Art Ensemble Of Wroclaw – VeNN Circles Quartet w Galerii Pionovej w Gdańsku

Autor: 
Piotr Rudnicki
Autor zdjęcia: 
Piotr Rudnicki

Imponujących rozmiarów polsko-europejska trasa koncertowa formacji ImproGraphic Piotra Damasiewicza weszła już na dobre w drugą fazę, kiedy kwartet dotarł do Trójmiasta. Wystąpić miał dwukrotnie, dzień po dniu: raz w Sopocie, i raz w Gdańsku. Nie do końca oczekiwany przebieg wypadków, czyli to, co wszyscy lubimy najbardziej sprawił jednak, że w istocie koncerty zagrała nie jedna, a dwie grupy. Mnie udało się pojawić na drugim z nich, w gdańskiej Galerii Pionovej, gdzie muzycy wystąpili jako VeNN Circles Quartet.         

Decyzja o zmianie formuły koncertu zapadła spontanicznie, pod wpływem specyficznej przestrzeni galerii sztuki w której akurat trwa wystawa malarstwa mistrzów tzw. Nowej Ekspresji, Ryszarda Grzyba i Zdzisława Nitki. Otoczenie obrazów o wielkim nasyceniu barw i kształtów oraz sama akustyka sali ekspozycyjnej zainspirowały muzyków do rzucenia free jazzu w kąt i ruszenia w zamian na  wycieczkę spod znaku elektroakustycznej eksperymentalnej awangardy. Do rzucenia się na głęboką wodę tego rodzaju muzyki zaopatrzeni byli, trzeba przyznać, znakomicie. VeNN Circles zazwyczaj grają w duecie, lecz tym razem Piotr Damasiewicz i Gerard Lebik otrzymali wydatne wsparcie pozostałej dwójki: Gabriel Ferrandini i Jakub Cywiński szybko odnaleźli się w owym specyficznym języku muzyki, którą tworzy się przy pomocy bardziej dźwięków aniżeli nut. Tutaj rzeczy, które w „normalnych” warunkach stanowią niechciane odpady foniczne, urastają do rangi budulca równego podstawowemu: liczy się minirezonans czy pisk pocieranego pałeczką talerza perkusji, gumowa rurka pompki do materaca dostąpić może zaszczytu bycia instrumentem, a trąbka z kolei, która ten honor nosi na co dzień, ogołocona zostaje ze swych zwyczajowych przeznaczeń i właściwości: pozbawiona ustnika i na dobrą sprawę także niezbędnego zdawałoby się zadęcia trębacza pełni zupełnie inną, często nową dla siebie rolę.

Między innymi z wymienionych powyżej dźwięków okazjonalny VeNN Circles Quartet stworzył widowisko, w którym udało im się wyizolować porządek z chaosu, a falami rosnące i opadające natężenie koncertu zastawało czasem zaskakująco w tym kontekście konwencjonalne energetyczne, quasi-jazzowe pochody kontrabasu czy ultraszybkie uderzenia będącego wyraźnie w formie perkusisty. Całkowite odejście od szerokiego idiomu jazzu nie było tu jednak w żadnym razie celem. Nawet najbardziej przychodząca podczas koncertu VeNN Circles na myśl muzyka legendarnej Art Ensemble Of Chicago klasyfikowana jest jako jazz. Ten specyficzny jego rodzaj, rozumiany jako całkowita niemal swoboda wypowiedzi artystycznej funkcjonuje nawet ponad podziałem na sztuki plastyczne i muzykę, co było tego wieczoru, mimo niezbywalnych różnic kontekstu, doskonale wyczuwalne. Takie rzeczy rozumie się lub nie. I miejmy nadzieję, że zrozumie je wielu, bo każdy kto dotrze do sedna tej muzyki, robi to z korzyścią dla siebie.