Oscar Pettiford

Lee Konitz with Warne Marsh

Warne Marsh i Lee Konitz! Duet idealny, tak jak idealnym duetem był Charlie Parker i Dizzy Gillespie, Ornette Coleman i Don Cherry, Charlie Mingus i Dannie Richmond, albo frontmami The Modern Jazz Quartet John Lewis i Milt Jackson.Wszyscy nagrywali dla Atlantic, choć Warne Marsh i Lee Konitz spośród nich zdecydowanie najmniej. Mimo to to właśnie w katalogu firmy Ahmeta Erteguna znajduje się jedna z najświetniejszych pozycji dokumentujących wieloletnią współpracę tych wyśmienitych saksofonistów.

Erik Friedlander składa hołd Oscarowi Pettifordowi

„Kiedy jesteś improwizującym wiolonczelistą nie masz za bardzo okazji do kontemplowania historii wiolonczeli, ani też od kogo się uczyć. Saksofoniści, gitarzyści mają inaczej. Lista muzyków o których grze możesz rozmyślać jest długa, podczas gdy wiolonczelistów było w historii niewielu. Fred Katz, Abdul Wadud i bardziej współcześni instrumentaliści jak Hank Roberts czy Ernst Reijseger. Oczywiście są też inni, ale naprawdę niewielu.”

Właściwie to miałem zostać tylko na chwilę - Sonny'ego Clarka w dniu 84 urodzin wspomina Piotr Jagielski

Piorun trafił Sonny’ego Clarka w ciemnym zaułku nowojorskiej ulicy 13 stycznia 1963 roku. Pianista miał ledwie 32 lata, przez dwie noce poprzedzające nieszczęście nie zmrużył oczu, grając koncerty w restauracji hotelu Alvin położonej przy Broadwayu. 13 stycznia temperatura była zbyt wysoka, by wytrzymał ją Sonny Clark i jego słabowity organizm, wycieńczony latami alkoholowo-narkotykowego nadużycia. Nowojorskie lato, rozlewające skwar między betonowe budynki i groźnie wyglądające wieżowce, opanowało miasto; nie było się nawet gdzie przed nim schować.