Krakowska Jesień Jazzowa 2014 - KAZE - zabawa dźwiękiem na nowym dosłownym poziomie

Autor: 
Bartosz Adamczak
Autor zdjęcia: 
mat. prasowe
Z dalekiego Japonii oraz z trochę bliższej Francji przybył do Krakowa kwartet KAZE czyli wiatr. Nazwa zespołu adekwantna niezwykle bo pośrodku sceny dwóch trębaczy – Natsuki Tamura oraz Christian Pruvost którzy nieortodoksyjną grą na tym instrumencie bardzo często mogli przywoływać na myśl różne nagłe ruchy powietrza w atmosferze. Po środku dwię trąbki zatem, po lewej za fortepianem drobna ale pełna energii Satoko Fujii, po prawej za zestawem bębnów Peter Orins.
 
Co prawda KAZE to kwartet demokratyczny, wykonany program, w całości złożony z nowych utworów, zawierał kompozycje wszystkich poszczególnych członków zespołu, ale wydaje mi się, że największe kompozytorskie piętno odcisnęła na zespole wizja Satoko Fujii. Pianistka raz po raz miesza w tyglu muzycznych tradycji z całego świata, tworząc połączenia zaskakujące, burzące wszelki hierarchie gatunkowe, historyczne czy geograficzne. 
 
W muzyce KAZE spotykaja się wiec rytmiczne i melodyczne kontrasty wszelkiej maści. Połamane metrum, rockowy riff grany na fortepianie, elegijne tony grane unisono przez trąbki, dysonansowe klastry obok dźwiękow słodkich jak miód. Jest zabawa formą, jest zabawa dźwiękiem, jest całkowita otwartość, brak muzycznych uprzedzeń. Wybornie pogiętę i połamane kontstrukcje. Nie od dzisiaj wiadomo, że scena japońska może walczyć o palmę pierwszeństwa w kategorii muzycznych freaków.
Cały ten muzyczny postmodernizm przyprawiony jest pierwiastkiem cennym wyjątkowo a w muzyce awangardowej zbyt często nieobecnym. Humor. Christian Pruvost oraz Natsuki Tamura określenie “zabawa dźwiękiem” wynoszą na nowy, jak najbardziej dosłowny poziom. 
 
W przebiegu jednego z utworów każdy z muzyków dostaję szanse na rozbudowane solo. Peter Orins pokazuje świetne wyczucie współczesnego brzmienia, lubi łamać rytm, prawdopodobnie chętnie przyznałby się do pewnych fascynacji klubowym brzmieniem, na własnych nagraniach często experymentuje z elektronika.
 
Pruvost zagrał na trąbce solo nie z tej ziemi, wypełnione świstami, szmerami, chrobotami, sykami oraz wszelkimi dźwiękami, z których żaden z trąbką się nie kojarzy. Gdyby nie wspomaganie obrazu ze sceny, dałbym sobie rekę uciąc że mamy do czynienia z elektroniczną manipulacją dźwięku.
 
Tamura zagrał vibrato i przydźwiękami, prowadząc niezależnie dwie linie melodyczne. Wiadomo też, że lubuje się w wydobywaniu z instrumentu dźwięków możliwie niskich, burczących i takie solo też nadeszło – w którym przedrzeźniał sam siebie akompuniując sobie zabawką brzmiąca jak Kaczor Donald (w arsenale były też zabawka mucząca, chrumkając gumowa świnka oraz gumowa kaczuszka!). Publiczność oraz pozostali muzycy z trudem powstrzymywali się od śmiechu kiedy Natsuki ze śmiertelnie poważną wprowadzał do szalonej frazy szaloną krowę z pudełka.
 
Satoko często preparowałą fortepian, jej solo rozbrzmiało echami etiud fortepianowych Johna Cage'a, delikatne pozytywkowe niemal melodie, brzmienia perkusyjne, etniczne. W jednym z ostatnich utworów zagrała solo bardziej majestatyczne, czerpiąc z tradycji muzyki klasyczne, może drobny ukłon w stronę Chopina? Ale romantyczne uniesienia ustąpiły miejsca szybko rockowej energii oraz freejazzowemu szaleństwu. KAZE jak rzadko, który zespół pokazuje dobitnie, że w tym szaleństwie jest metoda.
 
Koncert był nagrywany, mam nadzieję sporą, że Marek Winiarski – dyrektor festiwalu oraz wytwórni Not Two, sprawi szybko, że będzie można łamać sobie znowu głowę kompozycjami i improwizacjami, których słuchaliśmy w krakowskiej Alchemii.