Czekając na nową płytę Tom Trio - treściwy koncert w Klubie Żak

Autor: 
Piotr Rudnicki
Autor zdjęcia: 
Paweł Wyszomirski / www.TESTIGO.pl

Na jeden ze swych pierwszych (!) koncertów w Gdańsku Tomasz Dąbrowski przybył już nie jako sensacja ostatnich miesięcy – nawet nie jako względny debiutant unoszony pierwszą falą wzmożonych działań - a raczej coraz bardziej ustabilizowany i coraz lepiej odnajdujący się muzyk z własną wizją i obiecującymi perspektywami na przyszłość. Na scenie nieocenionego klubu Żak pojawił się nie w którejś z wielu wciąż wyłaniających się nowych konfiguracji, a ze swym „rdzennym” duńskim trio: z Nilsem Bo Davidsenem i Andresem Mogensenem – by dać treściwy, bezpretensjonalny występ.

Być może niewielu duńczyków pojawia się ostatnio na pierwszych stronach wszelakich branżowych wydawnictw (przynajmniej tych polskich), jednakże kultura jazzowa ma tam bogate, wieloletnie tradycje. Fakt ów pozwala przypuszczać, że mimo medialnej ciszy wielu znakomitych muzyków w Danii bez specjalnego wysiłku znajdziemy, i pewnie nie miał z tym kłopotu także od kilku lat zamieszkały w Kopenhadze Tomasz Dąbrowski. Przyznać trzeba, że doświadczeni długą współpracą Mogensen i Davidsen to sekcja rytmiczna wysokiej klasy, która dla wstępującego na szersze wody muzyka jazzowego jest nie do przecenienia. W ciągu kilku lat Tom Trio zdałało wypracować dobrze osadzony, zbalansowany sound grupy, w której każdy element jest równie istotny i która nie szukając na siłę awangardowych rozwiązań znalazła sposób, by brzmieć rzetelnie i dla tak pomyślanego klasycznego składu zgoła optymalnie.

To, co słychać na nagraniach zespołu, w żadnym stopniu nie odbiega od jego oblicza koncertowego. Akcenty rozłożone zostały regularnie: Dąbrowski operował delikatnym tonem balkan hornu i trąbki grając tyle tylko, ile należało, by nie przeważać nad idącym mu w sukurs kontrabasem i (zwłaszcza) świetną swingującą perkusją długo koncentrującego się przed występem w żakowej kawiarni, będącego wyraźnie w formie Andresa Mogensena.

Podczas wyważonego i kameralnego koncertu tria usłyszeć można było zarówno repertuar znany z jedynej jak do tej pory wydanej jak i tej czekającej jeszcze na ujrzenie światła dziennego płyty – tak więc utwory swingowe i ballady, wypośrodkowane I'll Repeat Only Once, wyraziste Unison czy stonowaną For A Little One a elegancja, z jaką zespół zagrał wpłynęła na fakt, iż koncert upłynął raczej w wyciszonej atmosferze – choć nie była to oznaka znużenia a wsłuchania zebranych, którzy nieprędko pozwoliła muzykom zejść ze sceny. Bo i rzeczywiście ciekawy to był koncert i dobrze, że nareszcie w Gdańsku się odbył, gdyż obserwacja takich bandów jest doświadczeniem wartościowym, a i samo trzymanie ręki na pulsie jazzowego życia jest dla każdego bliżej tą sceną się interesującego słuchacza kwestią mniemam, dość istotną. I należy mieć nadzieję, że potrzeba dostępu do aktualnych wydarzeń zostanie wreszcie odpowiednio zaspokojona.