A-Trane Nights

Autor: 
Maciej Karłowski
Adam Pierończyk Quartet
Wydawca: 
For Tune
Dystrybutor: 
For Tune
Data wydania: 
30.10.2014
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Adam Pieronczyk: tenor saxophone,soprano saxophone; Adrian Mears: trombone, didgerido; Anthony Cox: bass; Krzysztof Dziedzic: drums, percussion.

Pamiętacie album „El Buscador”? Lubiecie, podziwiacie? Jeśli tak to jest właśnie sygnał, że trzeba wybrać się na zakupy i sięgnąć po „A-Tane NIght”, podwójny album zarejestrowany w wyśmienitym, maleńkim berlińskim klubie „A-Trane”, w którym zdarza się, że grywają nawet ikony światowego jazzu, o ile tylko akurat są w Berlinie i mają chwilę wolną.

Zagrał tam również Adam Pierończyk. Zapytacie czy po takim wstępnie jest pokusa zaliczenia Adama do grona ikon światowego jazzu? Nie ma takiej, pokusy, spieszę wyjaśnieniem, ale jeśli miałbym wskazywać kluczowe postaci jazzu w Europie, jeśli przyszłoby deklarować się kto jest numerem 1 na polskiej scenie jazzowej to ośmielę się zająć stanowisko, że jest Adam Pierończyk i potem długo nic. Wskazując go mam na myśli całokształt działań, konsekwencję ich podejmowania, determinacje w budowaniu swojego świata muzyki i język improwizatora jazzowego. A teraz kiedy Adam chwycił za saksofon sopranowy i grywa na nim recitale solo, to już w ogóle pewny jestem jego prymatu.

 

Na „A-Trane Nights” nie gra jednak na sopranie solo, ale za to gra w towarzystwie australijskiego, mieszkającego w Berlinie właśnie puzonisty Adriana Marsa, grającego także na didgeridoo, amerykańskiego kontrabasisty Anthony’ego Coxa oraz perkusisty z Polski Krzysztofa Dziedzica. Co dostaniecie sięgając po ten koncertowy set? TO z czego Adam jest od dawna znany, mianowicie nowoczesny jazz, który uciekł już od swoich standardowych formuł i budowy, uwolniony od schematów, także i brzmieniowych. I rzecz nie z tym, że w miejsce fortepianu, który przecież, przy montowaniu klasycznego kwartetu wydaje się najbardziej oczywistym rozwiązaniem, ustawiony jest puzon. Rzecz w tym w jakie brzmieniowe i frazowe relacje może wchodzić saksofon i puzon, jaką przestrzeń pomiędzy sobą generować i także jak działać w przestrzeni rytmicznej sekcji. To oczywiście nie jest wynalazek obydwu panów, ale kiedy uważnie przyjrzeć się innym takim duetom, to raczej nie za często spotkamy coś równie intrygującego. 

Gra zespołu Adama Pierończyka jest mocna, ale niedosadna, groove’owa, ale nie wpadająca w irytującą repetytywność, gęsta, ale jednak nie duszna, sugerująca znawstwo historii, tej coltrane’owskiej i colemanowskiej też chwilami (zarówno związanej z Ornettem jak i Stevem), ale nie będąca jej niewolnikiem. Ma też posmak lekki posmak etnicznej korzenności, który bardzo przydaje muzyce oryginalności.

No i ten sound saksofonu, jego pewność, postawność. Ech...sądzę, że powinna budzić respekt, szacunek jeśli nie podziw.

CD 1: Ivolginskij Dacan; The Bushido Code; Tranquil Prestidigitator; Copernicus. CD 2: The Storks of Marrakech; Andalusian Garden Del Canto; If I Ever Saw The Seashore, I Believe I'd Die of Joy; Munuiak & Pieronczyk--Best Bakers In Town.