Krakowska Jesień Jazzowa 2016: Beyond Trio: Jurgi Wickihalder, Barry Guy i Lucas Niggli - w stronę jazzu

Autor: 
Bartosz Adamczak
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne
Po 4ech dniach spędzonych z orkiestrą Blue Shroud Band na scenie Alchemii pojawiło się na jeden wieczór Beyond Trio. Zespół w klasycznym składzie instrumentalnym saksofon – kontrabas – perkusja, złożony z muzyków grających również w Blue Shroud – Jurgi Wickihalder gra na zestawie saksofonów (sopran, tenor, alt), Barry Guy na kontrabasie, Lucas Niggli na perkusji. 
 
Przyznam, że brakowało mi w trakcie 3ech wieczorów z “małymi składami” takiej klasycznej formacji, a przecież mieliśmy do wyboru 4 saksofonistów, bas lub tubę i 2 perkusistów – możliwych kombinacji było wiele. Przez 3 dni muzycy szukali na scenie nowych relacji. Beyond Trio próbuje natomiast powiedzieć coś własnego w muzycznej relacji sax-bass-drums w jazzowej historii usankcjonowanej legendarnymi nagraniami Sonny’ego Rollinsa, Ornette’a Colemana, Joe Hendersona, Alberta Aylera…Beyond Trio to również working band, czyli zespół, który spotyka się, pracuje razem razem nad tworzeniem muzyki, która będzie efektem wspólnego rozwoju zespołu, wynikiem ciągle trwającego procesu a nie tylko emanacją chwili. Na marginesie – zespół koncertem w Alchemii rozpoczął trasę, w trakcie, której będzie mógł pracować nad muzyczną materią, zmagać się szukając nowych rozwiązań, nowych muzycznych ścieżek wynikających z granych kompozycji.
 
I to trzecia, być może najważniejsza różnica muzyczna między formułą “małych składów” a koncertem Beyond Trio – zespół gra kompozycje, ba! kompozycje na wskroś jazzowe. Autorem większości z nich jest Jurg Wickihalder. Melodie są czytelne, dowcipnie bluesowe i niesforne, powyginane – powyginaniem jazzowych szaleńców Ornette’a, Monka, Dolphy’ego. Humor całej muzycznej sytuacji pogłębia gra sekcji Barry Guy – Lucas Niggli – oto ta para szaleńców gra swing! Barry Guy gra klasyczny walking a Lucas Niggli synkopuje na talerzach! I choć przekorna natura wychodzi często na wierzch w postaci mini wybuchu dźwięków, przetrącony swing bez piątej klepki niezmiennie wzbudza uśmiech na twarzy a stopę zachęca do rytmicznego tupania. Wickihalder daje się poznać jako rasowy jazzowy solista z świetnym wyczuciem tempa – co widać choćby w szalonym wykonaniu “Around Again” autorstwa Carli Bley. Na zakończenie koncertu zespół gra calypso we freejazzowym wydaniu – skoczna melodia saksofonu, Lucas Niggli wybija rytm z punkową werwą a Barry Guy ze stoicka miną wygrywa beat – widok bezcenny.
 
W trakcie koncertu pojawia się też kilka momentów muzycznej refleksji, najpiękniejszy z nich to utwór “Last Breath” poświęcony pamięci Steve’a Lacy’ego. Prosta, uroczysta fraza żałobna wygrywana na sopranie przez Jurga, nabierała siły z każdym powtórzeniem, dramaturgia idealnie podkreślana przez gęstniejące brzmienie perkusji, potężne pociągniecia smyczkiem na strunach kontrabasu. Choć stylistka zupełnie inna, mimowolnie przypomina mi się “Bema Pamięci Żałobny Rapsod”. W kluczowym momencie fraza saksofonu się urywa, bas oraz perkusja milkną, a wymowną ciszę wypełnia dźwięk oddechu przechodzącego przez korpus saksofonu. 
 
Beyond Trio zakończyło cudownym koncertem rezydencję Barry Guy’a w krakowskiej Alchemii, rozpoczeło równocześnie trasę, która zostanie zwieńczona, wszystko na to wskazuje, nagraniem płyty, która, również wszystko na to wskazuje, będzie wypełniona piękną muzyką. Ja czekam niecierpliwie.