Komeda

Autor: 
Maciej Karłowski
Leszek Możdżer
Wydawca: 
ACT Music
Data wydania: 
13.06.2011
Dystrybutor: 
Outside Music
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Leszek Możdżer-fortepian

Można by zaryzykować stwierdzenie, że było kwestią czasu, kiedy uwielbiany przez polską, a w przyszłości może i nie tylko polską publiczność pianista Leszek Możdżer zmierzy się z muzyką Krzysztofa Komedy. Traf chciał, albo było to świadome PR-owskie działnie, że efekt tego mierzenia się ukazuje się akurat w 80 rocznicę urodzin słynnego kompozytora. Mamy więc rok jubileuszu i rok możdżerowsko-komedowej premiery. I to jest dobre.

Mamy także recital solo, zagrany w domowym studiu Leszka, zagrany na wyśmienitym i cudownie brzmiącym, a mniej sławnym fortepianie Fazioli. Przyjemnych spraw jest jeszcze w związku z tą płytą kilka. Ot choćby fakt, że została wydana przez niemiecką oficynę wydawniczą ACT Music, co wyraźnie oznacza, że po latach negocjacji Leszek dobił do prawdopodobnie gościnnej przystani wydawniczej. Jak będzie w przyszłości, tego nie wiadomo, wiadomo natomiast, że trzy kolejne albumy zostały zakontraktowane i mają ukazywać się co rok. I to jest także dobre, ponieważ rekompensuje trzyletnie płytowe milczenie Leszka.

Przyjemna jest równieżmuzyka na płycie, ale o tym później. Nieprzyjemny jest fakt, że płyta wejdzie do katalogu ACT Music i będzie przez tę firmę dostarczama do każdego zakątku świata, ale nie do Polski. W kraju rozpowszechnianiem się jej zajmnie sięfirma, któa poslkim dystrybutorem ACT nie jest. I to jest dziwne, wydaje się to być działaniem "na około", w któym nie wiadomo o co chodzi, a jak nie wiadomo o co chodzi, to....

Zostawmy jednak te sprawy, ponieważ w najmniejszym stopniu nie wpływają one zawartość płyty "Komeda". Co dostajemy sięgając po ten album? Tak naprawdę dokładnie to za co kochamy muzykę Leszka, jeśli ją kochamy. Sam Leszek stwierdził, że zależało mu przede wszystkim na wiernym zrealizowaniu oryginalnego zapisu, że nie czuł potrzeby dodawania czegoś od siebie, że chciał oprzeć się na samej esencji czyli na tekście i starał się tak zagrać te utwory, jakby nigdy nie słyszał oryginału. Oto więc Możdżer Komedą - pianistą nie naznaczony. I dobrze bo Komedę już mieliśmy jednego i drugi nie jest potrzebny. Potrzebny jest za to ktoś, kto w Komedowskich kompozycjach potrafi znaleźć miejsce dla siebie, poprzez Komedę siebie samego wyrazić. I Leszek potrafi. Już widzę w tym momencie jak adwersaże Możdżerowskiego pomysłu na muzykę i niechętni jego stylowi rzucą się na płytę i przywoływać będą, że manieryczne to granie, że zbyt wiele tu nonszalancji, że za prosto i za ładnie.

A ja tylko zapytam tylko jak inaczej miało być? Muzyka Komedy jest w jakiejś mierze prosta, nie myślić z łatwą, jest w warstwie melodii piękna, a Leszek jest pewnym siebie i swojego głosu pianistą, którego styl gry jest od dawna znany. Czy cechy stylu nie są przypadkiem w pewnej mierze właśnie zbiorem nazwijmy to manier?

Jakkolwiek by nie było recital ten jest udany i nieprzypadkowy. Gdzieś pod skórą czuję, że taki miał być i ma kilka świetnych momentów, jak choćby w "Nighttime, Daytime Requiem" czy zdecydowanie zbyt rzadko interpretowany przez jazzmanów temacie z "Prawa i pięści". Ma jeszcze jedną cechę charakterystyczną, tracklista nie zawiera "Kattorny", a to naprawdę rzadkość.  

1. Svantetic, 2. Sleep Safe and Warm, 3. Ballad for Bernt, 4. The Law and The Fist, 5. Nighttime, Daytime Requiem, 6. Cherry, 7. Crazy Girl, 8. Moja ballada