Kazuhisa Uchihashi i Michał Górczyński w Pardon To Tu - dwa równoległe światy dźwięków.

Autor: 
Małgorzata Lipińska
Autor zdjęcia: 
Krzysztof Machowina

Awangarda zowu zagościła w warszawskim, otwartym na muzyczne eksperymenty, klubie Pardon, To Tu, tym razem w odsłonie polsko-japońskiej. Niedługo po godzinie 21, w środowy wieczór, rozpoczął się koncert duetu dwóch improwizatorów Michała Górczyńskiego i Kazuhisy Uchihashiego.

Michał Górczyński, którego czytelnicy Jazzarium doskonale znają, to klarnecista, kojarzony z muzyką współczesną, choćby ze znakomitym Kwartludium, kreatywnym podejściem do dźwiękiu, czasami także z improwizowanymi projektami zahaczającymi o jazzową awangardę. Gitarzysta Kazuhisa Uchichashi, japoński wirtuoz, jeden z ważniejszych gitarzystów, niegdyś współtwórca Ground Zero i lider tria Altered States, kojarzony raczej z undergroundowym rockiem niż odmianami współczesnej muzyki.

Spodziewałam się, że będzie to swego rodzaju „muzyczny eksperyment“. I nim był. To co się wydarzyło tego wieczora, nie jest łatwo opisać. Ciekawość nie pozwalała mi tak po prostu zamknąć oczy i w skupieniu słuchać, bo japoński muzyk w zncznej części uwagę tę skupiał na wizualnej stronie swojej gry. Niezwykle interesujące było obserwować to, co robi na scenie - gitara, daxofon, przystawki, skomplikowana elektronika, patyczki, drewienka, metalowe siteczko... przedmioty których użycia nie często mamy okazję doświadczać w procesie twórczym. Michał Górczyński włączał się ze swoimi klarnetami, czasem bardzo nieśmiało, tak, że go nie było prawie słychać, to znowu mocno, ostro zaznaczając swoją pozycję.

Dostaliśmy więc bardzo złożony i też niezwykle barwny świat dźwięków. Nie jestem pewna, czy to był świat Uchichasiego, do którego dołączył Michał Górczyński, czy odwrotnie. Czasem wydawało mi się, że jestem w dwóch odrębnych niejako równolegle istniejących światach z możliwością przeskawinia to jednego, to drugiego muzyka. Pewnie dlatego, że każdy z nich ma własne inspiracje i fascynacje. I tylko czasem oba muzyczne światy zespalją się ze sobą. Nie wszystko było tu dla mnie jasne. Kolejne utwory sprawiały wrażenie oderwanych od siebie na czym cierpiała spójność całego koncertu. Trochę tak, jakbyśmy zostali poddani testowi, posłuchajcie i zobaczcie umiemy działać i w taki sposób i w kompletnie inny, ale z chęcią zaskoczymy Was jeszcze inaczej... Aż w końcu przyszłą myśl, że jesteśmy świadkami takiej zabawy zupełnie niepowtarzalnym dźwiękiem. I trzeba przyznać, że zabawa ta bardzo podobała się zgromadzonej w Pardon, To Tu publiczności, która za nic nie chciała pozwolić aby muzycy zeszli ze sceny. Skończyło się więc trzema bisami i kupowaniem płyt.

W kolejne dni można się z muzykami spotkać w Poznaniu, Toruniu, Gdyni. Warszawski koncert był jednym z przystanków, promujących nagraną wspólnie płytę.