Franka Zappę i jego zespół The Mothers of Invention, którzy chcieli, aby przyłączył się do ich trasy koncertowej,Ponty wyemigrował wraz z żoną i dwiema córeczkami do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkał w Los Angeles. Odbył wówczas z Zappą długą trasę - "Road Tapes, Venue #2" oraz udzielał się w utworach, które trafiły na fantastyczne albumy - "Over-Nite Sensation" (1973) i "Apostrophe (*)" (1974).
Potem ponownie odezwał się John McLaughlin, który na początku 1974 rozwiązał zespół, by za chwilę stworzyć nową Mahavishnu Orchestra. Ponty przyjął zaproszenie i nagrał z gitarzystą jeden z najbardziej powalających albumów lat 70. - "Apocalypse" (1974).
Zaraz po tym ruszył z McLaughlinem w trasę, trwającą do 1975, która jest do dziś uznawana za jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie przydarzyły się muzyce jazzowej.
Ponty szybko dostał propozycję dołączenia do Return to Forever, z czego grzecznie zrezygnował, bo pojawił się także kontrakt solowy z wytwórnią Atlantic, który rozpoczął absolutnie nowy rozdział w muzyce fusion.

Muzyka lat 1975-1980 - to biblia jazz-rocka. Ponty znalazł idealną formułę na połączenie jazzu z elektrycznymi, nowoczesnymi formami, kojarzącymi się z tym, co wyczyniali przedstawiciele rocka progresywnego. Do tego dobierał genialnych współpracowników, którzy idealnie realizowali jego koncepcje. Na przypomnienie zasługuje geniusz syntezatorów - Allan Zavod. Częścią tego sukcesu była po części elektronika, a konkretnie rozmaite efekty, które ogromnie rozwijały możliwości gry na skrzypcach. Sam Ponty szybko zresztą zaczął interesować się instrumentami klawiszowymi, w jego muzyce pojawiały się elementy ambientu czy nowoczesnej elektroniki. Z pozytywnym efektem eksplorował nowe rejony muzyki. Przez następną dekadę Ponty koncertował na całym świecie i nagrywał kolejne albumy, z których wszystkie osiągnęły pierwszą piątkę listy Billboard Jazz, sprzedając się w milionach egzemplarzy. Jego wczesne nagrania dla wytwórni Atlantic, takie jak "Aurora" i "Imaginary Voyage" z 1976, mocno ugruntowały pozycję Ponty'ego jako jednej z czołowych postaci w rozwijającym się w Ameryce ruchu jazz-rockowym.
Znalazł się wśród 40 najlepszych w tej dziedzinie w 1977 z albumem "Enigmatic Ocean" i ponownie w 1978, z "Cosmic Messenger".
W 1984 Louis Schwarzberg wyprodukował wideo "Individual Choice", z poklatkowymi obrazami do muzyki Ponty'ego. W ten sposób, wraz z Herbie Hancockiem,Ponty stał się jednym z pierwszych muzyków jazzowych, którzy mieli fusion jazzowy teledysk.
Lata 80. były jednak bezlitosne - granica między ciekawymi brzmieniami elektroniki a kiczem była cienka. Ponty stąpał po lodzie, który raz elegancko się trzymał, a raz pękał. Nagrywał przyzwoite, ale coraz dalsze od dawnych lat świetności albumy. Ostatnie dwie dekady XX w. nie były już tak płodne, ale Francuzowi udało się cały czas trzymać fason. Kolejne płyty - to wciąż miłe reminescencje dawnych, jazz-rockowych pomysłów. To samo dotyczy koncertów. W 1991 na albumie "Tchokola" Ponty połączył akustyczne i elektryczne skrzypce po raz pierwszy z potężnymi polirytmicznymi dźwiękami Afryki Zachodniej.
W 1993 Ponty wrócił do Atlantic z albumem "No Absolute Time".
W 1995 dołączył do gitarzysty Ala Di Meoli i basisty Stanleya Clarke'a, by nagrać akustyczny album "The Rite of Strings”.
W 2004 ukazało się pierwsze DVD Ponty'ego - "Luc Ponty in Concert", które zawiera koncert na żywo, nakręcony w Warszawie podczas Jazz Jamboree w 1999, zmiksowany z dźwiękiem przestrzennym Dolby 5.1, i wydany z dodatkowymi materiałami, w tym z 11-minutowym filmem z podróży i kulisami sceny.
W 2005 Ponty wystąpił z nowym projektem o nazwie Trio!, we współpracy ze Stanleyem Clarke'em na kontrabasie i Bélą Fleckiem na banjo.
To tylko niektóre z wielu projektów,które Ponty realizuje od lat.
Jedno jest pewne.
Jean-Luc Ponty, dzisiaj już 77-letni starszy pan,niewątpliwie króluje nad francuską sceną jazzową,a jego muzyka ściąga na koncerty fanów z całego świata.

CO? – 61. Jazz Jamboree- dzień 4
KTO? – John McLaughlin & the 4th Dimension
: John McLaughlin, Gary Husband, Etienne Mbappe, Ranjit Barot / Jean-Luc Ponty, Jean Marie Ecay, William Lecomte, Guy Nsangué Akwa, Damien Schmitt
GDZIE? – Klub Stodoła, Warszawa
KIEDY? – 27/10/2019; 19:00
BILETY? – 120 zł - 170 zł

Tagi: