Ircha - Zikaron Lefanaj w Cheder Cafe

Autor: 
Bartosz Adamczak
Autor zdjęcia: 
Michał Moniuszko

Choć debiutanckie CD „Larks Uprising” (Multikulti, nagrane wraz Joe McPhee) nagrane zostało w ramach poznańskiego Tzadik Festival trudno tam doszukiwać się melodii żydowskich, tymczasem to fascynacja tym dziedzictwem leży u podstaw narodzin wyjątkowego, klarnetowego, kwartetu w skład, którego wchodzą najważniejsi polscy muzycy grający na tym instrumencie. Ircha łączy tradycyjne melodie żydowskie, na wskroś współczesną kameralistykę i improwizację. Koncert w Cheder Cafe zbiegł się w czasie ze świętem Rosz Haszana - żydowskim Nowym Rokiem.


Samo brzmienie zespołu, cztery klarnety (okazjonalnie duduk, fujara lub instrumenty-zabawki) jest czymś wyjątkowym. Zachwyca również wyczucie formy, przejrzysta konstrukcja partii – muzycy przekazują sobie delikatne melodie, przemieszczają się po scenie tworząc kolejne muzyczne formacje : solisty i chóru, podwójnego duetu, tworząc aranżacje, które odwołują się do tradycji czterogłosowego chóru czy instrumentalnych klasycznych kwartetów smyczkowych. Oparte na rytmicznych liniach klarnetu basowego i chóralnych akordach tysiącletnie melodie dostojnie unosiły się tworząc nieustannie zmienny kalejdoskop minimalistycznych melodii i układów harmonicznych.

W muzyce, która graj skrywa się całą historia Narodu Wybranego, dysonansowa gorycz wygnania z Egiptu, drżące, szeptane zwątpienie wieloletniej tułaczki, krzyki gniewu i rozpaczy ale też i świętowanie i radość, a przede wszystkim nadzieja wynikająca z wiary w odnalezienie Ziemi Obiecanej. Ta muzyka wykracza poza czas i przestrzeń, metaforycznie i dosłowniePaweł Szamburski otwiera okno i gra na klarnecie zwracając się w stronę żydowskiego Kazimierza, przechodzi do przejmującego solo, wspierany przez trzyosobowy chór klarnetów basowych. Role później  się odwracają, kiedy na bazie granej przez niego dwu-akordowej struktury pozostała trójka wspólnie improwizuje tworząc cała gamę delikatnych i ulotnych harmonii, najbardziej wzruszający moment tego koncertu. Na bis kwartet gra „Lonely Woman”, skala molowa, żałobna niemal melodia powoli przekształca się w chóralny pieśn i zanika w harmonii.

W muzyce Irchy jest czystość, krystaliczna przejrzystość konstrukcji, która może zaskakiwać fanów Mikołaja Trzaski czy Wacława Zimpla. Współczesne kompozycje, nawiązania do minimalizmu czy serializmu, klarowne harmonie niezauważenie przechodzą w jedne z najstarzych znanych ludzkosći melodii, wzmocnione duchowym pierwiastkiem, ładunkiem emocjonalnym (Coltrane z okresu „Stellar Regions”). Ircha nie gra muzyki religijnej, ale w ich muzyce jest religijna żarliwość. Na styku tych wszystkich kontekstów wyłaniają się momenty prawdziwego piękna.

Autor prowadzi bloga www.jazzalchemist.blogspot.com


ps. Koncert był pierwszym z cyklu MuLaKuŻ (Muzyczne Laboratorioum Kultury Żydowskiej), czekamy na kolejne.
Ps2. Podczas bardzo krótkiej rozmowy po koncercie Mikołaj mówił o tym, że kwartet nagrał właśnie materiał na dwie płyty – jedną z melodiami tradycyjnymi, drugą ze współczesnymi kompozycjami kwartetu, mam wielką nadzieję, że szybko ujrzą one światło dnia. Tymczasem polecam „Larks Uprising”.