TEMPERO w krakowskiej Pracowni pod Baranami

Autor: 
Urszula Nowak
Autor zdjęcia: 
Urszula Nowak

Od czasów antycznych liczba 4 jest symbolem pełni, harmonii i porządku. Podobnie muzyka kwartetu, za sprawą optymalnego układu „sił instrumentalnych”, stwarza wrażenie komplementarności, pozostaje spójna, pomimo selektywnego odbioru zazębiających się warstw dźwiękowych. W sobotę, 8 lutego, bijąca świeżym blaskiem scena „Pracowni Pod Baranami” gościła krakowski skład TEMPERO. Licznie zgromadzona publiczność, na stojąco i przy dźwiękach głośnych owacji wyraziła uznanie muzykom, którzy po raz kolejny poddali w wątpliwość sens wyznaczania linii demarkacyjnej pomiędzy improwizacją, a tradycją. Postmodernistycznym szaleństwem, a liryzmem przejmujących tematów muzyki żydowskiej, arabskiej czy bałkańskiej. 

Od kilku miesięcy „Piwnica Pod Baranami” otwiera swe podwoje dla młodych muzyków, oddając w ich ręce salę sąsiadującą z jedną z najznamienitszych scen kabaretowych w polskiej historii – „Pracownię Pod Baranami”. Inicjatorami koncertów promujących młodą, ambitną muzykę w murach o ogromnej tradycji są twórcy projektu Free Note Stage. Jak piszę o sobie:  „słowo free nie powinno kojarzyć się wyłącznie z free jazzem. Bardziej wskazuje na dowolność i otwartość naszej sceny na różne style, nurty i gatunki muzyczne oraz ich połączenia z innymi dziedzinami sztuki”. Zespół TEMPERO w składzie: Dominik Bieńczycki (skrzypce), Konrad Ligas (akordeon), Krzysztof Augustyn (kontrabas i gitara basowa) oraz Łukasz Kurzydło (instrumenty perkusyjne) gościli „Pod Baranami” po raz drugi. Tym razem oprócz utworów zawierających w sobie najlepszą cząstkę atmosfery krakowskiego Kazimierza, które znalazły się na debiutanckiej płycie zespołu - „6 PM”, muzycy zaprezentowali nowe, autorskie kompozycje w bardzo interesujących aranżach.

 Opowieść o TEMPERO rozpoczyna się w żydowskiej dzielnicy Krakowa, jednak pozbawionym  sensu jest poszukiwanie podobieństw do któregokolwiek z grających tam regularnie zespołów. Mylące byłoby również powoływanie się na inspiracje stanowiące fundament muzyki kwartetu. Przenikające się kompletnie różne muzyczne doświadczenia (od finezyjnej i wysublimowanej klasyki, poprzez przybierającą jaskrawe kolory muzykę elektroniczną, aż po zmysłowe brzmienia ramowych bębnów z Bliskiego Wschodu) znajduje punkt styczny w żywiołowej improwizacji. Czyniąc jazz znamiennym punktem odniesienia swoich kompozycji, muzycy pozwalają swobodnie płynąć muzyce, nieskrępowanej żadnym, narzuconym jej kontekstem, formą, czy stylistyką.

Szczególną uwagę, nie tylko moją, ale także wielu dzielących się swoimi odczuciami słuchaczy koncertu, zwróciło wyjątkowe porozumienie muzyków. Interakcja ta jest tak silna, że mamy wrażenie uczestnictwa w spektaklu. Zgranie słychać nie tylko na poziomie sekcji rytmicznej – choć trzeba przyznać, że tym, czym dla fotografii jest punctum według koncepcji Barthesa, tym dla sobotniego koncertu była jednomyślność i precyzja Krzysztofa Augustyna i Łukasza Kurzydło  (kulminacją była coda utworu „Kazimierz” wieńczącego koncert).  Zastąpienie klasycznej perkusji instrumentami etnicznymi (cajon, darabuka, tar, bongosy) i efektowymi pozwalają zbudować niepowtarzalną przestrzeń.  Dominik Bieńczycki i Konrad Ligas zasługują na słowo uznania nie tylko z racji biegłości instrumentalnej, z której znani są w krakowskim środowisku jazzowym, ale również talentu kompozytorskiego. Utwory Dominika Bieńczyckiego „Trip to Nessebar” oraz „For you”,  a także „Račenica” (bułgarski taniec narodowy) zaaranżowana przez Konrada Ligasa, oprócz rozbudowanej struktury (trzeba się mocno skupić, by policzyć nieregularne metra w poszczególnych częściach kompozycji), dają odbiorcy możliwość odbycia podróży nie tyle w głąb czarnomorskich plaż, co własnej wyobraźni .  Oceniając koncert przez pryzmat mozaiki utworów trzeba przyznać, że muzyka TEMPERO zmierza w swoim własnym kierunku. Pomimo, że zdecydowana większość kompozycji ma charakter eksperymentalny, muzycy nie tracą gruntu, na którym od początku rozwija się ich muzyczna kariera.

W czasach, kiedy w odniesieniu do jazzu najczęściej pojawiającym się hasłem jest „to już było”, zaskoczenie słuchacza nie jest zadaniem łatwym, ani celem samym w sobie. TEMPERO ujmuje przede wszystkim swobodą, emocjonalnością, wysokim poziomem wykonawczym i tym, że cztery bardzo mocne charaktery muzyczne współistnieją ze sobą i skutecznie się uzupełniają. Wyjątkowo udany koncert pozostawił niedosyt, który być może zostanie zaspokojony w niedługim czasie  nowym albumem zespołu.