Mosaic Project

Autor: 
Anna Początek
Terry Lyne Carrington
Wydawca: 
Concord Jazz
Dystrybutor: 
Universal
Data wydania: 
05.08.2011
Ocena: 
2
Average: 2 (1 vote)
Skład: 
Terri Lyne Carrington: drums, additional percussion, voice (2, 4, 5, 11, 13, 14); Geri Allen: piano keyboards (1, 3, 6, 7, 10, 11, 13); Dee Dee Bridgewater: voice (10); Anat Cohen: clarinet, bass clarinet, soprano sax; Angela Davis: commentary (5); Sheila E.: percussion (1, 5, 6, 10); Nona Hendryx: voice (1, 14); Ingrid Jensen: trumpet, flugelhorn, efx; Mimi Jones: bass (4); Carmen Lundy: voice (13); Chia-Yin Carol Ma: violin; Hailey Niswanger: flute; Gretchen Parlato: voice (2, 3); Tineke Postma: alto sax, soprano sax; Dianne Reeves: voice (5); Shea Rose: voice (14); Patrice Rushen: piano, keyboards (2, 4, 5, 8, 9, 11, 12); Esperanza Spalding: bass, voice (7, 9); Helen Sung: piano, keyboards (2, 4, 5, 8, 9, 11, 12); Linda Taylor: guitars; Cassandra Wilson: voice (8)

Jeeeju! Kogo nie ma na tej płycie. I czego tu nie ma na tej płycie… Osiołkowi w żłoby dano, ale nie w dwa, nie trzy nawet, w kilkanaście.  I napchano siana oraz owsa bez litości. Ten album, nie, nie album – płyta tylko – to nie żadna mozaika, to jest wypchany po brzegi worek. Bo nie ma tu żadnego obrazu całości, za to jest tyle różnych elementów, że aż w głowie się kręci.

A dokładnie są tu, zmiksowane, wymięte i wymieszane: jazz – be-bop, jazzrock, smoothjazz. Jest R’N’B – i to takie sprzed dwóch i takie sprzed dwudziestu lat, jest rock, organowy z lat 70. i gitarowy z połowy 90. Jest tu bosa nova koło kameralistyki. Jest trochę elektro. Jest tu orkiestra. Jest skat i kolędowe [!] zaśpiewy. A to wszystko jeszcze przed trzecim uwtorem, którym jest… „Michelle“ The Beatles. Słuchanie płyty po tym „wykonaniu“ było dla mnie męczarnią, bo byłam naprawdę zła, jak rzadko. Z „Michelle“ został tylko tytuł, ale też nie ma żadnej własnej emocji.

Potem było jeszcze gorzej. Z quasi-historycznej  melorecytacji o echu przeszłości (niewolniczej, oczywiście), wchodzi piano i piękniusia trąbusia przestrzenniusia . A więc pojawia się element źródłowy, to jest afrykański. A muzyka tak bombarduje tekst, że aż przykro.

Jeeeju! Próbowałam sobie wyobrazić, jaki był pomysł na tę płytę (o!, właśnie słyszę… skrzypce solo) ­i nie umiem. Wedle mojej orientacji, album to pewna całość. W ostatnich latach nawet tym bardziej, że techinka i Internet podają nam wszystko w jakiej kolwiek konfiguracji chcemy (ojej, flamenco! Czy to się nie skończy?!).  Do tych celów służyć mogą funkcja random choice lub radio w sieci. Jeśli artysta oferuje kupno płyty, to chyba jednak jakąś propozycję kompletną i w miarę strawną formalnie powinien na niej umieścić. A jak się propounje mozaikę, to trzeba dać mozaikę, a nie przypadkowo ułożone dźwięki. Tak mi się wydaje (okey, weszłam właśnie na www pani Terri – wygląd jej strony trochę tłumaczy: ta płyta jest trochę jak zdjęcie otwierające…).

Jeeeju. Po prostu ostrzegam: nie dajcie się zwieść składowi ani pięknemu prokobiecemu przesłaniu Carringtonki (http://www.terrilynecarrington.com/mosaic/). Świetnie wykonane, ale straszące pustotą i absurdem.

Transformation; I Got Lost In His Arms; Michelle; Magic And Music; Echo; Simply Beautiful; Unconditional Love; Wistful; Crayola; Soul Talk; Mosaic Triad; Insomniac; Show Me A Sign; Sisters On The Rise (A Transformation)