A ty po prostu się tym uciesz! - Deconstruction of Ray Charles Music czyli Paweł Kaczmarczyk i Jorgos Skolias w Harrisie

Autor: 
Paulina Biegaj
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

Specjalnie dla Jorgosa Skoliasa Paweł Kaczmarczyk przygotował coś specjalnego. Z Audiofeeling Trio ucieszył nas projektem „Deconstruction of Ray Charles Music” w krakowskim Harrisie. Niespodzianek było więcej...

Panowie nie kryli radości. Zawsze, gdy ze sobą grają, mają święto. W sobotę świętowali podwójnie, bo to już 10 lat ich wspólnych koncertów. Paweł Kaczmarczyk przyznał też, że jest mu tutaj, czyli w Harris Piano Jazz Bar, dobrze, więc z pewnością nie zmieni miejsca. Zmienił za to, „troszkę” i „zdeformował”, jak stwierdził, piosenki śpiewane przez Ray'a Charles'a. Ale najpierw o publiczności.

Nie tylko ja zauważyłam ... zmęczenie(?) co poniektórych z niej. Całkiem zrozumiałe, bo drinki, piwa, kawy, a jeszcze lepiej, drink oraz kawa, z pewnością osłabiają (z całą dla nich i dla publiczności sympatią). Trochę szkoda. Bo muzycy, którzy wznosili się o parę centymetrów nad ziemię nie tylko dlatego, że na scenę trzeba wejść zamaszystym krokiem, nie byli pewnie w stanie wszystkich ze sobą duchowo porwać. Przynajmniej do czasu. A koncert był porywający.

Gdy przy stolikach było raczej statycznie, po drugiej stronie było bardzo statecznie. Przede wszystkim za sprawą pojawienia się Jorgosa Skoliasa, w którego śpiewie było równocześnie niezwykle dużo luzu. Przez to usłyszeliśmy tak bardzo prawdziwe brzmiący głos i autentyczność wszystkich dźwięków. Były to dźwięki najbardziej znanych utworów w najbardziej nieznanym wydaniu. I pewnie dlatego tak bardzo mogły ucieszyć nas i z pewnością ucieszyły samych wykonawców.

Bo o to, czy koncert im samym dał to, co najlepsze, nie trzeba pytać. Wystarczyło na nich spojrzeć. Zresztą wokalista też nam o tym powiedział, „my tu szalejemy”.  A cóż może w jazzie cieszyć bardziej niż odkrywanie dźwięk po dźwięku jego nowych twarzy. Na twarzy Jorgosa Skoliasa z kolei, dało się zobaczyć jeszcze coś. Nieodparte podobieństwo uśmiechniętych oczu do spojrzenia Arta Farmera ze zdjęcia zza pleców wokalisty. Z tym swoim uroczym uśmiechem Jorgos Skolias podziękował publiczności, mówiąc, że bardzo cieszy się, że jest.

Choć nie na pierwszym planie na scenie, bo stojąc w oddaleniu przy pianinie, z pewnością był on na pierwszym planie całego koncertu. Choć nie można też nie zauważyć i nie pochwalić raz jeszcze Pawła Kaczmarczyka i jego zespołu, Macieja Adamczaka i Dawida Fortuny. Cóż dobrego można jeszcze o nim powiedzieć, co byłoby równocześnie odkrywcze? Paweł Kaczmarczyk po raz kolejny pokazał, że jest prawdziwym pianistą jazzowym. A to dlatego, że nie tylko wie, co gra, ale i czuje to, co gra. A gra w taki sposób, że i my wiemy i czujemy równocześnie jego muzykę.

Mnie do głębi poruszył utwór „Say no more” z niesamowitym podobieństwem po względem wrażliwości i prawdy w głosie Jorgosa Skoliasa do brzmienia śpiewu Ray'a Charles'a. I z przepiękną aranżacją Pawła Kaczmarczyka, która wydobyła na nowo wszystko, co przepiękne w tej piosence. Zostawiając jednak motyw z oryginału, który przypomina mi inny motyw z innego utworu. Z „Drętwej mowy” z repertuaru Zakopower. Odniesień jest tu więcej. W „Say no more” On prosi, żeby już nic nie mówić, w „Drętwej mowie” On nie może jeszcze niczego powiedzieć, a chciałby mówić o miłości. W utworze  śpiewanym przez Ray'a Charles'a mowa o miłości jest natomiast odważna i mimo wszystko.

O tej miłości było zresztą w sobotę więcej, i mówione i śpiewane. Panowie zrobili nam, paniom, niespodziankę z okazji Dnia Kobiet piosenką „I can't stop loving you”. Paweł Kaczmarczyk  także szczególnie świetnymi improwizacjami w „A song for you” i w „Here we go again”.

A na koniec niespodziankę zrobiła... publiczność! Ta zresztą dała muzykom powody do radości już wcześniej, wykupionymi co do ostatniego biletami. Odwdzięczyła się owacją na stojąco.

Po tym koncercie nie można powiedzieć wszystkiego. „Drętwą mowę” powoduje po prostu niewyrażalność w słowach tego, jak śpiewa Jorgos Skolias oraz tego, jak gra i aranżuje Paweł Kaczmarczyk. Można powiedzieć tylko tyle. Jeśli szukać miejsca i sposobu wyrazu dla jazzu, to przestrzenią i językiem jest dla niego spokój i luz, a równocześnie entuzjazm i szaleństwo. Po prostu naturalność i szczerość, która cieszy nie tylko w muzyce.