Anna Gadt - głęboki oddech!

Autor: 
Maciej Karłowski
Autor zdjęcia: 
mat. wydawcy

Anna Gadt - śpiewaczka, która ma za sobą już fonograficzne osiągnięcia. Kilka lat temu na rynku ukazała się jej płyta "Still I Rise". Potem na jakiś czas zniknęła ze sceny, aby powrócić z płytą "Breathing", z nowym zespołem i być może też jako inna artystka. Ostatnim albumem artystki jest płyta "Renaissance." Anna Gadt będzie jedną z ozdób tegorocznej edycji festiwalu Lublin Jazz Festiwal.

Kim jest Anna Gadt A.D 2013, bo, że jest innym człowiekiem niż w czasach gdy wychodziła jej poprzednia płyta, to nie ulega wątpliwości?

Wbrew temu co słychać na płycie, jestem wciąż tą samą osobą. Może pewniejszą siebie i bardziej świadomą. Gotową na większe ryzyko. Na pewno mniej oglądam się za siebie i na innych, intensywniej szukam swojego "źródła" i swojego "ja", zarówno w życiu jak i w muzyce.

Czego świadomą i co chcesz zaryzykować?

Świadomą tego, co chcę powiedzieć, tego co jest dla mnie ważne w sztuce i w życiu. Cały proces pracy nad płytą "Breathing" zaczął się w mojej głowie dawno temu, to nie bylo jedynie incydentalne i intencjonalne działanie, ale proces intelektualny, który przebiegał na przestrzeni lat. Myślę, że muzyka jest sumą doświadczeń i ich istotą. Dźwięk o wiele mocniej wyraża to, co naprawdę chcemy powiedzieć niż słowa, o ile mamy odwagę, być sobą i mówić to, co naprawdę myślimy. To odnosi się zarówno do muzyki jak i życia. Znalazłam środki, które pozwalają mi swobodnie wyrażać to, co mam w sercu i w głowie.

A mówiąc o ryzyku mam na myśli - brak planu, spontaniczność, działanie pod wpływem chwili. Nuty stały się jedynie szkicem, a nie ścisłym planem działania. Wolność, która przerażała mnie na początku stała się głównym motorem działania. Dlatego nie mogę doczekać się koncertów z tym materiałem. Zresztą słuchałam dziś nagrania z koncertu promocyjnego i cieszy mnie jak mocno ewoluują te tematy. Potrafimy się nawzajem zaskakiwać w zespole i to jest wartość sama w sobie.

Od dawna słuchałam jazzowej muzyki improwizowanej i nazwijmy to europejskiej, ale dopiero niedawno znalazłam swój język wykonawczy. Zazdrościłam nieco moim kolegom z RGG odnalezienia siebie w muzyce którą razem podziwialiśmy - Bobo Stensona, Jarretta.... Ja uwielbiałam taka muzykę, ale mój głos długo nie był kompatybilny z emocjami, które chciałam przekazać. Zrozumiałam też, że wszystko to czego nauczyłam się przez lata ma się nijak do sedna muzyki. Chodzi o to by nie tracić siebie, nie mówić czyimś głosem, nie kalkulować. 

Ma się ni jak do sedna muzyki? Jesteś muzykiem wykształconym, doświadczonym, chcesz powiedzieć, że to nie to, co czyni muzyka artystą?

Oczywiście, że nie. Jednocześnie uważam, że edukacja nie musi przeszkadzać w czymkolwiek. Jeśli wiesz co chcesz mówić wiedza na pewno nie przeszkodzi. Jeśli jesteś słabo skonstruowany jako człowiek i artysta, cokolwiek może zachwiać Twoją drogą. I nie musi to być wcale nauczyciel. To trochę jak pakt z diabłem, pojawia się intratny kontrakt, perspektywa "łatwego" zarobku... może to być cokolwiek innego co zmieni kierunek, którym miałeś podążać. Edukacja nie jest elementem najstraszniejszym :)

Ważne, by nie zgadzać się na wszystko. "Przesiewać" informacje, które otrzymujesz. Stosować to co jest ważne, resztę zostawić w pamięci po to by sięgnąć do nich za jakiś czas lub by zwyczajnie tego unikać. To działa w dwie strony - kiedy się uczymy i kiedy sami stajemy się mistrzami. Szacunek do Inności i doradzanie, a nie ulepszanie na swój styl to istota w kształceniu artystycznym. 

Poza tym jeśli ktokolwiek idzie do szkoły artystycznej, po to by stać się artystą to już na początku tkwi w fundamentalnym błędzie. Szkoła ma "wyposażać" w wiedzę, technikę, ale nie wypełni Twojej gry uczuciami, nie ożywi instynktu. Szkoła z pewnością nie służy do tworzenia artystów. a na pewno nie powie Ci Kim Jesteś.

Oczywiście, że nie szkoła na pytanie kim jesteś nie odpowie. O właśnie! Jakie to są "odpowiednie pytania?

Odpowiednie pytania....np.: jaką książkę ostatnio przeczytałeś? dlaczego chce Pani śpiewać jazz?

I jakie odpowiedzi dostajesz? Słyszałem kiedyś, że na rozmowie kwalifikacyjnej do biura potężnej instytucji finansowej, ktoś odpowiedział, że ostatnio czytał „Anię z Zielonego Wzgórza”.

:) Nieźle, może to jakiś sentyment do rudych i niepokornych dziewczyn :)

A odpowiedzi otrzymuję bardzo różne. Jeśli chodzi o czytanie to najczęściej mimo wszystko padają odpowiedzi z tytułami lektur.... często Paulo Coelho  niestety...ale są też zaskoczenia np.: Biblia. Dla młodych ludzi po liceum czytanie nadal kojarzy się ze zmuszaniem do lektury. Potrzeba czasu, by mieli z tego frajdę a czytanie wynikało nie z nakazu ale wewnętrznego imperatywu. Jeśli chodzi o odpowiedź "dlaczego jazz?", to często słyszę, że poszukują wolności w sposobie wypowiadania się, nieoceniania i krytyki, swobody w byciu sobą, z tym wciąż kojarzy się jazz i to jest wspaniałe. Niekiedy pojawia się potrzeba przynależności do swego rodzaju elity i chęć bycia outsiderem.

Elita i pozycja outsidera to bardzo nęcące sprawy i prawdą też jest, że kojarzenie jazzu z wolnością to pomysł trafiony, ale z nieocenianiem to już chyba przesada. Ocena jest w jazzie czynnością nieodłączną. A czytanie z potrzeby i pasji? Czy będąc młodym to nie najlepszy czas, że pochłaniać książki, czytać ile się da?

Myślę, że ocenianie jest sprawą drugorzędną. Parafrazując pytanie kampanijne - jak grać skoro skupiasz się na ocenie? Wtedy z pewnością nie ma szans na Prawdę w muzyce, a kiedy grasz Naprawdę i sobą, ocena nie ma już takiego znaczenia. 

Jeśli chodzi o czytanie, to nie wiem kiedy jest na to odpowiedni czas. Dla mnie osobiście była to zawsze bardzo ważna sfera i cenna na swój sposób. Poniekąd dzięki mojej Mamie, która była polonistką.

A Ty jaką ostatnio przeczytałaś książkę? J

Jaume Cabre "Wyznaję", potem był Hugo Bader i "Biała gorączka" obecnie antologię "Kultura dźwięku. Teksty o muzyce współczesnej". I nadal poszukuję czegoś na miarę Cabre, bo książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. W torbie zazwyczaj noszę opowiadania Cortazara, do których często wracam. To mała książeczka ze szkicami opowiadań. Poza tym książki o dzieciach w niezliczonej ilości :) 

O dzieciach czy dla dzieci?

Na razie tylko o dzieciach. Książeczki mojego synka służą bardziej do gryzienia ;)

O i to jest dopiero bliskość kontaktu z książką! Czym tak zafascynował Cię Jaume Cabre?

Zachwyca mnie forma powieści. Zafascynował mnie umiejętnością budowania fabuły ale także spostrzegawczością na temat cech ludzkich, umiejętnością niedosłownego opisu uniwersalnych reguł i zasad, którym podlegamy. Przemijanie, miłość, żądza władzy, rola pieniądza w naszym życiu, istota przyjaźni, lojalność... dotyka tych wszystkich aspektów jednocześnie odzierając ludzkość ze złudzeń i wyobrażeń na swój temat.  Trudno jednoznacznie określić na czym polega urok i siła przyciągania tej książki, tak jak trudno jest odpowiedzieć o czym właściwie opowiada. A ja myślałam, że będziemy rozmawiać o płycie. :)

To jest rozmowa z Tobą, płyta to tylko cześć, ważna ale cześć tego dzieje się w głowie :-) ale jak chcesz to już przechodzę do płyty :-) -jeszcze jedno tylko pytanie o "Wyznaję" jakie złudzenia i wyobrażenia masz na myśli?

Zgadzam się. Największa część dzieje się w głowie. Muzyka jest "jedynie" pochodną, mocniejszym bądź słabszym odbiciem tego co jest w środku. I rozumiem sens Twoich pytań, udzielane odpowiedzi zapewne więcej mówią o mnie niż pytanie o sam materiał :)

A złudzenia...wyobrażenia na swój temat dotyczą umniejszania lub powiększania swojego "JA". Pojawia się relatywizm bycia, jakby nie mogło ono jedynie "Być". Nie podzielam tego poglądu, bliska w tym względzie jest mi filozofia ZEN i odnajdywanie spokoju w "trwaniu", uważności i codzienności. To co szczególnie zwróciło moją uwagę w książce, to cykle, którym podlegamy. I jakkolwiek banalnie to zabrzmi - które wciąż się powtarzają a ludzie nadal reagują podobnie. Zachowujemy się tak samo bez względu na realia czy epokę w której przyszło nam żyć - patrz łączone w czasie rozmowy. Czytałeś tę książkę i z pewnością wiesz o co mi chodzi, ten aspekt jest zdumiewający. 

Wciąż ją czytam i prawdę mówiąc chętnie odwlekłbym moment jej zakończenia. Chwilami myślę, że powinna trwać cały czas, jak oddychanie

Oj to będzie Ci jej brakowało, ja czekam aż wspomnienie trochę zatrze się w mojej głowie i ponownie wrócę do czytania.

Oddychanie jednak określa nasz początek i koniec, a ta książka jest już stałą.

Oddychanie jest punktem wyjścia i w momencie kiedy ustaje staje się punktem końcowym. To dlatego zatytułowałaś swoją płytę „Breathing”?

Z wielu powodów. Jak napisałam wcześniej oddech określa dla mnie początek i koniec Życia i tworzenia własnej historii, legendy, kształtowania siebie. Wybór tytułu to również owoc zderzenia dwóch bardzo silnych przeżyć - śmierci mojej Mamy, której nazwisko przyjęłam jako swój pseudonim oraz narodzin mojego syna. Oddech to również coś bardzo prywatnego, wpływa do naszego wnętrza i stamtąd też wychodzi. Jego tempo, ciepło i głębokość ma związek z naszymi emocjami, samopoczuciem...Chciałam, by muzyka miała uniwersalny tytuł, który byłby znaczący dla słuchacza, a jednocześnie nie sugerował gotowej odpowiedzi. Dlatego też tytułowy utwór nie ma tekstu... może oznaczać wszystko to, co chcesz by oznaczał. A wiesz, że Nietzsche twierdził, że interpretacja nie istnieje, a odbiorca jest w stanie "wyciągnąć" z dzieła dokładnie tyle ile sam z siebie daje? ciekawa teoria i prawdziwa... Friedrich Nietzsche kojarzony głównie z Wagnerem i III Rzeszą napisał kilka ciekawych traktatów na temat percepcji sztuki i relacji twórca - odbiorca.

 

Zgadzasz się z tym, że bierzemy z dzieła sztuki tyle ile sami do niego przynosimy?

Zdecydowanie tak. Dzieła mogą podlegać nieustannej kontemplacji w zależności od tego jak głęboko czerpiemy z siebie, jak się rozwijamy wewnętrznie. Nie chodzi tylko o emocjonalną płaszczyznę, ale erudycję i wiedzę w szerszym kontekście. 

Z tego samego powodu tak bardzo lubię słuchać muzyki klasycznej. W niej widzę, jak istotna jest dojrzałość i kontakt z samym sobą. Tylko tak nadasz dziełu pozornie skończonemu wyraz indywidualny.

A kiedy dzisiaj słuchasz swojej płyty, to co Twoim zdaniem jako słuchacz do niej wnosisz?

Na razie jej nie słucham, podobnie ja z książką Cabre, czekam aż zatrze się moje wyobrażenie. 

Nagrałaś ją w towarzystwie RGG Trio, z nimi dlatego, że jak wspominałaś na początku zazdrościłaś im tego, że znaleźli swoje miejsce w muzyce?

To byłoby zbyt proste. Z Maciejem i Krzysztofem znamy się ponad 10 lat, pracowałam z Nimi przy poprzedniej płycie. Są moimi przyjaciółmi, których szanuję i bardzo cenię. Kiedy byliśmy studentami słuchaliśmy wspólnie płyt, podziwialiśmy artystów, których do dziś traktujemy jak mistrzów. To się nie zmieniło. Ta muzyka była w nas od zawsze. Mówiąc o zazdrości, miałam na myśli nie tyle potrzebę grania w określony sposób, ale środki wyrazu. Ja nie potrafiłam znaleźć dla siebie miejsca w tego rodzaju przestrzeni. Pierwszą ogromna inspiracją były dla mnie płyty Andersa Jormina i wokalistek: Lenny Willemark oraz Josephine Cronholm. Choć zapewne wszyscy przyznamy, że postać Bobo Stensona jest dla nas kluczowa. Zagłębiając się w ten nurt, słuchając płyt, odkrywałam stopniowo swoje miejsce i odpowiedź na to dokąd chcę zmierzać, a co kompletnie mnie nie interesuje. Obecność ich obu na płycie byla dla mnie jasna od początku. Inaczej sprawa wyglądała w przypadku pianisty. Moja muzyczna droga z Rafałem Stępniem rozeszła sie dość szybko po nagraniu "Still I rise". Nie mialam jeszcze materiału ale byłam pewna że następna płyta będzie inna, głębsza. Łukasz został mi polecony przez Krzysztofa i obecnie nie wyobrażam sobie nikogo innego w moim zespole. Odnalazł się bardzo szybko w naszym kwartecie. Zaskakuje mnie dojrzałością. To co szczególnie w Nich cenię to kultura i umiejętność słuchania, które ma pierwszenstwo przed graniem a także to, że nie ograniczają swojej pozycji jedynie do bycia sekcją akompaniującą.

To tak jakbyś nabierała odwagi, aby zaczerpnąć powietrza naprawdę głębokim oddechem. Masz przeczucie, że płyta „Breathing” to taki głęboki oddech?

Tak... "Breathing" z pewnością jest dla mnie płytą przełomową, na której dokonuję mocnego samookreślenia. Mimo to czuję, jakbym dopiero rozpoczęła swoje poszukiwania. Odkrywam dużo nowej muzyki, która bardzo mnie inspiruje i prowadzi w stronę prób i eksperymentów. "Breathing " wydaje się być zapowiedzią fascynującej podróży :)

W jednej z piosenek śpiewasz - Every day I'm closer to the real point of life – to samookreślenie, to oczywiście droga. Widzisz jej punkt docelowy?

Nie i to jest najbardziej ciekawe. A mimo wszystko idę i czuję, że zbliżam się do tego punktu. Wierzę, że wraz z ostatnim oddechem poznam odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania, doznam oświecenia, choć żadne odpowiedzi nie będą mi już potrzebne.