The Flash w krakowskim Harrisie

Autor: 
Urszula Nowak
Autor zdjęcia: 
mat. prasowe

Bardzo żałuję, że w piątkowy wieczór krzesła w Harrisie pozostały na swoim miejscu. Ze sceny płynął bowiem ten rodzaj energii, który pozbawia wszelkie klubowe meble ich zasadniczej funkcji. Przynajmniej jeśli przyjmiemy, że krzesła służyć mają do siedzenia, a stoły po to, by postawić na nich alkohol.

Zdobywcy II miejsca 38. Edycji Festiwalu Jazz Juniors – zespół The Flash! w składzie: Sławek Pezda – saksofon tenorowy, Kuba Dworak – gitara basowa i Max Olszewski – bębny, od czasu pierwszego poważnego sukcesu koncertował w Krakowie już dwa razy. Frekwencja w klubie Harris Piano Jazz Bar była jednak wysoka, jak na tak niedługi czas dzielący oba wydarzenia.  I to wcale nie powinno dziwić.  The Flash! oprócz naturalnych walorów, jakimi są młodość, talent i niesamowita wręcz radość grania, mają coś, czego często brakuje improwizującym muzykom. Mam na myśli dystans i brak przerostu formy nad treścią. Bo choć forma naprawdę ciekawa i bogata - począwszy od przeszywającego noise'u i punkowych tąpnięć po free jazzowe improwizacje na saksofonie - konsekwentnie i z lekkością zamyka się w przyjętej przez zespół konwencji.  Wszystkie zaprezentowane utwory złożyły się na program, który bez cienia wątpliwości można zidentyfikować z jego wykonawcami. Wydaje mi się, że mające jeszcze niedługą historię trio, powinno uznać to za swój duży atut i budować na tym własną rozpoznawalność. I choć to ogromny żywioł, nazwany słusznie The Flash!, zachowuje balans i pokazuje się również z nieco bardziej melancholijnej strony. Gdy przychodzi czas na "Smutnego Sławka" publiczność na chwilę zostaje zahipnotyzowana. Ale nim krew w żyłach zdąży zwolnić, dynamika utworów znów powraca na szczyt i wcale nie ma ochoty z niego spaść. Bo jak niby miało by się to dokonać, skoro "Niestrój zdobi człowieka" czy "Nierwana"  to prawdziwa eksplozja dźwięku?  Wszystkie przywołane przeze mnie utwory to autorskie kompozycje Sławka Pezdy. To, w jaki sposób zostały nazwane dodatkowo dodaje im atrakcyjności - przyznaję, dla mnie ten rodzaj poczucia humoru jest ujmujący i bardzo na miejscu.

Koncert The Flash! w Harrisie obejmował trzy sety, co na pewno stanowiło duży wysiłek dla muzyków, ale do końca dawali z siebie ponad 100%.  Jestem przekonana, że przy tej lekkości myślenia o muzyce i umiejętnościach, jakie mają członkowie tria będą w stanie zrealizować każdy pomysł, jaki wpadnie im do głowy i przekonać do tego publiczność. Nie ważne, czy będzie to obrazoburcze granie, czy interpretacja utworu klasycznego. Ważne, by zagrali to jako The Flash! Trzymam kciuki.