Harvesting Semblances and Affinities

Autor: 
Anna Początek
Steve Coleman and Five Elements
Wydawca: 
Pi Recordings
Dystrybutor: 
GiGi
Data wydania: 
04.08.2010
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Steve Coleman: alto saxophone; Jonathan Finlayson: trumpet; Tim Albright: trombone; Jen Shyu: vocals; Thomas Morgan: bass; Tyshawn Sorey: drums; Marcus Gilmore: drums (5); Ramon Garcia Perez: percussion (5)

Steve Coleman prowadzi zespół Five Elements oraz trzy inne formacje. Saksofonista, improwizator, kompozytor, współtwórca M-base’u, współpracował niegdyś m.in. z Thadem Jonesem, Cecilem Taylorem, Abbey Lincoln, Dave’em Hollandem. Przyczynił się do rozkwitu karier Cassandry Wilson czy Gary’ego Thomasa. Pracuje także z młodymi muzykami: Vijay’em Iyerem, Steve’em Lehmanem, Rudreshem Mahanthappą czy Jasonem Moranem. Eksperymentuje również z brzmieniami elektronicznymi. Krótko mówiąc, jego zainteresowania obejmują różne, wciąż nowe obszary muzyki. „Harvesting Semblances and Affinities” jest przykładem kolejnego etapu jego muzycznych poszukiwań z zespołem Five Elements.

Jest to płyta dziwna. Dziwność ta wynika między innymi z oryginalnego potraktowania wokalu Jen Shyu, który z jednej strony często traktowany jest jak instrument, z drugiej jest pretekstem do konstruowania zaskakujących splotów jazzu (który jest tu bazą), muzyki klasycznej (delikatne echa operowe) i dawnej (łaciński utwór „Flos Ut Rosa Floruit”) oraz przede wszystkim muzyki ludowej z wielu stron świata. Moc i bardzo charakterystyczny wokal młodej – ale już doświadczonej i uznanej w świecie improwizacji – artystki pełni dla mnie rolę pomostu między poszczególnymi terenami niesamowitej krainy, przeszytej nieustannie pulsującym rytmem i nakładającymi się na siebie improwizacjami sekcji dętej.

Rola i charakter wokalu Shyu momentami przywodzi na myśl współpracę saksofonisty altowego Steve’a Lacy’ego z Irène Aebi, której śpiew był kontrowersyjny, wymagał od odbiorcy wyjątkowego skupienia i często – cierpliwości. „Harvesting…” jest prostszy w odbiorze. Coleman zabiera słuchacza w miejsca zaskakujące, ale nie robi tego gwałtownie, nie wrzuca bez uprzedzenia w obce przestrzenie, nie wymusza wysiłku intelektualnego – nie przede wszystkim. Rozwija utwory powoli tak, aby słuchacz mógł się oswajać z przestrzenią i po prostu wsłuchać w muzykę. Zabieg ten odpowiada filozoficznej koncepcji albumu, zainspirowanej upływem czasu i powtarzalnością okresów zmian i odnowy zachodzących w naturze.

Album zachęca do stawiania pytań o rezultaty muzycznej globalizacji, wyborów dotyczących muzycznego współistnienia różnych tradycji. Jest wyrazem konsekwentnego i nieustępliwego (bo na przestrzeni lat nie zawsze uwieńczonego sukcesami) tworzenia przez Steve’a Colemana wspólnego mianownika dla geograficznie i stylistycznie odmiennych muzycznych form. Jest także przykładem na to, że tego rodzaju usiłowania mogą się spotkać w miejscu, które jest interesujące nie tylko dla twórcy.

Dla wszystkich ciekawych twórczości artysty - już niedługo w Jazzarium recenzja jego najnowszej płyty „The Mancy of Sound” (Pi Recordings, 2011).

 

1. Attila 02 (Dawning Ritual); 2. Beba; Clouds; 3. 060706-2319 (Middle of Water); 4. Flos Ut Rosa Floruit; 5. Attila 04 (Closing Ritual); 6. Vernal Equinox 040320-0149 (Initiation)