Sun Rooms

Autor: 
Maciej Karłowski
Jason Adasiewicz
Wydawca: 
Delmark
Dystrybutor: 
Multikulti
Data wydania: 
31.08.2010
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Jason Adasiewicz: vibraphone; Mike Reed: drums; Nate McBride: bass

Jason Adasiewicz – nowa twarz na jazzowej scenie wibrafonowej. Działa w Chicago, pozostaje w bliskich związkach ze środowiskiem AACM  i w kontekście tej sceny dobrze byłoby rozpatrywać jego muzyczne dokonania. Ale byłoby też błędem widzieć je tylko w tej perspektywie. Mieliśmy okazję słyszeć go już Polsce, podczas bodaj trzeciej edycji festiwalu Made In Chicago. Nie wystpaił wówczas jako lider, ale wspierał orkiestrę poprowadzoną przez Roscoe Mitchela w finale imprezy, a wcześniej jako część grupy Loose Assembly Mike’a Reeda – perkusisty, który legitymuje się nie tylko instrumentalnymi i kompozytorskimi inklinacjami, ale także aktywnie udziela się jako wydawca płytowy (482 Records).

Reed to także na tyle bliska muzycznie postać, że na najnowszym albumie Adasiewicza, trzecim skąd inąd w jego karierze, także zasiadł za zestawem perkusyjnym. Na kontrabasie zagrał za to Nate McBride, również dobry znajomy wibrafonisty z najróżniejszych przedsięwzięć koncertowych. O ile poprzednie dwie płyty wibrafonisty zrealizowane zostały przy pomocy założonej przez niego formacji Rolldown, to teraz przyszedł czas na trio. I prawdę powiedziawszy tutaj także uzewnętrznia się w pewnej mierze słabość Adasiewicza do jazzowego kanonu. Rzecz nie w tym tylko, że trzy spośród ośmiu pomieszczonych na płycie utworów to kompozycje Hasaana Ibn Aliego, Duke’a Ellingtona i Sun Ra, ale i tym, że jego gra odnosi się w moim odczuciu do gry wielkich poprzedników. Nie jest to rzecz jasna powinowactwo z estetyką Gary’ego Burtona, ale dokonaniami mniej znanych, acz istotnych postaci wibrafonowego świata Walta Dickersona i Khana Jamala, a chwilami też do, już zupełnie słynnego mistrza - Bobbyego Hutchersona. Nie jest to także bezmyślene kałanianie się poprzednikom. Celniej będzie to ując, jako mądre choć wyraźne czerpanie z przeszłości.

Bezsprzecznie stoi za Adasiewiczem nie tylko głęboka wiedza na temat historii jazzu i instrumentu, ale również znajomość niuansów swobodnej kreacji. To miesznaka gwarantująca jakość. Gdy nałożymy na to ogromną muzykalność oraz umiejętność wyrafinowanego operowania barwą i nieortodoksyjnymi technikami gry (gra smyczkiem), a staniemy w obliczu intrygującej muzycznej sytuacji, w której wydawałoby się bardzo mocno determinujący brzmienie instrument, jakim jest wibrafon, może zabrzmieć tak wielobarwnie, że ani przez chwilę nie pozostawia wrażenia niedosytu. Dzieje się tak niewątpliwie także dzięki pozostałym członkom tria Adasiewicza, ale tych gentelmanów znamy z tego, że ilekroć wkraczają na scenę wprowadzają ożywczy powiem do muzyki. Przykłady można by mnożyć. Poprzestańmy więc tylko na znanych w Polsce formacjach Kena Vandermarka czy słynnej Exploding Star Orchestra, z którymi u nas gościli. A Jason Adasiewicz? Cóż warto pamiętać o nim i uważnie przyglądać się jego karierze. Kto wie czy nie jesteśmy świadkami rodzenia się ważnego głosu w nowoczesny jazzie.

1. Get In There;2.  Life; 3. Stake; 4. Rose Garden;5.  You Can't;5.  Off My Back Jack;7.  Overtones Of China; 8. Warm Valley