WSJD 2011 rozpoczęte - Radovan Tariska i Luca Nostro na scenie Skweru Hoovera

Autor: 
Maciej Karłowski

Dzwudziesta edycja Warsaw Summer Jazz Days stała się faktem! Wczoraj 17 czerwca rozpoczął się jeden z najważniejszych festiwali jazzowych w Polsce. To było takie małe otwarcie, jeszcze nie na deskach Sali Kongresowaej PKiN, jeszcze nie showcase, który rozpocznie siędziś o 19.00 w Muzeum Powstania Warszawskiego ale jednak otwarcie. 

Na deskach sceny na Skwerze Hoovera wystapiły dwie formacje, niejako na rozgrzewkę i ku uciesze zgromadzonej publiczności zaprezentowały się niekiedy bardzo imponująco. Pierwszy zagrał zespół saksofonisty altowego Radovana Tariska pochodzący ze Słowacji. Sextet zaprezentował jazz, który można śmiało okreslić jako propozycję mainstreamową, ale i nie należy się temu dziwić. Wielka jazzowa historia to dla Radovana temat szalenie istotny. Dał temu wyraz, choćby na płycie sprzed dwóch lat, jak do tej pory wciąż najnowszym swoim albumie zatytułowanym po prostu "Radovan Tariska Sextet", wielokrotnie także wspominał chwilę kiedy pierwszy raz spotkał na swojej drodzę muzykę CHarliego Parkera. Tego typu doznania nie pozostały bez wpływy na muzykę Tariski.

Co jednak ważne lider nie jest wyznawcą jakiegoś szczególnego kiedunku w jazzie. Choć nad całością wystepu unowił się duch czy to legendarnej Jazz Messengers Arta Blakeya, czy grup Horace'a Silvera, Julliana "Cannoballa" Adderleya Silvera czy wczesnych ansambli Johna Coltrane'a, to jednak Tariska, w tej mieszaninie inspiracji wielką historią, próbuje i to z powodzieniem zresztą, odnaleźć swoje miejsce. Tak więc słuchacze otrzymali bardzo dobrze zagrany kawał nowoczesnego jazzu z refleksami z jazzowej przeszłości. I naprawdę nawet gdyby się upierać, trudno było by w tej muzyce doszukiwać się usterek czy wyrazisty klisz. Zresztą owacje publiczności były tego znakomitym dowodem.

NIe mniej gromkimi oklaskami nagodzony został polsko-włoski Luca Nostro Quartet. Występ tego jeszcze nieszczególnie w Polsce znanego gitarzysty, który jednak ie po raz pierwszy wystepuje w kraju, a w swojej karierze koncertował i nagrywał z takimi muzykami jak Donny McCasslin, Francois Moutin, Dan Weiss, Scott Colley czy Antonio Sanchez z pewnością może zapaść w pamięć. Zwłaszcza tym, którzy doczekali się jego drugiej cześci. Kwartet Włocha z każdą chwilą nabierał rozpędu, aż do finału, w którym zabrzmiał ze wszech miar imponująco.  Luca Nowstro wsparty sekcją rytmiczną Andrzez Święs - kontrabas i Roman Ślefarski - perkusja, a także saksofonowymi frazami tenoru i sopranu Radka Nowiciego, zaprezentował solidną porcję jazzu dystansującego się na pierwszy rzut oka i ucha od gitarowej tradycji. Błędem byłoby jednak twierdzić, że tej tradycji w grze Nostro nie ma. Ukryta została w jego własnym języku improwizatorskim i stanowi jej istotną cześć. 

Mocna i pewnie grająca rytmiczna jako fundament, niekiedy odrobinę funkujące rytmy, stanowcze akcje saksofonu oraz gitary, a także fakt, że sporo z zaprezentowanego materiału muzycznego to dzieła lidera powiny budzić i budziły uznanie.