Eric Dolphy

Bobby Hutcherson - człowiek, który tchnął w wibrafon nowego ducha.

Wibrafon to zabawny instrument, który chyba wszyscy kochają, a mało kto traktuje tak całkiem serio. Kochali go niemal wszyscy: od pionierów jazzu, przez awangardę aż do grunge'u. Jednak muzycy grający na tym skomplikowanym instrumencie, który wydaje się jednocześnie dziecinnie prosty, nie byli nigdy gwiazdami, wielkimi liderami muzycznych rewolucji. Z pewnością byli jednak głęboko poważani, szczególnie przez kolegów po fachu. Ci nie mieli wątpliwości co do roli wibrafonu w procesie rozwoju muzyki.

Gunther Schuller - człowiek, który wymyślił trzeci nurt

Gunther Schuller powtarzał swoim kolegom-akademikom: trzeba porzucić na zawsze intelektualizowanie muzyki, jej analizę dla samej analizy. Trzeba w zamian pisać muzykę, która może trafić do szerokiej publiczności. Przekonywał do wychodzenia na przeciw słuchaczowi, choć sam był przecież wybitnie wykształcony, obyty z branżowym żargonem i wywodził się z tradycji Drugiej Szkoły Wiedeńskiej, wynoszącej pod niebiosa dysonanse, dodekafonię i inne zabiegi, prowadzące właśnie do wyalienowania zagubionego słuchacza. 
 

Evenings at the Village Gate

Jest 1961 rok. John Coltrane wystepuje w klubie Village Gate. To miesięczna rezydencja. Składy się zmieniaja, a wśród muzyków towarzyszacych jest Eric Dolphy. I to jest clou tamtego i wydarzenia koncertowego, i wydanej niedawno płyty CD, która zapewne traktowana będzie jako wydarzenie, że ho ho.Nagrania objęte tytułem Evenings at the Village Gate zostały odkryte niedawno w The New York Public Library for the Performing Arts. Dokonał ich realizator nagrań Rich Alderson, w ramach testu nowego systemu dźwiękowego klubu.

Sonny Simmons - jak feniks z popiołów

“Od zawsze dużo bardziej inspirowała mnie natura niż konkretni muzycy. Wyjątkiem był Charlie Parker, bo brzmiał dla mnie niczym ptak” - tak Sonny Simmons w dosyć przewrotny sposób opowiadał o tym, co wywarło na nim największy wpływ w wywiadzie udzielonym serwisowi muzycznemu All About Jazz. Z drugiej jednak strony słowa wypowiedziane przez tego amerykańskiego saksofonistę można traktować zupełnie na serio, wszak urodził się na głębokiej prowincji, z dala od cywilizacji, w małym miasteczku w stanie Luizjana.

Impresja na 92 urodziny Andrew Hilla

Wszystko zaczęło się przez kompletny przypadek. Moja znajomość, która miała później okazać się głęboką przyjaźnią, z Andrew Hillem, zaczęła się przez pomyłkę. Aż wstyd się przyznać – choć wszystko wydarzyło się kawałek czasu temu i być może nie muszę czuć już takiego wstydu jak tego dnia, kiedy wziąłem Andrew Hilla za Herbiego Hancocka. A wszystko z winy Dona, w którego nowojorskim mieszkaniu znalazłem płytę, której okładkę znałem, choć samej płycie nie poświęciłem wówczas wystarczającej uwagi.

Free Jazz

Nawet nie będę udawał, że potrafię słuchać tej płyty, choć jednocześnie (i paradoksalnie) to jeden z moich ulubionych albumów a z całą pewnością jeden z najważniejszych, najbardziej znaczących w historii muzyki jazzowej. Płyta Ornette'a Colemana, śmiałego, brawurowego anarcho-rewolucjonisty jest dokumentem przede wszystkim przemian intelektualnych. Colemanowi udało się niemożliwe – przekroczyć barierę instrumentu.

Cichy geniusz - Reggie Workman@85

Reggie Workman jest jednym z „cichych geniuszy” muzyki jazzowej – artystów, o których niestety nie mówi się tak często, jak należy. Workman to nie tylko wielki kontrabasista, ale również znakomity kompozytor i nauczyciel. Wzór elegancji i klasy – zarówno na scenie, jak poza nią. Nazwisko profesora Reginalda Workmana powinno wymieniać się jednym tchem obok Mingusa, Chambersa, Garrisona , Cartera i innych geniuszy kontrabasu.

Eric Dolphy - muzyk idealny i kompletny. Dziś miałby 94 lata

Podobno na kilka tygodni przed śmiercią muzyka, dziennikarz zapytał go dlaczego nigdy nie spróbował grać czegoś „przyjemniejszego dla ucha”, bardziej mainstreamowego, czym mógłby podbić szerszą publiczność i zyskać sobie silniejszą pozycję. Dolphy zniesmaczył się a potem odpowiedział z powagą: „Prędzej umrę niż zagram coś, co do czego nie będę miał pełnego przekonania, że tak powinna brzmieć muzyka.” 29 czerwca, niedługo po udzieleniu tej odpowiedzi, zmarł w berlińskim szpitalu. Okoliczności nie są do końca jasne.

Horace Tapscott – wielki niedoceniony kreator

"Music, Music, Great Black Music!" - śpiewają członkowie Art Ensemble of Chicago, kiedy w finale ich koncertów pojawia się hymn drugiej chicagowskiej awangardy, zatytułowany „Odwalla”. Tak, wielka czarna muzyka pewnie już na zawsze w pierwszym odruchu kojarzyć się będzie z pięknym, fascynującym i trwającym do dziś ruchem AACM – Association For The Advancement of Creative Musicians. I słusznie, że tak jest. Zapoczątkowana w połowie lat 60.

Dominik Strycharski - wyjść poza swoją comfort zone - wywiadu cześć druga

Spodziewam się, to też część Twojego języka muzycznego. Czym natomiast jest twój dziennik muzyczny?

Strony