Nowe sposoby słuchania, grania i tworzenia – wywiad z Albertem Cirera

Autor: 
Andrzej Nowak (http://spontaneousmusictribune.blogspot.com/)
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Rezydujący w Lizbonie, kataloński saksofonista Albert Cirera, krok po kroku, staje się coraz bardziej wyrazistą postacią na europejskiej scenie muzyki improwizowanej. Za nim kolejny udany rok. Z polskiej perspektywy ciekawym zdaje się fakt, iż dwie jego ubiegłoroczne produkcje  - być może najbardziej frapujące - ukazały się dzięki inicjatywie krajowych wydawców. Myślę tu o płycie The Liquid Trio "Plays Bernoulli" (z Agusti Fernandezem i Ramonem Pratsem, Fundacja Słuchaj!), a także o jego pierwszej solowej płycie "Lisboa's Work" (Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune Series). Dodatkowo muzyk gościł po raz pierwszy w naszym kraju na koncertach, a także uczestniczył w kilku interesujących sesjach nagraniowych. Zatem nie pozostaje nam nic innego, jak oddać mu głos, by osobiście podsumował ostatnie dwanaście miesięcy jego drogi artystycznej.

Czy mógłbyś podsumować cały rok 2017? Nagrania, ważne występy i inne wydarzenia, które sprawiły, że jesteś lepszym improwizatorem niż wcześniej.

Podsumowanie 2017 roku nie będzie łatwe, ponieważ był to dla mnie świetny rok, z mnóstwem udanych koncertów, pełen nowych doświadczeń. Mogę choćby wskazać nagranie i spotkanie z Florianem Stoffnerem w marcu. To niesamowite, gdy spotykasz bratnią duszę, tak w aspekcie muzycznym, jak i życiowym. Także koncerty i nagrania z Liquid Trio i Quintet. W styczniu zagraliśmy trzy koncerty, które sprawiły, że zmieniłem sposób gry, a przynajmniej mogłem poeksperymentować z nowym sposobem gry, którego szukałem. Bardziej spokojnym sposobem, tak myślę. Również dziesiąta rocznica DUOT z naszymi dwoma koncertami, które trwały po dziesięć godzin. Te dwa doświadczenia zmieniły mnie w pewien sposób. Były wyjątkowe. Również wydanie "Suite Salada"*), które stało się najlepszą płytą roku wg krytyków największego czasopisma muzycznego Katalonii. Oczywiście płyta solowa i to, w jaki sposób Agustí Fernandez pomógł mi odnaleźć mój głos w tym nagraniu. Jestem bardzo zadowolony z wyniku. I jeszcze wiele innych wydarzeń, o których nie mogę sobie przypomnieć lub takich, o których moglibyśmy rozmawiać przez całą noc. Faktycznie rok 2017 był bardzo „produktywny” i jestem bardzo szczęśliwy z tego, co się w nim wydarzyło.

Rok 2017 przyniósł także kompilacyjną płytę Twoich niezwykłych nagrań duetowych pod nazwą "Croniques", które wcześniej były dostępne jedynie w plikach na stronie Discordian Records. Czy możesz przybliżyć nam tę serię, a jednocześnie dodać, czy planujesz ją kontynuować?

Cóż, ta kompilacja nie była planowana na początku serii „Croniques”. Chciałem tylko poeksperymentować, wykorzystać nową dla mnie sytuację i nagrać duety z muzykami, z którymi spotykałem się w pierwszym roku swojego zamieszkiwania w Portugalii. Takimi, jak Olle Vikstrom, który był tu na wymianie Erasmusa, a Johannes Nastesjö skontaktował nas ze sobą. Z kolei, Ulrich Mitzlaff i Carlos Zingaro byli rekomendacjami mojego przyjaciela i mentora Agusti Fernandeza, a już po pierwszym spotkaniu z nimi zdałem sobie sprawę, dlaczego. No i w końcu Alvaro Rosso, który był basistą, który mieszkał w Barcelonie przez jakiś czas i zawsze mieliśmy dobry kontakt i muzyczne relacje.

Pod koniec nagrywania czwartego z duetów pomyślałem, że kompilacja na CD byłaby ciekawym rozwiązaniem. Poprosiłem więc Rui Eduarda Paesa, jednego z najlepszych krytyków muzycznych w Portugalii, o dokonanie selekcji i napisania „liner notes”. Zgodził się, a ja po roku zbierania środków na produkcję płyty, wydałem tę kompilację. Teraz pracuję także nad wydaniem płyty dla Discordian z fragmentami dwóch koncertów, które nagraliśmy całą „kronikarską” piątką w październiku ubiegłego roku. To było naprawdę miłe doświadczenie, spotkać tych wszystkich muzyków w tym samym momencie i improwizować wspólnie. Jestem naprawdę zadowolony z tych dwóch koncertów.
 
Zastanawiałem się nad kolejnym zestawem czterech nagrań duetowych, ale w sumie myślę, że będą to różne nagrania duetowe, w różnych wytwórniach i z różnymi muzykami ... 2018 będzie rokiem duetu!

Powiedz nam więcej o pracy w improwizującym duecie. Co jest ważne, co musi się stać, aby dany duet był naprawdę udany? Czy wcześniejsze ustalenia pomiędzy muzykami są ważne, czy polegasz tylko na instynkcie?

Naprawdę nie wiem, co musi się stać, by duet był naprawdę udany. Ale w przypadku duetów, to dla mnie najlepszy sposób na poznanie muzyka i tworzenie naprawdę nowej muzyki. Duet to bezpośrednia rozmowa, bezpośrednia wymiana i konfrontowanie wzajemnych pomysłów. Czy duet działa, czy jest świetny, czy też nie działa, natychmiast to czujesz. Jak do tej pory wszyscy muzycy, z którymi gram są świetni i jestem bardzo zadowolony z tego, jak zmieniają się pomysły w trakcie grania z tym, czy innym muzykiem i jak każdy z nich pokazuje mi nowe ścieżki lub nowe sposoby słuchania, grania i tworzenia.

Nie lubię rozmawiać o muzyce przed sesją nagraniową lub koncertem, muzyka mówi sama za siebie. Musisz być cierpliwym i posłuchać, jak drugi muzyk gra i słucha, a potem spróbować znaleźć wspólny punkt, w którym oboje możecie czuć się swobodnie i  w komfortowych warunkach tworzyć nową muzykę. To jedna z najpiękniejszych rzeczy w improwizacji - czuć i cieszyć się z tego procesu. Jedyną rzeczą, którą zawsze sugeruję w sesjach nagraniowych, nigdy w trakcie występów na żywo, jest to, by pod koniec nagrywania duetu, próbować zagrać kilka małych improwizacji, takich jak „Japanese1/ Haikus”, nie więcej niż 2 minutowych pomysłów. Bardzo lubię ten moment, w którym pojawiają się pełne koncentracji rozwiązania.

W ubiegłym roku po raz pierwszy koncertowałeś i nagrywałeś muzykę w Polsce. Podziel się z nami wrażeniami z koncertów, a także sesji nagraniowych z polskimi muzykami.

Tak, byłem naprawdę szczęśliwy, że mogę po raz pierwszy zagrać w Polsce! Najpierw był solowy koncert i duet z Witoldem Oleszakiem w Poznaniu. Było naprawdę miło! Nagraliśmy także z Witoldem trochę materiału i mamy nadzieję, że wyjdzie z tego fajna duetowa płyta, z naprawdę interesującą muzyką. To było naprawdę nasze pierwsze spotkanie, te w studiu! Potem pojechałem do Krakowa, aby nagrać w duecie z Rafałem Mazurem. Znamy się już z naszego koncertu na festiwalu Vic Jaz, tego z Liquid Quintet. Również bardzo udane nagranie! Następnie udałem się do Warszawy, aby zagrać koncert Liquid Quintet z Agusti Fernandezem, Ramonem Pratsem, Rafałem Mazurem i Arturem Majewskim. Koncert był fantastyczny i naprawdę „rozpłynąłem” się w skupionej publiczności i całym Festiwalu Ad Libitum, przynajmniej w trakcie tych dwóch dni, w których mogłem uczestniczyć. A na koniec wybraliśmy się z kwartetem, już bez Agustiego, by zagrać w Łodzi. W nowej kawiarni. To też był fajny koncert, szkoda, że ​​niewiele osób przyszło na ten występ. W sumie był to bardzo intensywny tydzień w Polsce, dużo dobrej muzyki i świetni muzycy, których mogłem poznać! Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę. Najprawdopodobniej będę grał i nagrywał w Krakowie, z nowym projektem, którym jestem niezwykle podekscytowany. Ale na razie wolę nie nastawiać się na zbyt wiele. Poczekajmy, co się wydarzy!

Albert, wróćmy do twojego pierwszego solowego albumu "Lisboa's Work". Powiedz nam więcej o pracy nad tą płytą. Wiem, że nagrałeś dużo materiału. Miałem okazję posłuchać go po wstępnej selekcji. Do dziś nie wiem, jak udało ci się dokonać tak dobrego wyboru tych jedenastu utworów, które ostatecznie słyszymy na albumie.

Nagrałem solową płytę w moim domu. Mam małe, wyizolowane studio, w którym ćwiczę. Na albumie chciałem uzyskać jego suche brzmienie, by uniknąć pogłosu, charakterystycznego dla większości solowych albumów. Mój przyjaciel pożyczył mi mikrofony i całe niezbędne oprzyrządowanie, a potem zacząłem nagrywać. Nagrywanie, słuchanie, nagrywanie, słuchanie, chodzenie, słuchanie, nagrywanie itp. Przez pięć dni. Po tym wszystkim miałem 75 kawałków, zdecydowanie za dużo! Zrobiłem więc pierwszą selekcję i zostało mi 40, mniej więcej. Gdy zacząłem robić ostateczną selekcję, okazało się, że jest to dla mnie zbyt trudne. Pewnego dnia rozmawiałem o tym z Agustim Fernandezem i on wspomniał, że miał ten sam problem z drugą solową płytą, ale ostatecznie pomógł mu przyjaciel i niesamowity muzyk Peter Kowald, który dokonał finalnego wyboru. Poprosiłem więc Agustiego, czy chciałby zrobić to samo, co Peter, a on się zgodził, stając się dzięki temu, artystycznym producentem płyty. Po miesiącu wysłał mi swoją selekcję. Dyskutowaliśmy trochę, wymieniliśmy tylko jeden utwór, na który się nie zgodziłem, zatem cała ciężka praca i pomysł oraz koncepcja płyty są konsekwencją tego, co Agusti wysłuchał. Wydaje mi się, że dobrze jest mieć „zewnętrzne uszy” do słuchania własnej muzyki. Zresztą, jeśli jest to pierwsza solowa płyta, masz mnóstwo wątpliwości i pytań, zatem mieć kogoś takiego, jak Agusti, to coś wspaniałego. Także i ja wiele się z tego nauczyłem, jak tworzyć listę utworów na płytę, jak utworzyć opowieść, jak połączyć jeden element z drugim. Dzięki Agustí !!!

Albert, grasz prawie wyłącznie na saksofonie tenorowym i sopranowym. Kiedyś powiedziałeś mi, prawdopodobnie po twoim solowym koncercie w Poznaniu zeszłej jesieni, że kiedy grasz na saksofonie sopranowym, zawsze wiesz, co będziesz grał dalej. Jednak, gdy improwizujesz na saksofonie tenorowym, twoja głowa kipi tysiącami pomysłów na dźwięk, a ty nie zawsze wiesz, co będzie dalej. Czy możesz to skomentować?

Cóż, nie pamiętam tego dokładnie, w sumie, to nie jest do końca prawda. Mam podobne doznania, zarówno z tenorem, jak i sopranem. To, co mogę powiedzieć o różnicy w podejściu do tenoru i sopranu, to jedynie to, że ćwiczę o wiele bardziej na tenorze niż na sopranie. Dzięki temu na tenorze mogę zaryzykować znacznie więcej niż na sopranie, gdyż jak sądzę, w jakiś sposób mam większą kontrolę nad tym, co nieoczekiwane. Ale z sopranem ryzykuję cały czas, ponieważ nie mam takiej "kontroli", jaką mam z tenorem. Jednak lubię to poczucie braku kontroli nad tym, co robię z obydwoma saksofonami. Właściwie, to tak naprawdę nie wiem, czy wiem, co chcę robić, czego nie, z tymi dwoma instrumentami, po prostu siedzę głęboko w „konkretnej” chwili.

Proszę, powiedz nam na koniec naszej rozmowy, nad czym obecnie pracujesz, jakie są Twoje plany na wydanie nowych płyt, no i co jest dla nas niezwykle ważne, kiedy wybierasz się ponownie do Polski na koncerty?

Cóż, teraz pracuję nad wieloma nowymi płytami, głównie w duecie. Jak już powiedziałem, ten rok będzie rokiem duetowym. Ale właśnie teraz nagrywamy też z AAA (Abdul Moimeme i Alvaro Rosso, i ja), także współpraca DUOT i Floriana Stoffnera, wiele nowych rzeczy, które pojawią się w tym roku, jak sądzę. Chciałbym także poświęcić więcej czasu projektowi, który już działa, ale ponieważ to sześcioosobowy zespół, a w Barcelonie ciężko jest organizować pewne rzeczy..., ale naprawdę chcę pracować nad tym zespołem. To Albert Cirera & Kamarilla.

Mam nadzieję, że w tym roku kilka razy wrócę do Polski. Na razie mogę powiedzieć, że w czerwcu rozpoczynam nowy projekt z muzykiem polskim, a także muzykami ze Szwajcarii. Zobaczymy, co się wydarzy, ale nie mogę się już doczekać! Jest też możliwość przyjazdu z Duotem i Andy Moorem, ale jak dotąd nic nie jest potwierdzone ... więc, zdaje mi się, że przynajmniej kilka razy będę w Polsce i naprawdę tego chcę! Za pierwszym razem było świetnie!

Dziękuję Albert za rozmowę!

Dziękuję Tobie, a także tym wszystkim, którzy chodzą na koncerty w Polsce i na całym świecie!

 

*) chodzi o płytę grupy Albert Cirera & Tres Tambores