Improwizacja zawsze była podstawą mojej kreatywności - wywiad z Tanią Caroline Chen

Autor: 
Piotr Wojdat
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Z pianistką Tanią Caroline Chen, która z powodzeniem łączy różne gatunki muzyczne i nadaje im eksperymentalne formy, rozmawiam na temat jej wspólnej płyty z Wadadą Leo Smithem. Z wywiadu można dowiedzieć się także, w jakim stopniu na jej twórczość wpłynął pianista John Tilbury i co jest takiego inspirującego w snach.

Co myślisz o takim rozgraniczaniu - czy jesteś bardziej pianistką czy może artystką dźwiękową?

Tania Caroline Chen: Moja twórczość obejmuje zarówno grę na fortepianie, jak i sztukę dźwięku. Czasami obie formy zdarzają się niezależnie, czasami razem. Być może wszystko to można uznać za sztukę dźwiękową.

Kiedy zdecydowałaś się na to, żeby zacząć grać na fortepianie, a następnie zajmować się muzyką eksperymentalną i elektroniczną?

TCC: Kiedy byłam dzieckiem, fascynowało mnie tworzenie dźwięków na fortepianie, słuchanie jednego dźwięku w odniesieniu do drugiego. Wciąż pamiętam, jak niezwykłe były dla mnie dźwięki fortepianu, zanim nauczyłam się czytać nuty. Pierwszy instrument, na którym grałam, kiedy miałam pięć lub sześć lat, znajdował się u moich dziadków. Improwizowałam do czasu pierwszych kilku lat formalnych lekcji gry na fortepianie. Kiedy miałam około dziewięciu lat, mniej improwizowałam i miałam obsesję na punkcie nagrywania dźwięków na kasety magnetofonowe.

Zanurzyłam się w muzyce eksperymentalnej, kiedy studiowałam grę na fortepianie u Johna Tilbury'ego podczas studiów podyplomowych. Przedstawił mnie brytyjskim kompozytorom muzyki eksperymentalnej, takim jak Cornelius Cardew, Michael Parsons, John White i Dave Smith oraz oczywiście zapoznał z muzyką nowojorskich artystów: Johna Cage’a i Mortona Feldmana. Słuchanie Johna Cage'a, Davida Tudora i Karlheinza Stockhausena oraz wchodzenie do Electronic Music Studio podczas mojego pobytu w Goldsmiths College rozpaliło moją miłość do elektroniki. Zainspirował mnie również David Tudor, który był zarówno pianistą, kompozytorem, artystą dźwiękowym, jak i muzykiem elektronicznym.

 

Dlaczego zdecydowałaś się wykonać i nagrać utwory Johna Cage'a, Erica Satie czy Mortona Feldmana? Co powoduje, że współczesna muzyka klasyczna z XX wieku jest dla Ciebie taka ważna?

TCC: Cage, Satie i Feldman zburzyli w swoim czasie status quo kompozycji. Rozebrali muzykę na różne sposoby, zarówno koncepcyjnie, jak i algorytmicznie, i wywrócili kompozycyjną formę na drugą stronę. Wyzwolili dźwięk. Nic nie było już dla mnie takie same, kiedy zaczęłam słuchać i grać ich muzykę. Czułam, że odkryłam istotę tego, co może obejmować dźwięk. To było tak, jakby ktoś otworzył drzwi do eksperymentowania i dźwięku, a mój świat stał się kolorowy jak kalejdoskop. Miałam dwadzieścia kilka lat, kiedy zaczęłam grać muzykę eksperymentalną. Wydawało się to zupełnie nowe, ekscytujące i wymagające, szczególnie gdy grałam późne utwory Mortona Feldmana na dużą skalę i wirtuozowską kompozycję fortepianową Johna Cage'a „Music of Changes”. Kiedy zrozumiałam pojęcie ciszy i przypadku Johna Cage'a, możliwości związane z kompozycją i dźwiękiem stały się nieskończone.

Wiemy już, że współpracowałaś z Johnem Tilburym z AAM. Czego się od niego nauczyłaś i co sądzisz o idei swobodnej improwizacji?

TCC: Po studiach i współpracy z Johnem Tilburym, muzyka stała się nie tylko zajęciem; stała się sposobem na życie. Granie, czytanie, słuchanie, odkrywanie i eksperymentowanie, dzielenie się tym ze słuchaczami i współpraca z muzykami - do tego się to sprowadzało. Zaczęłam podróżować, aby wykonywać koncerty. John Tilbury improwizował po raz pierwszy, kiedy byłam studentem Goldsmiths College. W tym czasie w Londynie istniała również bardzo różnorodna i twórcza scena improwizacji. To środowisko zasiało we mnie ziarno improwizacji. Od tego czasu improwizacja zawsze była podstawą mojej kreatywności. Ludzie improwizują na co dzień poprzez gesty, ruch, mowę, dlatego wydaje się istotne i naturalne, że artyści przyjmują improwizację.

W zeszłym roku wydałaś bardzo interesujący album z Wadadą Leo Smithem. Jakie to uczucie móc pracować z tą żywą legendą trąbki?

TCC: Wadada i ja nagraliśmy nasz album „Every Leaf” w Fantasy Studios w Kalifornii. Wadada dokładnie wie, czego chce od sesji nagraniowej: od ustawienia mikrofonów po ogólny kształt całości. To dało nam swobodę odkrywania wszystkiego, co chcieliśmy osiągnąć pod względem muzycznym. Nie omawialiśmy wcześniej żadnych pomysłów, ani nie robiliśmy planów. Po próbie dźwięku od razu zaczęliśmy grać i nagrywać. Cały nasz album został ukończony za jednym podejściem. Dla mnie taka powinna być sesja z muzyką improwizowaną. Tego dnia rozmawialiśmy o muzyce. W naszym wspólnym poranku w studiu było coś alchemicznego i transcendentalnego.

Co to jest Micro Micro?

TCC: Zaproszono mnie do tego, żeby zostać kuratorem serii muzycznych występów na Brooklynie wkrótce po tym, jak kilka lat temu przeprowadziłam się do Nowego Jorku. Zagrałam tam wcześniej koncert i spodobały im się moje bardzo ciche dźwięki. Byli też bardzo świadomi wymagań swoich sąsiadów i poziomu hałasu, na jaki można sobie pozwolić. Dlatego nazwałam serię Micro Micro; mikro oznacza niezwykle małe. W ramach tej serii stworzyłam kilka przedstawień sound artowych z improwizującymi nowojorskimi muzykami. Wykorzystywaliśmy zarówno dźwięki akustyczne, elektroniczne, jak i elementy wizualne, często poprzez ruch i obrazy wideo, całość miała charakter interdyscyplinarny. Jednym z przedstawień była opera z losowo zmieniającymi się sceneriami, takimi jak supermarket, parking, powierzchnia księżyca, na której piosenkarka Sophie Delphis improwizowała różne arie, a ja grałam na żywo elektronicznie przetworzone nagrania terenowe. W innym wykonaniu trębacz Joe Moffett brał udział w codziennych czynnościach związanych z grą na trąbce. Być może Satie spodobałyby się te dziwne zestawienia!

Myślę, że w dużej mierze inspirują Cię sny. Co jest takiego interesującego w snach z punktu widzenia artysty? Czy muzyka jest dobrym językiem do ich tłumaczenia dla słuchaczy?

TCC: W snach jest coś nieuchwytnego i ulotnego. Nie da się łatwo uchwycić uczucia, treści czy znaczenia snu w słowa, a muzyka jest do nich bardzo podobna. Sny, jak i muzyka mają moc, aby głęboko na nas wpłynąć. Niektóre z moich pomysłów powstają podczas snu w ciągu dnia oraz w stanach hipnagogicznych pomiędzy snem a przebudzeniem. Napisałam swój solowy album z muzyką elektroniczną „Dream Dialogue” zainspirowany snami i wiele pomysłów i atmosfery tego albumu przyszło mi do głowy po przebudzeniu się rano lub w zrelaksowanym stanie medytacji. W tych granicznych chwilach idee i słowa powstają znikąd lub w podświadomości. Materiał elektroniczny został ukształtowany poprzez spontaniczną improwizację. Na tym albumie nie ma fortepianu.

Czy możesz mi opowiedzieć o swoich eksperymentach z filmowaniem? Czy to tło dla muzyki, czy też obraz nie jest dla Ciebie mniej ważny niż dźwięk?

TCC: Mam doświadczenie zarówno w sztuce, jak i muzyce. Zaczęłam robić filmy na uczelni artystycznej. Praca wizualna za pośrednictwem obiektywu aparatu pomogła mi obserwować świat w bardziej skupiony sposób. W niektórych nagranych przeze mnie filmach dźwiękowych głównym tematem filmu jest źródło dźwięku. W 2020 roku wykonałam serię instalacji wodnych, które są głównym tematem filmu. Wiele moich filmów to eksperymenty dźwiękowe. Być może wizualne nagrywanie tych dźwięków jest dla mnie sposobem na skupienie się na słuchaniu.

Jakie są Twoje plany? Widziałem, że właśnie wydałaś nową muzykę.

TCC: Niedawno wydałam album z muzyką na dwa fortepiany z Johnem Tilburym. Moje następne wydawnictwo to album w duecie z Ikue Mori. Obecnie nagrywam mój drugi solowy album z muzyką elektroniczną i piszę też książkę o dźwięku.

taniacarolinechen.bandcamp.com/music

www.taniachen.com

instagram: Tania Caroline Chen

vimeo: Tania Caroline Chen