All Over The Place

Autor: 
Maciej Karłowski
Mike Stern
Wydawca: 
Heads Up
Dystrybutor: 
www.headsup.com
Data wydania: 
19.06.2012
Ocena: 
2
Average: 2 (1 vote)
Skład: 
Mike Stern: guitar, Jim Beard: keyboards, Randy Brecker: trupmpet, Leni Stern: rhythm guitar, Kenny Garrett, Chris Potter, Bob Frenceschini and Bob Malach: saxophones, Dave Weckl, Keith Carlock, Lionel Cardew, Al Foster and Kim Thompson: drums, Esperanza Spalding, Richard Bona, Victor Wooten, Anthony Jackson, Dave Holland, Tom Kennedy, Will Lee and Victor Bailey: bass

Raz na jakiś czas musi zdarzyć się płyta, przed którą muszę przestrzec. W większości wypadków taką pozycję warto ominąć albo poudawać, że nie zmieściła się w natłoku innych nowości, ale nie w przypadku kiedy autorem jest tak słynny muzyk, jak Mike Stern – gitarzysta mający na koncie davisowskie namaszczenie całkiem miły epizod z zespołem Steps Ahead i całe dekady dizałań na własny rachunek.

Dzień dzisiejszy MIke’a Sterna jest całkiem inny. Dzisiaj ten niegdysiejszy heros gitary gra w moim odczuciu bzdury. Owszem gra je świetnie, ale są to zwyczajne szmoncesy. Na domiar złego namawia do ich grania innych muzyków. Nie tylko ze ścisłego grona współpracowników, ale także namawia gości. Widać wszyscy oni coś w tym widzą, mam nadzieję, że nie jest to tylko perspektywa przelewu. Ja jednak nie wiem za bardzo jak udało mu się namówić do udziału w swojej najnowszej płycie Dave’a Hollanda, Chrisa Pottera czy Kenny’ego Garretta. Przyznam szczerze nawet, że nawet mając w przyszłości okazję zapytać ich o to, to chyba będzie mi wstyd pytanie zadać. Tak na marginesie tych gości jest znacznie więcej niż wyliczyłem. Co utwór są goście. Czasem nawet po kilku. Cóż jakoś przecież trzeba było zmieścić całą tę załogę. Byłoby to całkiem zrozumiałe gdyby najnowszy album Sterna był charytatywną akcją mającą na celu wsparcie go w jakiejś jego ważnej życiowej sytuacji, ale o tym jakoś cicho jest, więc mam nadzieję, że słynny gitarzysta nie popadł w żadne zdrowotne kłopoty.

Od popu do bebopu. Trochę funku, trochę bluesa, muzyki afrykańskiej i pościelowych ballad. Taka raczej smutna fuzja zgranych patentów i wypolerowanych brzmień. Tak w największym skrócie wygląda według mnie stylistyka albumu. Z tej perspektywy patrząc „All Over The Palce” wydaje się idealnym kandydatem do ważnej nagrody typu Fryderyki. Dużo błyszczących cekinów, wytworni i znani goście z różnych pokoleń od Randy’ego Breckera po Esperanzę Spalding. No i rzecz jasna muzyczka, tu akurat ujęta w 11 kompozycji tak, aby i Richard Bona mógł sobie zaśpiewać i Dave Weckl mógł sobie trochę na perkusji poużywać, a i żeby  także swoje trzy grosze dołożyły dwa Victory – Bailey i Wooten, a naród miał frajdę, nóżką potupał, albo zamyślił się przy zachodzie słońca.

Nie wiem czyja to wina, że zaproszonych muzyków jest tu znacznie więcej niż ciekawych pomysłów na utwory. Zapewne producenta, ale trudno uwierzyć, żeby i sam Stern swojego nie dołożył. Ku przerażeniu okazuje się, że jest autorem wszystkich pomieszczonych na płycie kompozycji.

Myślałem, że może potrzeba czasu aby na „All Over The Palce” będę umiał spojrzeć łaskawym okiem. Niestety im więcej go upływa tym jest coraz gorzej. Balon pstrokaty to jest drodzy czytelnicy, balon zwykły i wyjątkowo nieświeżym powietrzem nadmuchany! A o nieświeżości będącego w nim powietrza najlepiej świadczy choćby ten oto utwór.  

 Aj, Cameroon, Out of the Blue, As Far As We Know, Blues for Al, Ocd, You Never Told Me, Half Way Home, Light, Flipside, All Over The Place