Power of the piano – Mateusz Gawęda Trio w gdyńskiej Café Cyganerii

Autor: 
Piotr Rudnicki
Autor zdjęcia: 
mat.promocyjne

Jakkolwiek krakowska scena jazzowa oferuje ostatnimi czasy wiele dobrego, do Trójmiasta tamtejsze składy docierają nieczęsto. Tym cenniejszą i nie do przeoczenia sytuacją było pojawienie się w gdyńskiej Café Cyganerii tria Mateusza Gawędy.

Doświadczenie tego koncertu mogło u co niektórych słuchaczy spowodować poważną zmianę postrzegania tzw. „piano jazzu”. Gdyby rockowej proweniencji definicję power trio przełożyć na grunt jazzowy, Mateusz Gawęda, Alan Wykpisz i Grzegorz Pałka zmieściliby się w obrębie tej właśnie kategorii z dużym prawdopodobieństwem. I nie chodzi bynajmniej wyłącznie o samo brzmienie grupy, nawet jeśli niewiele jest trzyosobowych składów, które tyle energii potrafią podczas koncertu wykrzesać. Wiele się tu działo na każdej właściwie płaszczyźnie. W świadczących tyleż o bogatej wiedzy ile o świeżości pisarskiego podejścia kompozycjach. W gęstych, wykorzystujących bardzo wiele przestrzeni aranżacjach. W końcu również – w doskonałym porozumieniu trójki muzyków, dla których koncert w Gdyni był jednym z przystanków na trasie koncertowej, mającej na celu ogranie materiału przed wejściem do studia.

Bardzo szybko stało się jasne, iż na małej scenie gdyńskiej kawiarni gra zespół, którego ogromny szacunek do dorobku klasyków jazzu nie trzyma w szachu. Baza kompozycji autorstwa Mateusza Gawędy jest ich wpływem głęboko przesycona i bywa, że „typowy” jazzowy groove wychodzi na wierzch, niemniej mamy do czynienia z współczesną, bardzo kreatywną owej stylistyki redefinicją. Zdecydowana, ekspresyjna gra grupy czerpie tyleż z mainstreamu lat 60-tych, co z ówczesnej awangardy, i z pewnością nie pozwala na pozostanie obojętnym. Muzycy nie mają oporów przed preparacjami pianina, grą smyczkiem czy też stosowaniem innych podobnych technik.

Grano konkretnie, z fantazją i bardzo „do przodu”. Otwierające, malarskie motywy pianina często prowadziły do przebiegów oscylujących jakby na granicy ryzyka muzycznego rozpadu. Wszystko pozostawało jednak pod kontrolą: celowe były eksplozje, nieregularność i rozwarstwienie synchronizujących się na krótkie momenty ścieżek poszczególnych instrumentów w wyjątkowo obrazowo zatytułowanym utworze „Zły Stan Torów”, podobnie być może jak najbardziej chyba wielowymiarowa spośród istniejących kompozycji nazwanych żeńskim imieniem: trochę refleksyjna, trochę mroczna i pełna energicznych ataków pianisty „Kasia”. Utwory, czy to nowsze, czy starsze („Onitnarat” liczy sobie na przykład już sześć lat) odznaczały się dużą złożonością, ich płynne wewnętrzne przemiany i stale sączona ze sceny energia przyciągały uwagę, a choć trio zagrało ich niewiele (obok wymienionych pojawiły się jeszcze „Amelia Hopes”, „23 Books” oraz znany z albumu „Świeżość” grupy PeGaPoFo „Marzeckwiecień Blues”) Mateusz Gawęda zawarł w nich tyle treści, że nie było miejsca na nudę. Grający obok pianisty Alan Wykpisz i Grzegorz Pałka z obowiązków sekcji rytmicznej wywiązywali się znakomicie, operując to okrągłym groovem (kontrabas), to delikatnym i dynamicznym i precyzyjnym szyciem rytmu (perkusja), grając z niemałą dozą fantazji, pewnie trzymali się wizji lidera tria.  

Przyznać trzeba, że grupa Mateusza Gawędy jest jeszcze jednym dowodem siły polskiej sceny jazzowej młodszego pokolenia. Skład grający na takim poziomie świadomości, erudycji i świeżości jest składem gotowym do grania właściwie wszędzie i z pewnocią zbliżające się nagranie albumu będzie dlań pretekstem do ponownego odwiedzenia kilku(-nastu? -dziesięciu?) miejsc, w których taka muzyka jest wysoce pożądana.