Jazz Juniors 2013 - rozmowa z Pawłem Kaczmarczykiem

Autor: 
Ula M. Nowak

W czwartek, 28 listopada rusza w Krakowie 37. edycja Festiwalu Jazz Juniors. To będzie siedem intensywnych dni, w czasie których oprócz młodych wykonawców, walczących o główną nagrodę Festiwalu, wystąpią muzycy znani z europejskich światowych scen, wśród nich: Viktor Toth Trio z Maciejem Obarą, Peter Beets Trio, N.S.I. Quartet i Euan Burton & Occurences.

Zdradzisz Czytelnikom Jazzarium jak przebiegały kwalifikacje do 37. Konkursu Jazz Juniors? Jaki poziom reprezentowali uczestnicy?
Nie mam pojęcia. Specjalnie jestem odcięty od decyzyjnych aspektów kwalifikacji do konkursu, żeby uniknąć sytuacji, w której ktoś mógłby zarzucić mi, że sprzyjam któremuś z uczestników. Listę finalistów zobaczyłem po raz pierwszy w chwilę po tym, jak została opublikowana na Jazzarium. Zgłoszenie się do konkursu  jest bardzo proste – należy spełnić wymogi regulaminu, tzn. żaden z muzyków w składzie nie może przekroczyć 33 roku życia, trzeba również zaprezentować swoją aranżację utworu polskiego kompozytora, nie będącego członkiem zespołu.  W ten sposób chcemy promować polskie brzmienie.

Czym powinien wyróżniać się finalista Jazz Juniors 2013?
Ciężko powiedzieć. Komisja kwalifikacyjna, która była w tym roku, czyli Arkadiusz Skolik – perkusista jazzowy oraz Tomasz Handzlik  - dziennikarz muzyczny, mają swoje osobiste preferencje. Specjalnie dobieram takie osobistości do komisji kwalifikacyjnej, które potrafią celnie wyznaczyć zespoły gotowe  do  brania udziału w tym konkursie. Zdaję się na ich wybory i profesjonalizm. Podejrzewam, że z dwudziestu czterech otrzymanych zgłoszeń, dużo więcej zespołów nadawało się do tego, żeby startować do walki o Grand Prix, a zatem wybór nie był prosty.

A jakie są Twoje osobiste odczucia i oczekiwania względem tych, którzy walczyć będą o zwycięstwo?
Bardzo dużo się zmieniło w muzyce improwizowanej. Nie ma już typowego jazzu. Ciężko znaleźć zespoły, które grają muzykę jazzową sensu stricto, opartą na swingu, bluesie, walkingu itd. To, co dokonuje się teraz to po prostu współczesna muzyka improwizowana. Liczę na otwartość młodych muzyków i mam nadzieję, ze pojawią się nowe elementy – elektronika, groove’y, kolaże z innymi stylistykami. To mogłoby być interesujące, ale nie chcę nic sugerować… Bo nie powinienem. Po prostu.
Oprócz tego, że spodziewamy się poznać rokujących jazzmanów młodego pokolenia, będziemy mogli posłuchać koncertów wielu znanych muzyków polskich,  europejskich  i amerykańskich – Toth, Obara, Prochazka, Kollar, Burton, Patches Stewart… Jaki był klucz wyboru tego, co zostanie zaprezentowane w czasie festiwalu?
W tym roku zdecydowaliśmy, że skoncentrujemy się bardziej na budowaniu marki festiwalu i konkursu, niż na zapraszaniu najwyższej sławy gwiazd. Chcemy uniknąć pójścia na komercyjną łatwiznę. Czym się kierowałem? Od wielu lat dużo jeżdżę po świecie, obserwuję kto gra przede mną na festiwalach. Zapraszając wybranego artystę, staram się przewidzieć, co mniej więcej usłyszę i co będzie zaprezentowane słuchaczowi podczas Jazz Juniors. Zależy mi, również na tym, żeby wybrany przeze mnie projekt pasował koncepcyjnie do całości festiwalu.

Czy polski jazz - jeżeli przyjmiemy taką kategorię - czymś się wyróżnia na tle jazzu europejskiego?
Wyróżniał się na pewno, kiedy był w mocnym uderzeniu na skalę światową. Mowa tu o czasach intensywnej działalności koncertowej takich zespołów jak The Quartet, który występował w słynnym Village Vanguard, kwintet Tomasza Stańki czy formacje Zbigniewa Namysłowskiego. Teraz musimy wypracowywać w tych młodszych pokoleniach sposoby na to, by robić bartery międzynarodowe i prezentować swoją sztukę. Zaczyna mieć miejsce nowa fala wśród wielu utalentowanych polskich muzyków, którzy sporo koncertują zagranicą, mają wyraźną wizję muzyki. Pojawiają się festiwale krzewiące wymianę kulturową, np. festiwal Jazztopad, który wysłał „polski desant” do Japonii i teraz muzycy tamtego kraju zaprezentowali swoją sztukę w Polsce. Myślę, że to jest gospodarczo-kulturowo właściwa droga. Innym ciekawym kierunkiem rozwoju jest tendencja polskich muzyków do współpracy z muzykami zagranicznymi, niekoniecznie bardzo znanymi, za to bardzo liczącymi się  w Europie – pojawiają się międzynarodowe  składy z udziałem Polaków (np. z Norwegami), które w pewnym sensie wyznaczają nowe kierunki, dzięki temu, że ma miejsce mix kulturowy.

A czy jest obecnie jakiś kierunek geograficzny, a zarazem muzyczny, który Cię inspiruje i w którym chciałbyś podążać w swojej twórczości? Wnosząc z naszej rozmowy, może Skandynawia?
Niekoniecznie, nie jestem rodowitym Skandynawem, nie jestem w stanie zrozumieć tej przestrzeni, nie mam takiego spokoju mentalnego, żeby bezkompromisowo myśleć o środkach niezbędnych do realizacji tego typu muzyki, która miedzy innymi dzięki temu jest taka, a nie inna. Nie jest to wynikiem samej tylko kultury, ale wielu innych czynników. Miałem przyjemność nagrać płytę z World Orchestra Grzecha Piotrowskiego, gdzie pojawił się perkusjonalista Terje Isungset, który zajmuje się zbieraniem i budową instrumentów z kamienia, drewna – jest twórcą kierunku w muzyce noszącego nazwę Ice Music. Realizacja wymienionego projektu jest niezwykle kosztowna. Myślę, że nie byłoby to możliwe w kraju o niskim socjalu. Uważam też, że w Polsce mamy tyle wyrazistych na skalę światową folklorów, że nie musimy tak intensywnie korzystać z dorobku innych kultur, jak Skandynawia, Indie czy Ameryka Południowa, Afryka… Mamy sporo lokalnych inspiracji, które wymagają głębszego zrozumienia.

Jako organizatorzy macie możliwości i sposoby kształtowania swojej publiczności. Powiedzmy o nich na koniec, zachęcając do uczestnictwa w trwającym siedem dni festiwalu Jazz Juniors.
W tym roku obniżyliśmy ceny biletów, by były one dostępne dla młodych ludzi, oscylują teraz na poziomie ceny ulgowego biletu do kina, to nie jest tak naprawdę high level - w cenie jednego biletu można posłuchać dwóch wykonawców światowej klasy – to rzadko się zdarza. Mamy też specjalne bilety przewidziane dla muzyków, uczniów szkół muzycznych, akademii muzycznych. Moim marzeniem jest doprowadzić festiwal do takiej kondycji finansowej (…), by wszyscy do 26-go roku życia, bez względu na to z jakich środowisk się wywodzą mieli bezpłatny wstęp na koncerty organizowane w ramach Jazz Juniors. Chcemy zaszczepić jazzowego bakcyla w młodym pokoleniu, jednocześnie utrzymując wysoki poziom artystyczny.