Aquarius

Autor: 
Macej Karłowski
Nicole MItchell's Ice Crystal
Wydawca: 
Delamark
Data wydania: 
08.02.2013
Dystrybutor: 
Multikulti
Ocena: 
4
Average: 4 (1 vote)
Skład: 
Nicole Mitchell - flutes, Jason adasiewicz - vibes, Josh Abrams - bass, Frank ROsaly - drums, Calvin Gant spoken word (10)

Nicole Mitchell – wiadomo, flecistka, kompozytorka band liderka, jeszcze nie tak dawno kluczowa postać na chicagowskiej scenie jazzowej. Od niedawna artystka związana ze środowiskiem muzycznym Zachodniego wybrzeża, bo też i tam postanowiła się przeprowadzić i objąć katedrę muzyki w Integrated Composition, Improvisation and Technology w Kaliforni. Jest laureatką  Alpert Award in the Arts, a także w raz z Meredith Monk i Johnem Hollenbeckiem stypendystką prestiżowej Doris Duke Artists 2012. Nagrała ponad tuzin płyt z czego cztery dla kluczowej dla chicagowskiej sceny, legendarnej oficyny Delmark Records. I jest jedną z tych chicagowskich znakomitości, których nie gościliśmy do tej pory w Warszawie, ale której działania z powodzeniem, przyjemnością i pasją możemy śledzić, o ile tylko ruszymy się ze stolicy i odwiedzimy poznański cykl Made In Chicago. Skąd inąd w ubiegłym tygodniu tam właśnie grała z amerykańsko-francuską grupą Watershed.  Wyniki całkiem imponujące, ale trudno się dziwić, bo Nicole to w istocie bardzo ważna postać dzisiejszej sceny jazzowej.

„Aquarius”  jest właśnie czwartą płytą, jaką nagrała dla firmy Roberta G. Koestera. Podobnie jak jej poprzedni krążek „Awakeing” tak i ta jest dziełem kwartetu. Skład jednak całkiem inny. U boku Nicole mamy wschodzącą gwiazdę wibrafonu Jasona Adasiewicza, stałego i wieloletniego współpracownika, kontrabasistę Josha Abramsa oraz perkusistę Franka Rosaly’ego. Razem tworzą zespół Ice Crystal działający od 2007 roku, a więc całkiem już sporo czasu. W raz z „Aquarius” mamy jednak pierwszy dowód płytowy działania grupy i to dowód bardzo przekonujący.

A tak poważnie, to „Aquarius” zawiera 10 kompozycji przypominających o tym, że Mitchell to nie tylko artystka pisząca obszerne kompozycje na duże składy, utalentowana aranżerka i konceptualistka jazzowa, ale również z krwi i kości improwizatorka, w tym najbardziej jazzowym rozumieniu. Takie kwartetowe rozdanie personalne wydaje się dla niej wprost idealną formułą. Podążając za samą Nicole jest tu muzyka napisana dla czystej przyjemności grania, bez wielkich architektonicznych zamysłów, z tematem i progresją akordów jako najważniejszym tworzywem konstrukcyjnym, ale też stwarzająca przestrzeń dla pozostałych muzyków grupy, dająca im możliwość zagospodarowania przestrzeni na swój unikatowy sposób. Znakomicie w tej konfiguracji sprawdza się Jason Adasiewicz, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że najbardziej ekscytujące zdarzenia brzmieniowe na tej płycie rozgrywają się właśnie pomiędzy nią a wibrafonistą.

To o ile pamiętam pierwszy raz spotykają się w takim małym combo, nie pierwszy jednak raz stają razem na scenie. Grywali wspólnie choćby w Exploding Star Orchestra czy z zespołem  Cards For Orchestra Roscoe Mitchella. Razem tworzą ogromnie sugestywną muzyczną fakturę. Z jednej strony bardzo łagodną brzmieniowo, z drugiej chwilami na tyle abstrakcyjną, że ten wspomniany czysto jazzowy kontekst przestaje mieć szczególnie ważne znaczenie. Mamy jednak bez wątpienia płytę, której jazzowa kwalifikacja jest bardzo czytelna. To jak sądzę, w sporej mierze zawdzięczamy sekcji rytmicznej z niezachwianym goroovem i mocnym brzmieniem Abramsa i Rosalym, umiejącym z równym powodzeniem malować subtelne odcienie perkusyjnych barw, jak i nadawać utworom niezbędnego pulsu.

A więc z jednej strony muzyka niemal w postbopowy sposób staroświecka, zaczepiona w historii, z drugiej muzyka wykraczająca brzmieniem i przestrzenią gdzieś w rejony nowoczesności. Raz mająca charakter zwartej kompozycji o bez mała standardowej budowie, jak w zamykającym całość „Fred Anderson” kiedy indziej odbiegająca w kierunku luźniejszej impresji z subtelną grą kolorów jak w „Expectation” i „Above The Sky”. Jeszcze innym razem z wręcz funkowym kręgosłupem rytmicznym jak w „Yearing”. Najróżniejsze inspiracje się tu mieszają. Jest jazz, jest Afryka, jest wrażliwość na rytm,  przestrzeń i sound. Jest zwartość  dość krótkich kompozycji i rozmach, który oferuje improwizacja. Czy więc jest coś czego na „Aquarius” brakuje? Według mnie nie! Bez gadania bardzo dobra płyta, do której można wracać i za każdym razem znajdzie się coś porywającego.

1. Aqua Blue, 2. Today, Today, 3. Yearing, 4. Aquarius, 5. Aboce The Sky, 6. Diga, Diga, 7. Adaptability, 8. Expectation, 9. Sunday Afternoon, 10. Fred Anderson