Maciej Garbowski - szef CIA

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
Dorota Zyguła - Siemieńska

Wirtuoz kontrabasu. Współzałożyciel jednego z najważniejszych i najbardziej utytułowanych triów fortepianowych - RGG. Inicjator IMP (International Musical Project) – platformy muzycznej i wydawniczej, której działania obejmują nie tylko jazz, ale także muzykę improwizowaną oraz obszary na styku muzycznych dziedzin. Jest również członkiem międzynarodowych platform twórczych Jazz Plays Europe oraz Take Five Europe. Człowiek wielu aktywności, nie tylko na scenie ale także i w zaciszu akademickich murów. Gra, komponuje, improwizuje, uczy i nieustannie ulega pokusie szaleństwa. Jakby tego było mało okazuje się, że jest szefem CIA.

Wydając płytę "Elements" mówiłeś, że była ona potrzebą szaleństwa. Często miewasz taką potrzebę?

Praktycznie nieustannie! Muzyka kreatywna zawsze była i będzie dla mnie pewnego rodzaju odskocznią od rzeczywistości. Wszystko zaczęło się blisko 20 lat temu, kiedy to podejmując pierwsze próby przełamywania muzycznych stereotypów - głównie związanych ze służebną rolą kontrabasu - w muzyce jazzowej zacząłem zauważać najsłuszniejszy w tym celu kierunek. Naturalną koleją rzeczy stało się, że apetyt zaczął rosnąć w miarę jedzenia. Zachowując porządek chronologiczny i rzetelność, względem wielkich mistrzów, kierowałem się sukcesywnie ku wyjściu na przeciw ekspresji muzycznej, która być może nie doczekała się jeszcze definicji. Kiedy w dobrym tonie jest skręcić w lewo, to najczęściej mi bardziej odpowiada, to co znajduje się po prawej stronie. Nie jest to podyktowane płynięciem pod prąd za wszelką cenę/ To takie moje wewnętrzne, pozytywne szaleństwo, w którym tworzę własną rzeczywistość i czuję się w niej bardzo dobrze.

Jak byś dzisiaj opisał tę swoją rzeczywistość?

Moja artystyczna rzeczywistość to w ogólnym wymiarze kolaż doświadczeń, jako improwizatora, kameralisty i kompozytora. W praktyce mój dzień powszedni wypełniony jest obcowaniem z muzyką w rożnym wymiarze lub też działaniami, które sprawią, że różnych okolicznościach ta muzyka zacznie się pojawiać. Mam tu na myśli moje aktywności, związane głównie ze spotkaniami z artystami, promotorami i ogólnie z międzynarodową społecznością jazzową. Ta rzeczywistość, to moc nowych doświadczeń w sytuacjach, które się "nie starzeją". mam tu konkretnie na myśli rozpoczynające się właśnie przygotowania RGG do wiosennych aktywności koncertowych i nagraniowych. Jest to znakomity czas, w którym skomasowało się wiele ciekawych wydarzen - tych, ktore się już odbyły i tych, które są dopiero w trakcie planowania. Jestem przekonany, że 15 lat czynnej aktywności scenicznej zaczyna przynosić należyte rezultaty. Wymaga to bardzo szczegółowego planowania i intensywnej pracy - ale jest to wielka radość.

Te które się odbyły, jakie konkretnie masz na myśli?

Mam na myśli nowe tchnienie RGG dzięki pojawieniu się w składzie Łukasza Ojdany i związane z tym faktem zarówno dwa bardzo udane wydawnictwa płytowe (w tym jedno dla Okeh Records). Ponadto jestem dumny z realizacji mojego autorskiego programu Maciej Garbowski: Lutosławski Collective z udziałem m.in. Andersa Jormina, Leny Willemark i Andrzeja Bauera, z międzynarodowych koncertów, występu RGG na London Jazz Festival - retransmitowanego na antenie radia BBC, czy też z realizacji projektu stworzenia w moim mieście instytutu muzyki kreatywnej pod nazwą Institute of Music Performance. Oczywiście nie mniejszym powodem do radości jest zarejestrowany i wydany materiał koncertowy w ramach mojego programu IMP z udziałem Piotra Damasiewicza oraz Williama Soovik'a, noszący tytuł "Sesto Elemento" - wydany dzięki Fundacji "Słuchaj".

Do IMP powrócimy za chwilkę. Powiedz proszę jakie będą dalesz losy Lutosławski Collective?

Jestem właśnie w trakcie planowania wydania materiału, nagranego podczas koncertu, który odbył się w czerwcu 2013r. w studiu Polskiego Radia. Moim celem jest, aby płyta ukazała się jesienią bieżącego roku. Właśnie rozpoczynam działania, związane z promocją koncertową, co nie jest łatwe przede wszystkim dlatego, że zarówno Anders jak i Lena, są niezwykle aktywnymi i zajętymi artystami. Jest to najbardziej wymagający z moich projektów pod wieloma względami, ale wierzę, że fakt wydania płyty okaże się pomocny w trakcie promocji koncertowej.

To dobre wieści. A wiadomo już czy album będzie wydany w Polsce czy za granicą?

Tego jeszcze nie wiem. Rozważam każdą możliwość.

Rozumiem zatem że jest wiele możliwości

Zawsze. Tak naprawdę ciągle poszukuję najlepszego rozwiązania.

Brzmisz w tej kwestii bardzo optymistycznie i to także jest dobra wiadomość.

Idea stworzenia platformy, łączącej muzyków europejskich powstała ponad 7 lat temu w trakcie pierwszych przygotowań do koncertów z udziałem Piotra Damasiewicza i Jona Fälta. Zatem oficjalna premiera idei IMP (czyli International Musical Project) datowana jest na styczeń 2009. Wtedy odbyły się pierwsze koncerty, dzieki czemu powstała wydana trzy lata później płyta "Elements". Kolejnymi edycjami, które dotąd się odbyły, są: Garbowski-Cruz Quartet i płyta "Rashomon Effect" oraz równolegle Lutosławski Collective i mój duet z saksofonistą i flecistą Kari'm "Sonny" Heinilä. IMP, jako definicja moich działań doczekała się kolejnych dwóch rozwinięć: Fundacja IMP (Improwizowana Muzyka Polska), oraz IMP Institute of Music Performance. Dzięki temu udało mi się stworzyć pewnego rodzaju trójkąt, uzupełniający się pod względami artystycznymi i organizacyjnymi. To bardzo ułatwia kontakty w środowisku międzynarodowym, a sam instytut będzie bardzo mocno korzystał z tego rodzaju networkingu, który tworzy się już od jakiegoś czasu.

Chcesz powiedzieć, że zmienił się twój status na rynku zagranicznym, dlatego też, że ine funkcjonujesz na nim tylko jako znakomity muzyk, ale także prezes fundacji?

Zauważyłem, że rozmówca, którym jestem potencjalnie zainteresowany np. podczas targów muzycznych czy showcase'ów, zupełnie zmienia swoje nastawienie, kiedy widzi, że rozmawia z "instytucją" a nie z kolejnym muzykiem, który potencjalnie i usilnie chce wystąpić na jego festiwalu. Działalność artystyczna, szczególnie taka, jaka definiuje się w moim przypadku wymaga "instytucjonalności", ponieważ opiera się na partnerstwie międzynarodowym. Z racji tego, że przed laty nie udało mi się odpowiedniej instytucji znaleźć - sam instytucją się stałem J

Opiera się na instytucjonalności? Co przez to rozumiesz?

Pewna część koncertów, które miałem okazję wykonać została zainicjowana dzięki temu, że na etapie ich organizacji mogłem reprezentować własną osobę, będąc jednocześnie prezesem własnej fundacji. Ponadto stało się to podstawą do zaproszenia mnie do grona gości specjalnych podczas Belgian Jazz Meeting we wrześniu ubiegłego roku oraz do zawiązania partnerstwa Institute of Music Performance z z belgijską instytucją De Werf oraz z francuskim Muzzix.

Chcesz przez to zasugerować, że budowanie relacji instytucjonalnych jest drogą do budowania pozycji polskiej muzyki, nie tylko jazzowej i improwizowanej?

Jest to na pewno jedna z najbardziej skutecznych metod nawiązywania kontaktów i przełamywania bariery anonimowości polskiej sztuki muzycznej, do której często zagraniczny odbiorca nie ma dostępu, albo nie wie gdzie szukać takich informacji. Jeśli jakaś metoda działania okazuje się być skuteczna, to uważam, że trzeba się nią posługiwać, ponieważ nasza tożsamość kulturowa zasługuje na to, żeby się nią chwalić.

Jaka jest nasza tożsamość kulturowa, odnoszę wrażenie, że żeby rozgłaszać jej chwałę, warto zastanowić się na jej zdefiniowanie.

Nasza tożsamość kulturowa w kontekście muzyki ma swoje korzenie w muzyce ludowej - tak często zniekształcanej do postaci pop-folkowej. Od wielu lat obserwuję i na swój sposób definiuję otaczającą mnie sztukę muzyczną, zauważając w jej europejskim wymiarze silne nawiązanie do muzyki korzeni. Podczas festiwalu Bielska Jesień Jazzowa w 2007r. miałem okazję zaobserwować niezwykle entuzjastyczną reakcję muzyków amerykańskich i skandynawskich na występ polskiego zespołu ludowego Psio Crew. Nie było to częścią programu festiwalu, lecz imprezy towarzyszącej. Istnieją również dużo bardziej zauważalne ikony polskiej sztuki muzycznej, takie jak Chopin czy Lutosławski, jednakże w kontekście polskiego jazzu współczesnego i jego identyfikacji w Europie jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia.

Czyli niekoniecznie dobrą drogą jest silnie się na bardziej amerykańskich niż Amerykanie? J

Świadomy odbiorca zawsze będzie wolał sięgnąć po oryginał. Ja tak robię.

No właśnie a jak można spowodować, żeby odbiorca stał się świadomy. Przez całe dekady bombardowani byliśmy poglądem, że żeby grać muzykę improwizowaną w tym jazz, nasze oczy powinny w niemym podziwie kierować się za Ocean.

Czas najwyższy zatem wytoczyć autorską artylerię. Tylko tym co nasze możemy się tak naprawdę chwalić.

 

Wspomniałeś, że źródła naszej kultury mają swoje korzenie w muzyce ludowej. Jak muzyka ludowa funkcjonuje u Ciebie jako improwizatora, ae także kompozytora

Moja przygoda z muzyką ludową ma kilka wymiarów. Pierwszy z nich, bardzo pośredni wynikał z tego, że w najmłodszych latach regularnie bywałem w miejscowościach Beskidu Śląskiego i Żywieckiego, uczestnicząc jako słuchacz w różnych tradycyjnych wydarzeniach - najczęściej inicjowanych przez gospodarzy miejsc, w których zatrzymywaliśmy się z rodzicami. Nie byłem wtedy świadomy znaczenia tych wydarzeń. Później jako nastolatek przystąpiłem do zespołu pieśni i tańca w roli kontrabasisty. Jaka jest rola kontrabasu w muzyce ludowej pewnie wszyscy wiemy, więc można się domyśleć, że lekko się wówczas sparzyłem. Nie wolno mi również pominąć faktu, że spośród całej kapeli tylko jedna osoba była prawdziwym góralem. Respekt względem polskiej muzyki ludowej zaczął we mnie narastać w czasie, kiedy doszedłem do wniosku, kiedy dotarło do mojej świadomości, że nigdzie na świecie nie ma takiej muzyki, jak nasza - polska.

Jest to zupełnie naturalne, że muzyka korzeni w każdym zakątku świata, w każdym kraju czy nawet regionie brzmi inaczej. Byłoby to dziwne, gdyby nasza tradycja muzyczna była identyczna z amerykańską. Ma to według mnie bezpośrednie przełożenie na język improwizacji.

Wielu muzyków z zagranicy zwracało na to uwagę, że jako improwizatorzy brzmimy inaczej. W Twoim przypadku, z tego co mówisz, muzyka ludowa pozostaje raczej czymś co tkwi w Tobie głęboko, ale nie ma wymiaru mierzenia się z nią wprost.

Wierzę, że istnieje zjawisko podświadomej identyfikacji kulturowej; że samo zetknięcie z nią, nawet w pośredni sposób, pozostawia jakiś ślad - na tyle niewidoczny, że możemy go nie odczuć, ale na tyle silny, że na nas oddziałuje. Podczas mojego pierwszego spotkania z Andersem Jorminem w 2003r. w Göteboru, wspomniał o tym, że w kompozycjach Tomasza Stańko słyszy silną tożsamość narodową i nawiązanie do brzmienia Chopina i Lutosławskiego. U podstaw twórczości tych kompozytorów również leżała muzyka ludowa, więc oddziałuje ona na nas silniej, niż nam się wydaje.

Sądzisz, że czasy kiedy wstydziliśmy się naszej muzyki ludowej mijają, bo chyba dopiero wtedy będziemy mieli szansę popatrzeć na nasze korzenie z właściwej perspektywy?

Widzę i cieszę się, że tak się dzieje. Cieszy mnie to, że coraz więcej polskiej twórczości, związanej z muzyką źródeł jest tworzonych z poszanowaniem wartości, jakie ta muzyka ze sobą niesie. Jestem pod dużym wrażeniem płyty "Reqiuem Ludowe" autorstwa zesołu Kwadrofonik oraz Adama Struga.

A więc kluczowe by o polskiej muzyce było w świecie głośniej i mądrzej mówione jest odnalezienie swojej identyfikacji i wspieranie działań muzycznych działaniami instytucjonalnymi.

Zaiste. To jest moja dewiza. Oczywiście życzyłbym sobie, aby znalazła się instytucja, zabiegająca tak bardzo o międzynarodowe względy polskiej kultury muzycznej, abym miał więcej czasu na kompozycję i lekturę literatury, takiej jak "Kultura Dźwięku", "Reszta Jest Hałasem" czy "Estetyka Muzyki". , ale ja lubię ludzi, lubię się z nimi spotykać, rozmawiać więc moja obecna sytuacja bardzo mi odpowiada.

Ta dewiza znakomicie wyrażona jest w muzyce RGG? Wasz ostatni album AURA jest dostępny na świecie? CO zmieniło się w życiu formacji od tego czasu?

Wydanie płyty na całym świecie i znalezienie się pośród grona wybitnych przedstawicieli świata jazzu, to faktycznie ogromne wyróżnienie. Co się zmieniło? Będąc świadomymi powagi sytuacji, pracujemy jeszcze ciężej i intensywniej, aby maksymalnie tą szansę wykorzystać. W tym przypadku dalszy rozwój wymaga tak dużego zaangażowania z naszej strony, jak nigdy dotąd. Otrzymując szansę znalezienia się w OKeh-u nie otrzymaliśmy ryby, lecz wędkę. Dlatego pracujemy więcej, bardziej intensywnie i wierzymy, że wkrótce przełoży się to na szersze zainteresowanie międzynarodowych odbiorców. Widzimy, że ten proces już się zaczyna. Podczas naszej wizyty na London Jazz Festival zostało to kilkakrotnie podkreślone, że OKeh ma nas pod swoimi skrzydłami, jednka to co scieszy najbardziej, to fakt, że więcej razy wspomniano o nas jako o "unikatowym trio z POLSKI".

 

Co Twoim zdaniem mogłoby być dla polskiego zespołu rybą nie wędką? Możliwe jest, żeby kariera odmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki?

Dla nas ową rybą byłby na pewno solidny zagraniczny agent, który korzystając ze swoich kanałów komunikacyjnych, umożliwiłby nam regularną promocję poprzez wydarzenia koncertowe. Jest to jeden z naszych celów. Jeśli chodzi zaś o czarodziejskie różdżki, to raczej pozostają one w sferze bajek, które czytuję mojej córce na dobranoc.

Mówiłeś wcześniej, że zaczynacie pracę nad nową muzyką. To początek prac czy są już zaawansowane?

Rozpoczęliśmy rozmowy na temat stworzenia specjalnego programu z okazji jubileuszu Jazz Art Festival w Katowicach, ale niezależnie od tego powstaje nowy repertuar. Chcemy również uzupełnić repertuar z programu RGG Contemporary Sonus, do którego zaprosiliśmy trębacza z Finlandii - Verneri-ego Pohjolę. Najbliższy koncert z Verneri'm odbędzie się 9 kwietnia we Wrocławiu.

To będzie chwilowe rozszerzenie składu do kwartetu?

Contemporary Sonus to równoległa inicjatywa, niezależna od "triowości" RGG. W tej konfiguracji spotkaliśmy się już z Vernerim na dwóch koncertach w 2015 roku.

Pamiętam, choć nie byłem świadkiem tych koncertów, ale słuchałem fragmentów jednego z nich. Co skłoniło Was do współpracy Z Vernerim?

Pierwotnym pomysłem był udział Kari'ego "Sonny" Heinila - saksofonisty i flecisty, którego można usłyszeć na płycie mojego kwartetu "Rashomon Effect" wraz z Vernerim. Mieliśmy stworzyć kwintet. Ze względów zdrowotnych nie był możliwy udział Kari'ego w projekcie. W taki sposób pozostaliśmy w kwartecie. Mam w planie zaprosić go w pierwszym kwartale tego roku (Kari należy do grona tutorów mojego Institutu). ale póki co stan jego zdrowia uniemożliwia mu podróżowanie. Po doświadczeniach współpracy z Verneri'm w kwartecie ELMY nie było wątpliwości, że Verneri jest najbardziej odpowiednią osobą do Contemporary Sonus.

Co do Contemporary Sonus też masz plany płytowe?

Jak najbardziej. Nagranie jest planowane na kwiecień tego roku.

A są szansę na kontynuację działań w trio w Piotrem Damasiewiczem, Williamem Soovikiem lub Jonem Faltem?

Oczywiście. We wrześniu zeszłego roku zagraliśmy koncert we Lwowie w ramach festiwalu Art Meetings. William sam zobligował się rozpocząć działania, zmierzające do tego, żebyśmy być może jesienią pojawili się z koncertami w Szwecji. Na pewno będę dążył do tego, aby trio zarówno z Jonem jak i Williamem funkcjonowało tak jak na to zasługuje. Właściwie, ze względu na duży wkład w ekspresję tria ze strony obydwu perkusistów stworzone zostały dwa różne tria. Jeśli tylko czas pozwoli, to chciałbym w tym roku skomponować nowy materiał niezależnie dla obu formacji.

Może zatem powstać nie tylko szósty element, ale nawet siódmy!

Może od razu dziewiąty J

Nie jesteś miłośnikiem chronologii?

Zdaję sobie sprawę ze znaczenia chronologii, ale w tej niezwykle osobistej dziedzinie mojego życia daję sobie prawo do jej zaburzenia.

J Mówiłeś mi podczas rozmowy telefonicznej, że otworzyłeś w Katowicach własną pracownię muzyczną, ale wspomniałeś, że będzie to coś więcej niż pracowania. Opowiedz proszę o tym?

Pierwotnym moim zamysłem było stworzenie miejsca, w którym miałbym nieograniczony dostęp do fortepianu, jako instrumentu przy którym głównie komponuję, a także przestrzeni, którą bez skrępowania mogę zagospodarować za pomocą mikrofonów, kabli i całego oprzyrządowania, na które nigdy nie ma miejsca w domu. Wizja mojej pracowni rozwinęła się do postaci instytutu muzycznego, czyli placówki, w której znajdzie się miejsce również na działania edukacyjne. Wykreowałem zatem formułę, w ramach której moja pracownia przerodzi się w innowacyjną instytucję edukacyjno-kulturalną, zapewniającą unikalne warunki artystycznego rozwoju w kontekście muzyki kreatywnej. Dzięki temu, że jestem w stałym kontakcie z artystami europejskimi, często z nimi współpracując na scenie, wyrazili oni zainteresowanie i zgodzili się uczestniczyć w działaniach Institute of Music Performance w roli wykładowców wizytujących.

Przestrzeń, w której będą się odbywały wszelkie aktywności mieści się w Katowicach, w bezpośrednim sąsiedztwie Pałacu Młodzieży, który będzie również nieoficjalnym partnerem instytutu. Ponadto, posiadając jak dotąd partnerstwo francuskie i belgijskie będę dążył do stworzenia i rozszerzania pewnego rodzaju sieci networkingowej, która ma sprawić, że uczestnicy programu szkoleniowego będą mogli zaistnieć w świadomości instytucji partnerskich, jako kreatywni artyści, warci uwagi i promocji.

Wygląda to tak, jakbyś chciał połączyć swoje pasje artystyczne z nauczycielskimi i na dodatek przekazując dalej to czego doświadczyłeś będąc beneficjentem Take FIve Europe?

Dokładnie tak jest. Świadoma edukacja jest niezwykle istotnym elementem pomagającym kształtować wrażliwość muzyczną. Dzięki programom Jazz Plays Europe oraz Take Five Europe miałem okazję zapoznać się ze sposobem działania takich inicjatyw. Wybrałem z tego to co najcenniejsze i dołączyłem do tego wątek związany ze świadomą edukacją. Powstał m.in. pomysł stworzenia międzynarodowego certyfikatu, którym mieliby legitymować się absolwenci cyklu szkoleniowego. Nazwałem go roboczo "Certificate of International Appreciation" i wyszedł z niego niefortunny skrót "CIA". Program Jazz Plays Europe dał możliwość wydania nagrania koncertowego. Institute of Music Performance stworzy możliwość nagrań audiowizualnych i ich promocji w kanałach networkingowych.

Stałeś się więc szefem CIA! Gratuluję, Czego można życzyć człowiekowi na takim stanowisku? J

Haha. Żeby ten rok stał się kolejnym przełomem i wielkim krokiem do przodu.

Zatem tego Ci życzę.

Dziękuję serdecznie.