Jazzowa Jesień: Nieustanne Wizje - David Virelles "Continuum" i Tomasz Stańko Vision Quartet

Autor: 
Armen Chrobak
Autor zdjęcia: 
Armen Chrobak

Po świetnym, pełnym energii koncercie brazylijskiej wokalistki i pianistki Eliane Elias, której występ, w magiczny sposób przeniósł słuchaczy w rozgrzaną słońcem, barwną i pełną euforycznych dźwięków krainę, kolejny Jesienny wieczór upłynąć miał w Bielsku-Białej przy akompaniamencie występująych po sobie: zespołu Davida Virellesa i grupy pod przewodnictwem Tomasza Stańki, dyrektora artystycznego Festiwalu.

Piątkowe koncerty poprzedziła zapowiedź pani Anny Stańko, która podzieliła się kilkoma refleksjami na temat twórczości ojca w ostatnim okresie, jego ciągłej otwartości na nowe formy ekspresji oraz nieustających poszukiwań inspiracji i form rozwoju artystycznego.
Następnie przed mikrofonem stanął konferansjer by zapowiedzieć pierwszą gwiazdę wieczoru – cieszącego się ogromnym uznaniem krytyków, autora jednej z najlepiej ocenionych płyt jazzowych minionego roku, zaledwie 30-letniego awangardowego kubańskiego pianistę, Davida Virellesa. Na scenie towarzyszyć mu mieli: znakomity, posiadający imponujący dorobek muzyczny, nowojorski perkusista Andrew Cyrille oraz poeta i perkusjonista kubański, Roman Diaz.
Gdy oficjalne wstępy i zapowiedzi ucichły, na deski sceny Bielskiego Centrum Kultury wkroczyli trzej ciemnoskórzy muzycy, by zaprezentować materiał z tak życzliwie przyjętego wydawnictwa pod tytułem „Continuum”.
Publiczność zaintrygowana pojawiającymi się w recenzjach i przedkoncertowych zapowiedziach określeniami: tajemnicza, duchowa, mistyczna, nowoczesna, rytualna z ciekawością oczekiwała na występ artystów. Muzycy bez wstępów czy powitań rozpoczęli swój koncert, natychmiast spowijając scenę i salę wypełnioną słuchaczami atmosferą niepokoju, grozy, poczucia obcowania z czymś nieznanym, pierwotnym, nieokiełznanym.
Długie utwory, następujące płynnie po sobie, zostały solidnie zbudowane i oparte na rytmie - awangardowa, gęsta gra na perkusji Andrew Cyrille’a, wspierana głębokimi dźwiękami kong i grzechotaniem, „cykaniem”, stukaniem bogatego instrumentarium Diaz’a. Za tą fasadą lekko, jakby wycofane rozwijały się fortepianowe kompozycje grane w skupieniu przez Davida Virellesa.

Wsłuchując się w dźwięki: nie za bardzo melodyjne, powtarzające się regularnie akordy wygrywane na klawiszach fortepianu, którym dotrzymywała towarzystwa silnie zaakcentowana, niemal syntetycznie brzmiąca, perkusja oraz dudniące dźwięki kong, przeszkadzajek czy licznych, zawieszonych na nadgarstkach perkusjonisty grzechotek, można było odnieść wrażenie, że słucha się nie jazzu, ale awangardowej, eksperymentalnej muzyki elektronicznej.

Co nie jest regułą podczas gry na żywo, muzycy byli skupieni niemal wyłącznie na swojej grze. Między nimi samymi, jak również w stosunku do publiczności nie widać było szczególnej interakcji, „puszczania oka”, uśmiechów (wyjątkowo, z rzadka, w stronę perkusisty – Andrew Cyrille’a spoglądał zawadiacko perkusjonista – Roman Diaz).

W opiniach podsłuchanych po koncercie padało stwierdzenie: coś się działo! Istotnie działo się! I to całkiem sporo! Marszowe tempo, narastająca dramaturgia utworów, precyzja i uporządkowany, jednostajny rytm, stwarzały niezwykły na koncertach jazzowych klimat. Trafiało to jednocześnie świetnie w gust wielu słuchaczy, którzy miarowo kołysali się, czy wybijali palcami rytm dobiegający ze sceny. Po występie pod scenę udali się ci, którzy chcieli uzyskać autograf lidera grupy, zamienić z nim kilka słów, jeszcze przez chwilę pozostać pod wpływem atmosfery zakończonego właśnie koncertu.

Po przerwie publiczność zaproszono na drugi koncert wieczoru – podwójnie unikalny: po pierwsze –  bo wykonywany przez zespół zawiązany właściwie na potrzeby dotychczas jednego występu, po drugie – bo kwartet pod nazwą Tomasz Stańko Vision Project nie posiada w swym składzie perkusisty. Są w nim za to, oprócz naszego słynnego trębacza, pianistka Sylvie Courvoisier, towarzyszący jej, również w życiu osobistym, skrzypek Mark Feldman oraz goszczący już kilkukrotnie w naszym kraju basista Mark Helias.

Bielska publiczność jako jedyna oprócz gości nowojorskiego festiwalu Vision ponad 2 lata temu, miała przyjemność na żywo wysłuchać repertuaru kwartetu pod kierunkiem Stańki. Mogliśmy również podejrzeć naszego trębacza w procesie poszukiwaniach nowych form wyrazu - w chyba najbardziej free jazzowym jego składzie w XXI wieku.
Podczas koncertu zabrzmiały kompozycje znane z poprzednich albumów artysty - rzecz jasna, w nowych aranżacjach.

Występ zdominowały utwory o szczególnie lirycznym, nawet melancholijnym charakterze. Jak najbardziej korespondującym z listopadowym, pełnym chłodu i wilgoci, wieczorem. Skrzypce, o przenikliwym brzmieniu, nieco rozedrgane i niespokojne w ręku Feldmana. Fortepian, którym w sposób ekspresyjny, niekonwencjonalny, posługiwała się partnerka skrzypka, Sylvie Courvoisier, szarpiąc struny fortepianu, kiedyindziej zaklejając je paskami taśmy klejącej, zupełnie zmieniając brzmienie i charakter instrumentu.. Kontrabas, posłuszny woli Marka Heliasa i wreszcie, chyba nieco oszczędzana, wycofana trąbka Tomasza Stańki.

Utwory, dość jednorodne stylistycznie, nostalgiczne, w zgaszonych barwach, były jednak przyjmowane z entuzjazmem przez publiczność festiwalu. Ciekawy okazał się dialog skrzypiec i trąbki, które w kilku utworach grały unisono, wspierane subtelnym akompaniamentem fortepianu, a którym towarzyszył niepokojący, rozedrgany i cokolwiek neurotyczny kontrabas. Pomimo nieobecności perkusji nie odczuwało się jej braku.

Choć ten awangardowy, specyficzny występ, oczekiwany przez dużą część publiczności, mnie osobiście nie rzucił na kolana. Z pewnością jednak mógł przypaść do gustu wszystkim tym, którzy szukają w jazzie nowych, nieprzetartych dróg, często niewygodnych a nawet niebezpiecznych dróg.