Mikołaj Traska, Ingebrigt Haker-Flatten i Paal Nilsen Love w Alchemi.

Autor: 
Bartosz Adamczak
Autor zdjęcia: 
mat.prasowe

Szczęśliwcy będą mogli niedługo posłuchać tria David Murray / Ingebrigt Haker-Flaten / Paal Nilssen-Love w warszawskim Pardon To Tu. Sam niestety do stolicy nie dotrę, ale za to mogę na chwilę wrócić myślami do koncertu sprzed tygodnia w w Alchemii gdzie skandynawskiej sekcji towarzyszył Mikołaj Trzaska – całą trójkę znamy bardzo dobrze, grali w Krakowie dziesiątki razy, ale nigdy razem, a to oczywista okazja, żeby ze znanych elementów stworzyć nowe (al)chemiczne związki. Sobotni wieczór to był czwarty przystanek na krótkiej trasie koncertowej

Paal Nilssen-Love oraz Ingebrigt Haker-Flaten tworzą jedną z najbardziej rozpoznawalnych 'sekcji rytmicznych' – zagrali setki, jeśli nie tysiące koncertów razem w grupach The Thing (z Matsem Gusfafssonem), Atomic, School Days. Panowie na scenie generują razem ilości energii porównywalne z elektrownią atomową. Trzeba uważać, żeby nie dać się tej energii przytłoczyć, ale dać się jej ponieść.

Koncert rozpoczyna się jak u Hitchcocka – eksplozja, a potem napięcie rośnie, bez zbędnych wstępów, od zera do setki w ćwierć sekundy. Całe trio od razu w pełnym galopie. Perkusyjny puls, szalony szarpany walking kontrabasu i rwisty potok saksofonowych fraz – kwintesencja free-jazzowego brzmienia. To zastanawiające swoją drogą jak naturalnie Skandynawowie poruszają się w tej amerykańskiej tradycji – Aylera, Colemana, Cherry'ego. Dla Trzaski to niekoniecznie jest jego 'naturalny' język muzyczny, ale wchodzi w dialog bez wahania i z pełnym zaufaniem. A kiedy, próbują zrównoważyć ładunek energetyczny, dmie w saksfon z całej siły,  nie mogę się oprzeć wrażeniu, że na jego twarzy rysuje się szeroki uśmiech – że to jest totalna frajda, bo dostaje od sekcji tyle do pieca, że może oddać z nawiązką.

W trakcie koncertu oczywiście fragmenty wybuchowe przeplatają się z tymi bardziej lirycznymi, intymnymi (szczególnie duety saksofon – kontrabas mają pewną bluesową melancholię w sobie) . Zazwyczaj inicjuje je Mikołaj, zapraszając Paala i Ingebrigta do refleksji – to bliższe europejskiej tradycji improwizacji, ale też bliskie Mikołajowi skupienie na fakturze, na dramaturgii, na pewnej obrazowej narracji. To nie jest konkurencja, ale współistnienie, Yin i Yang.

I jeszcze o sekcji kilka słów – jeden z finałowych fragmentów koncertu to taneczny, porywający groove (Nowy Orlean? Brazylia? Karaiby?) - jeżusie jakie to było piękne. Panowie (chciałoby się powiedzieć 'chlopaki', choć wiek już poważny) to Paal i Ingebrigt na scenie wciąż generują więcej nieokiełznanej energii niż cały festiwal rockowy. To niezmiennie ogromna frajda słuchać ich na żywo.

Na koniec koncertu (pełna sala, gromkie brawa i entuzjazm publiczności ewidentny) Mikołaj wspomniał o wdzięczności – bo jakieś 18 lat temu w Alchemii się pojawił po raz pierwszy* i to był ważny moment w jego historii.

Też jestem wdzięczny – bo dużą część tej historii, dzięki takim koncertom jak ten, miałem możliwość obserwować.

PS

to nie jest było trio z rodzaju – Mikołaj Trzaska gra gościnnie z sekcją, to Zespół, mam nadzieję, że współpraca będzie kontynuowana

PS 2

na scenie zaobserwowano mikrofony, może coś z tego będzie?

PS 3

2006, Mikołaj Trzaska wziął udział w nagraniu płyty 'Intimate Conversations' z Joe McPhee i Jay Rosenem dla Not Two Records – wydaje mi się, ze to do tej daty nawiązywał artysta. A jakby ktoś chciał o wycinku z tych 18 lat Mikołaja Trzaski w Alchemii przeczytać to zapraszam do lektury wywiadu, którego Mikołaj udzielił właśnie w tym krakowskim klubie (daty dokładnej nie pamiętam, ale chyba w 2010 roku?):

https://www.jazzarium.pl/przeczytaj/wywiady/najbardziej-bezpo%C5%9Bredni-d%C5%BAwi%C4%99k-wywiad-z-miko%C5%82ajem-trzask%C4%85-cze%C5%9B%C4%87-i

https://www.jazzarium.pl/przeczytaj/wywiady/miko%C5%82aj-trzaska-wywiadu-cz%C4%99%C5%9B%C4%87-druga

Alchemia. Kraków. 16 marca 2024.

Mikołaj Trzaska – saksofon altowy, saksofon tenorowy

Ingebrigt Haker-Flaten – kontrabas

Paal Nilssen-Love - perkusja