"RADIATION" Transmit

Autor: 
Jan Błaszczak
Transmit
Wydawca: 
Monotype
Data wydania: 
15.09.2014
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Tony Buck - gitara, perkusja, śpiew Brendan Dougherty - perkusja, Magda Mayas - organy, pianino, James Welburn - bas

Pisanie o płytach przeoczonych samo w sobie stanowi zabawny paradoks. Nie zmienia to faktu, że o „Radiation” powinno być głośniej. Dokładamy cegiełkę, aby tak się właśnie stało. 

Transmit to zespół dowodzony przez Tony’ego Bucka – perkusistę australijskiego The Necks. Grupy, której nie brakuje przecież w Polsce admiratorów. Stąd dziwi brak trochę brak medialnego szumu. Szumu, który mógłby być tym większy, że "Radiation" ukazało się nakładem polskiej wytwórni Monotype. Abstrahując od tego, że sam wydawca mógł pewnie zrobić więcej (na przykład poprawnie wrzucić press kit na stronę), wydaje mi się, że najbardziej „winny” takiego stanu rzeczy jest sam zespół, który na swojej ubiegłorocznej płycie prezentuje muzykę zaskakująco odmienną od dokonań trio z Antypodów.

Przede wszystkim „Radiation” to płyta bardziej rockowa niż jazzowa. Zwarta i zasadzająca się na rytmach – na tyle ciężkich i jednostajnych, że momentami („Vinyl”) budzących skojarzenia z Shellac, post-hardocore’ową grupą Steve’a Albiniego. I nic dziwnego, skoro obok Tony’ego Bucka na perkusji gra tutaj jeszcze Brendan Dougherty. Skład uzupełnia basista James Welburn oraz Magda Mayas na pianinie i organach. Za sprawą jej obecności ta ciężka, dość surowa muzyka zyskuje na przestrzeni i psychodelicznym posmaku lat sześćdziesiątych.

Jak przystało na lidera Buck nie ogranicza tutaj swoich artystycznych zapędów. W żadnym razie. Częściej niż po pałeczki sięga po gitarę, a także śpiewa. Gra zresztą przede wszystkim rytmicznie, a śpiewa – umówmy się – tak sobie. Jednak to utwory najbliższe tradycyjnym, rockowym piosenkom zasługują na szczególną uwagą. „Swimming Alone” wyłania się z kilkuminutowego, oszczędnego free,  by nagle przeobrazić się w liryczną balladę. Ten stan nie utrzymuje się zresztą zbyt długo. Po chwili czeka nas kolejny zakręt, tym razem w stronę surowej rockowej repetycji w duchu Swans. Jeszcze ciekawiej jest w utworze „Drive”, który jest bowiem zaskakującym cover słynnego przeboju The Cars. I jest to interpretacja naprawdę godna uwagi. Serio.

Na wydanej przez Monotype płycie Transmit męczy mnie jedynie wieńczące całość „Who”. Utwór, w którym kwartet przesadnie skupia się na wycieczkach po gryfie i przeskokach w metrum, rozmieniając na drobne pierwotny impet utworu. Uważam, że ta pierwotna siła zasadzająca się na wyrazistej, choć nieprzesadnie wirtuozerskiej sekcji, jest jego największym walorem. Mimo wszystko „Radiation” jest albumem, który powinien przyciągnąć nie tylko fanów The Necks i... The Cars. Ta energetyczna mieszanka surowego post-hardocore’u, psychodelii oraz improwizacji wziętej w rockowe ryzy (casus Lotto) powinna przypaść do gustu nie tylko karkom w samochodach.

01. Vinyl, 02. Two Rivers, 03. Drive, 04. Swimming Alone, 05. Right Hand Side, 06. Who