Heavy Feel

Autor: 
Barnaba Siegel
Larry Coryell
Wydawca: 
Wide Hive Records
Dystrybutor: 
Wide Hive Records
Data wydania: 
06.04.2015
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Larry Coryell – gitara; Matt Montgomery – bas; Mike Hughes – perkusja; George Brooks – saksofon

Od czasu eksplozji gitarowego bluesa w latach 50., operatorów gitary chyba już nigdy nie zabraknie. Tym większym respektem trzeba darzyć muzyka, który już w młodym wieku wskakuje do grona jazzowej elity i już tam pozostaje – a do tego nie jest tylko sesyjnym “podgrywaczem”, ale po prostu wybitnym solistą i eksperymentatorem.

To właśnie Larry, pod wpływem Barneya Kessela, swojego mistrza, którego ocenia jako jedną z naważniejszych postaci w historii jazzowej gitoary, ukuł maksymę “wrong is right”. Złe jest dobre. Nie ma pomyłek, nie ma złych akordów i harmonii. Wszystko może okazać się ostatecznie trafne. Szkoda, że w latach 60. nie spotkał się z Milesem – dogadaliby się. Ale z drugiej strony nie ma tego złego, co by na dobe nie wyszlo. Zapisał kilka innych, dziś już mocno zakurzonych kart w historii muzyki – czysto pionierskie, jazz-rockowe granie z Garym Burtonem i Stevem Marcusem czy ostrą awangardę z grupą The Jazz Composer’s Orchestra. Kolorowa była ta końcówka lat 60.

 

Nie przywołałem tego wycinku jego wczesnej kariery bez powodu. Larry miał różne okresy twórczości, ale właśnie do tego wspomnianego zdaje się w pewnym sensie powracać. Nie, nie znajdziecie na płycie “Heavy Feel” noise’owych odjazdów. Coryell to nie Marc Ribot i nie próbuje go udawać. Gra ze znaną sobie gracją i elegancją, ale jednocześnie słychać, że bardzo chce uchwycić to, jak dziś jazz chcą grać… młodzi. I wychodzi mu to znakomicie. Kameralny, klubowy nastrój, lekko przytłumione brzmienie, czyste dźwięki przeplatane delikatnym przesterem, dominuje trio z perkusją i basem. Wszystko jak nagrane na setkę w starym studiu. Z jednej strony gdzieś pojawiają się piękne, przemyślane melodie, z drugiej wkracza atmosfera improwizacyjnego niepokoju i poszukiwania się muzyków.

 

Bardzo fajnie zaznacza to wszystko pierwszy utwór z płyty, “Ghost Note”. Nie ma tu potoków dźwięków jak za czasów Eleventh House. Jest zaduma i regularne pauzy, chwile oddechu na repryzę czy zmianę kierunku. Być może trafiają się i kawałki słabsze, nieprzemyślane, ale zaraz złe wrażenie naprawiają takie perełki, jak duet z Brooksem w “River Crossing”, przyjemnie cięższe i żwasze “Sharing Air” i tytułowe “Heavy Feel”, gdzie Larry przypomina, że jeszcze pamięta, jak sprawnie przebierać palcami.

Jedni weterani odcinają kupony, inna starają się iść z duchem czasu. Coryell zdecydowanie należy do tych drugich. Jednocześnie w niektórych kawałkach słyszę bardzo wyraźnie echa tych późnych lat 60., powleczone już bardziej współczesnym rytmem i brzmieniem. Cóż, historia jest spiralą.

1. Ghost Note; 2. River Crossing; 3. The Way It Was; 4. Polished; 5. Heavy Feel; 6. 2011 East; 7. Sharing Air; 8. Jailbreak; 9. Foothpath To Oasis; 10. Unpolished