Burning Bridge

Autor: 
Krzysztof Wójcik
Jason Kao Hwang
Wydawca: 
Innova Recordings
Data wydania: 
30.11.2012
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Jason Kao Hwang: composer, violin; Taylor Ho Bynum: cornet, flugelhorn; Joseph Daley: tuba; Andrew Drury: drum set; Ken Filiano: string bass; Sun Li: pipa; Steve Swell: trombone; Wang Guowei: erhu.

„Burning Bridge jest doświadczeniem, nie reprezentacją” – tymi słowami na stronie internetowej Jasona Kao Hwanga została zaprezentowana płyta Burning Bridge. Właściwie na przytoczeniu tych słów niniejsza recenzja mogłaby się skończyć. Mógłbym w zasadzie jedynie od siebie dodać, że polecam jak najszybsze zapoznanie się z materiałem, doświadczenie go na własne uszy. Mógłbym nie zabierać czytelnikom czasu, który mogliby lepiej spożytkować na wsłuchaniu się w Burning Bridge...Niestety nie ma tak łatwo.

Jason Kao Hwang nie należy do muzyków przesadnie popularnych. Jest to co najmniej eufemizm, ale jednak. Skrzypek i kompozytor chińskiego pochodzenia doczekał się co prawda na kartach Jazzarium.pl zasłużonego uznania, jednakże przynajmniej polski Internet zdaje się nie zauważać zjawiska, a niewątpliwie w przypadku J.K.H. ze  zjawiskiem mamy do czynienia. Niewątpliwie skromny rozgłos w naszym kraju przyniosła muzykowi trasa koncertowa po Polsce, co nie zmienia faktu, że recenzja którą Państwo czytacie (i tak naznaczona kilkumiesięcznym opóźnieniem w stosunku do premiery) jest prawdopodobnie pierwszym tekstem po polsku o Burning Bridge,  jaki –przynajmniej w Internecie – został opublikowany. Doceńcie zatem powagę sytuacji.

Powaga będzie jeszcze większa, gdy zacznę meandrycznie zagłębiać się w opis samego wydawnictwa. Od początku. Do zrecenzowania materiału z Palącego się Mostu, podchodziłem z dość opieszałym entuzjazmem. Płyta jest dosłownie wypełniona muzyką po brzegi, trwa ponad 70 minut, a najkrótszy spośród 5 utworów ponad 10 minut. Z przyczyn czystej zabieganej prozy życia często trudno o wygospodarowanie czasu na tak długie, skupione obcowanie z zarejestrowaną muzyką... Mi na szczęście się udało i muszę przyznać, że dawno nie słuchałem tak intensywnych, przemyślanych i upstrzonych niekonwencjonalnymi pomysłami dźwięków. Tak oto potencjalna strata czasu, okazała się fascynującym doświadczeniem, do którego gorąco zachęcam wszystkich czytelników.

Burning Bridge jest „doświadczeniem” co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze jest to muzyka na tyle bogata, inteligentna i formalnie przemyślana, że ciężko ją przetransponować w inny system znaczeniowy. Innymi słowy, jakkolwiek bym się w tym momencie silił na gęste, pisemne analizy poszczególnych kompozycji, nie miałoby to specjalnie sensu, ponieważ oddałbym zaledwie nikły promil tego co zostało zawarte na albumie, o ile w ogóle bym coś oddał... Ponadto Palący się Most jest dla mnie doświadczeniem rozumianym jako eksperyment. Eksperyment fuzji dwóch muzycznych wrażliwości, syntezy tego co najciekawsze w języku stricte jazzowym oraz bogactwie orientalnych inspiracji.

Zespół występujący na albumie jest rozszerzeniem podstawowego zespołu Kao Hwanga – Edge. W efekcie na Burning Bridge słuchacz obcuje z ósemką fantastycznych instrumentalistów pod niepodzielną wodzą skrzypka. Skład jest konglomeratem zarówno muzyków jak i instrumentów o różnej kulturowej proweniencji. Obok skrzypiec, tuby, czy kontrabasu usłyszymy zatem erhu – chiński instrument smyczkowy, a także chińską lutnię o nazwie pipa. Są to bez wątpienia elementy odciskające wyraźne piętno na strukturze brzmieniowej całości nagrania.

Jason Kao Hwang jest kompozytorem muzyki wszelakiej, obok wyraźnie jazzowych projektów, ma na swoim koncie na przykład operę The Floating Box: A Story In Chinatown. Doświadczenie w koordynacji większej liczby muzyków, zdobyte na różnych polach muzycznej aktywności jest doskonale słyszalne na albumie Burning Bridge. Oktet, w którym obok lidera i zespołu Edge wystąpił znakomity puzonista Steve Swell, a także Sun Li, Wang Guowei oraz Joseph Daley, został poprowadzony przez Kao Hwanga z niesamowitą wprost precyzją i dbałością o niezakrzyczenie się poszczególnych muzyków. Już samo to zasługuje na wyrazy uznania, gdy natomiast dodamy do zespołowej precyzji kunsztowne, wielowymiarowe kompozycje, z których każda z osobna jest fascynującą muzyczną opowieścią, to mamy do czynienia z albumem bardzo dobrym.

Siła Burning Bridge jako eksperymentu polega na tym, że jest to eksperyment udany. Kao Hwang’owi i kolegom udało się zsyntezować język jazzu i wschodnich inspiracji w jeden, oryginalny środek wyrazu. Ciężko podczas słuchania płyty wyodrębnić momenty, w których granie o orientalnym posmaku zamienia się w jazz i na odwrót. Oczywiście zabarwienia poszczególnych nagrań można na siłę kategoryzować w obrębie mniejszych składowych kompozycji, natomiast jest to według mnie skazane na porażkę. To nie jest płyta dajmy na to Teksańczyka, który stwierdza, że nagra sobie album z muzyką Aborygenów... Kompozycje zrodziły się z wrażliwości muzyka, dla którego dziedzictwo wielu muzycznych wrażliwości jest rzeczą naturalną. Właśnie tutaj upatrywałbym źródła niezwykłej, niewymuszonej spójności brzmień zawartych na Burning Bridge. Album bez wątpienia jest rodzajem rozbudowanej muzycznej opowieści, każdy z utworów został skonstruowany z uwzględnieniem indywidualnej dramaturgii, a kolejne próby odczytywania skomplikowanych struktur kompozycji, czynią obcowanie z tą muzyką podwójnie satysfakcjonującym. Popisy poszczególnych instrumentalistów pozostawiam do państwa odsłuchu. Zapewniam, że w formie muzycznej mają dalece większy urok niż w postaci tekstu. Jason Kao Hwang spalił tym wydawnictwem most łączący język jazzu i muzyki wschodu. Most stał się niepotrzebny, ponieważ obie stylistyki złączyły się w jedną, oryginalną wypowiedź, nie są na dwóch przeciwległych brzegach, a raczej stoją razem na wspólnej krawędzi (Edge!) muzycznego przekazu. Jeśli to było ambicją skrzypka, to według mnie odniósł duży sukces.

Dlaczego zatem albumowi, któremu tak nie szczędzę lukru wystawiam jedynie cztery gwiazdki? Problem w dalszym ciągu polega na długości nagrania. Jakkolwiek Burning Bridge jest albumem bardzo esencjonalnym, to jestem przekonany, że na korzyść wydawnictwa wyszłoby stężenie muzycznej treści do godziny. Paradoksem jest jednak to, że niezwykle ciężko byłoby wyselekcjonować z konstrukcji elementy zbędne... Tak czy inaczej - daję płycie Jasona Kao Hwanga cztery, mocarne gwiazdy, a jestem przekonany, że niejeden czytelnik po zetknięciu z materiałem bez wahania dorzuci swoją, piątą. Zapraszam wszystkich do wejścia na Płonący Most i doświadczenia na własne uszy płomieni tej muzyki. Oby była okazja zaznania ich na żywo!

Ashes, Essence; Worship, Whirling; Fiery, Far Away; Incense, In Sense; Ocean, O Sun.