Wizja muzyki Stanisława Słowińskiego

Autor: 
Paulina Biegaj
Autor zdjęcia: 
Kuba Gołąb

Najpierw zaskakiwał awangardowymi muzycznie projektami. Potem pojawił się w konkursie im. Zbigniewa Seiferta. Tam też nas zaskoczył. Wykonaniem „Birds”. Po jazzowym debiucie, gdy jednak nie spodziewaliśmy się takiego jazzu, jakiego można było się spodziewać, znów zaskakuje. Stanisław Słowiński Quintet właśnie pracuje nad swoją pierwszą płytą. O niej, a także o muzycznej drodze do niej, rozmawiam z twórcą kwintetu.

 

Jaki jest początek Twojego najnowszego projektu - kwintetu sygnowanego twoim nazwiskiem?

Od dłuższego czasu narastała we mnie potrzeba skonstruowania składu, z którym mógłbym zaprezentować autorską wizję muzyki, improwizacji, interakcji między muzykami. Teraz udało mi się zebrać muzyków, dzięki którym jest to możliwe. Kwintet współtworzą: Zbyszek Szwajdych - trąbka, Michał Salamon - piano, Justyn Małodobry - kontrabas i Max Olszewski - perkusja. Jestem im ogromnie wdzięczny, bo porozumienie, jakie udało nam się osiągnąć pozwala mi osiągnąć komfort i swobodę działania. Mogę skupić się na tym, co pragnę, by nasza muzyka niosła.

 

Jej gatunek ma być całkowicie oryginalny? Wasz?

Kompozycje, które znajdą się na albumie, są mojego autorstwa, tak więc moja koncepcja spina pod pewnymi względami ten materiał w całość. Jednocześnie podczas pracy nad poszczególnymi utworami chcę zapewnić wszystkim tyle swobody, ile to tylko możliwe, zachowując jednak rys, charakter, który danej kompozycji nadałem. Wielkim walorem tej formacji jest wielka różnorodność stylistyk, w jakich się poruszamy i z jakich czerpiemy inspiracje. Wystarczy rzucić okiem na projekty, w których gramy, F.O.U.R.S Collective (Michał, Zbyszek), The Flash! (Max), Lennox Row (Justyn), Gadabit (Justyn, Maks, ja). To jedynie kilka z wielu zespołów, które współtworzymy. Zależy mi na tym, żeby doświadczenia wyniesione z poruszania się po wielu, często bardzo odległych, muzycznych rzeczywistościach, kształtowały muzykę, pozwalały jej rozwijać się w kierunku zupełnie unikalnym, możliwym tylko dla tej jednej, konkretnej konfiguracji osobowości.

 

Artysta chyba w ogóle powinien tworzyć i grać po swojemu, nie patrzeć na wzory…

Trzeba oddzielić inspirację wzorcami od ich odtwarzania. Każdy musi sam odnaleźć swoją drogę gdzieś na styku kreacji i odtwórstwa. Mi bliższa jest ta zorientowana bardziej na proces kreacji. Szanuję i doceniam twórczość muzyków, którzy odnajdują się, specjalizują w poruszaniu się po materiale osadzonym w jednym konkretnym gatunku muzycznym - w ten sposób można osiągnąć niesamowite efekty! Ja jednak najlepiej odnajduję się tam, gdzie stylistyki się łączą, mieszają. Moim największym marzeniem jest wypracowanie własnego, unikalnego języka muzycznego. Takiego, który pozwala się rozpoznać po pierwszych dźwiękach utworu. Nad tym pracuję za każdym razem, kiedy biorę do ręki skrzypce.

 

To bardzo osobista, emocjonalna wizja muzyki.

Tak! Przekazywanie emocji za pomocą dźwięku to dla mnie jeden z fundamentów muzyki. Zarówno podczas komponowania, jak i podczas gry, improwizacji staram się skupić na ładunku emocjonalnym, który niesie muzyka. Najwięcej radości daje  mi w niej możliwość komunikowania  się z innymi muzykami, z publicznością. To jest możliwe jedynie poprzez otwarcie się na własne emocje, uczucia. Naprawdę unikalne dźwięki można odnaleźć wsłuchując się w interakcję kompozycji z emocjami wykonujących ją muzyków. W taki sposób odkrywamy światy, do których na codzień nie ma dostępu.

Skoro tak, to czy można powiedzieć, że zwłaszcza podczas koncertów, chcecie swoimi dźwiękami prowadzić słuchaczy tak, aby mieli wrażenie, że uczestniczą w tym, co wydarza się na scenie?

Nie chodzi o wrażenie. Słuchacze realnie uczestniczą w tym, co dzieję się na scenie. W muzyce, a zwłaszcza w muzyce improwizowanej, piękna jest jej niepowtarzalność. Nie zdarzają się dwa takie same dźwięki, dwa takie same wykonania jednego utworu. Tu właśnie ogromna rola publiczności - podczas koncertu gra muzyków jest kształtowana przez reakcje, odbiór słuchających. Odbiór muzyki z nagrań jest oczywiście diametralnie inny, niż na żywo, ale nie mniej wartościowy. W przypadku muzyki z dużą ilością improwizacji zyskujemy tu dodatkowy walor, możemy przyjrzeć się wszelkim płaszczyznom nie tylko utworu, ale tego jednego, niemożliwego przecież do powtórzenia, wykonania. Z każdym  przesłuchaniem nagranie nabiera nowej wartości; słyszymy detale, których nie zauważamy przy pierwszym zetknięciu się z utworem, zagłębiamy się w muzykę coraz bardziej.

 

Brzmienie twojego kwintetu może zaskakiwać tych, którzy spodziewali się wpływów muzyki, jaką zajmowałeś się wcześniej...

Tak jak wspomniałem, wszyscy w zespole mamy doświadczenie w graniu bardzo różnorodnej stylistycznie muzyki; mnogość inspiracji, ich wpływ na materiał, nad którym pracujemy, będą z pewnością słyszalne. W przypadku kwintetu jego brzmienie jest składową mojej wizji poszczególnych utworów i całego materiału jako całości oraz pracy nad nim podczas prób. Wyklarowało się ono w naturalny sposób. Nie jestem zwolennikiem ubierania muzyki w ramy gatunków, stylistyk, zdecydowanie natomiast zwolennikiem eksperymentów z ich miksowaniem, przetwarzaniem. Na nadchodzącej płycie echa jazzu będą z pewnością wyraźnie słyszalne, ale oprócz nich znajdzie się miejsce dla inspiracji szerokim wachlarzem gatunków. Od improwizacji intuitywnej, przez punk, po synth pop.

Powracając do tego, co powiedziałeś o indywidualnym języku przekazu emocji, odnosi się to nie tylko do muzyki kwintetu, ale również do Twojej solowej gry na skrzypcach...

Gra solowa jest dla mnie szczególnie ważna - niczym nieograniczona przestrzeń dla dźwięku, frazy, to wielkie możliwości, ale i wielka odpowiedzialność. Najbardziej dla mnie inspirujące jest wsłuchanie się w brzmienie skrzypiec. Wydobycie, a przede wszystkim świadome poznanie tysięcy kolorów, odcieni, faktur, które można znaleźć w każdym pociągnięciu smyczka to zadanie na wiele lat. Chcę skupić się na wydobyciu z instrumentu jego maksymalnego potencjału. Nie tylko pod względem harmonii, skali, fraz, ale właśnie całego bogactwa brzmienia, które stanowi wartość samą w sobie. Ta kwestia jest w skrzypcowej muzyce improwizowanej często traktowana drugorzędnie. Uważam to za duże zaniedbanie. Dla mnie dbałość o dźwięk to sprawa absolutnie pierwszoplanowa.

Na pierwszym planie z kolei w kwintecie połączenie skrzypiec z trąbką...

To połączenie fascynowało mnie już od dłuższego czasu. Pracujemy ze Zbyszkiem nad tym, aby osiągnąć taki rodzaj dźwiękowej komunikacji, żeby skrzypce i trąbka wzajemnie się uzupełniały. Nie jest to łatwe, bo nasze instrumenty mają zupełnie inną specyfikę, ale przez to właśnie poszukiwanie wspólnego kształtowania, prowadzenia frazy jest tak inspirujące.

Co dają Ci utwory Zbigniewa Seiferta, z którymi zetknąłeś się przy okazji udziału w Konkursie im. Zbigniewa Seiferta?

Szalenie dużo. Zmieniły pod wieloma względami moje myślenie o sposobie gry, improwizacji na skrzypcach. Są to utwory wyrazowo bardzo mi bliskie, szczególnie utwory solowe. Pozwalają podczas ich wykonywania wznieść się ponad myślenie techniczno - strukturalne.  Podoba mi się w nich także przekraczanie granicy bezpieczeństwa, ryzyko. Bardzo lubię połączenie jazzowego myślenia harmonicznego z chwytami typowo skrzypcowymi charakterystycznymi dla klasycznej skrzypcowej literatury. Szalenie podoba mi się w końcu to, że Zbigniewa Seiferta w jego utworach nie można pomylić z nikim innym. Są unikatowe.

A skąd decyzja zagrania podczas koncertu laureatów utworu solowego - bez wsparcia sekcji?

Była wynikiem mojej fascynacji albumem, z którego pochodzi ten utwór . Płyta "Solo violin" Seiferta to absolutny unikat fonograficzny. Seifert wyniósł na nim solową grę skrzypcową na zupełnie nowy poziom. Nieprawdopodobnie wysoki poziom. Utwór "Birds", który zagrałem na wspomnianym koncercie pochodzi z tego właśnie albumu. Jest niezwykle inspirujący. Temat daje świetne "odbicie" do części otwartej, improwizowanej. Kiedy przygotowywałem się do konkursu praca nad nim bardzo mnie wzbogaciła, otworzyła w moim postrzeganiu muzyki drogi, o których istnieniu wcześniej nie wiedziałem. Skupiam się teraz na pogłębianiu tych doświadczeń. Muzyka Seiferta pozwala mi w poszukiwaniach własnego muzycznego języka. Ma więc wielki wpływ na materiał, który znajdzie się na nadchodzącym albumie kwintetu.

Czy oprócz niej możemy się spodziewać w najbliższym czasie innych płyt z Twoim udziałem?

Oprócz debiutu z kwintetem w tym roku planuje jeszcze co najmniej trzy wydawnictwa orbitujące wokół muzyki improwizowanej, ale zataczające bardzo duże kręgi. Różnorodność składów i stylistyk będzie spora!

Bardzo dziękuję Ci za rozmowę!