Age of Everything

Autor: 
Paweł Baranowski
Joe Morris Trio
Wydawca: 
Riti
Data wydania: 
02.07.2002
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Joe Morris – guitar; Timo Shanko – bass; Luther Gray – drums

Są tacy muzycy, którzy, gdy ich słucham po raz pierwszy, ich muzyka, sposób gry, artykulacja, sam nie wiem co - nie pasują mi. Z drugiej strony, nie wiem co pcha mnie wciąż do poznawania ich muzyki, do wielokrotnego słuchania ich płyt, chodzenia na koncerty (o ile jest to możliwe). Potem, nagle, okazuje się, że ten muzyk gra właśnie ten rodzaj muzyki, który bardzo mi pasuje. Nie potrafię powiedzieć, czy w grę wchodzi tu zatem kwestia przyzwyczajenia się do ich muzyki, czy też powolnego dojrzewania do niej. Czy też jeszcze cokolwiek innego.

Jednym z takich muzyków był (był, bo już nie jest - jeszcze trochę i stanę się piewcą jego twórczości) Joe Morris. Dokładnie pamiętam kiedy po raz pierwszy usłyszałem jego grę (wcześniej dane było mi przeczytać o jego nietuzinkowej grze i o tym, że jest nowatorem gry na gitarze itp. - były to jednak anglosaskie teksty. Było to przy okazji nabycia koncertowej płyty Joe Morris Quartet. Wszystko mi pasowało. Rewelacyjna sekcja. Wspaniały skrzypek... Tylko ten gitarzysta, który wyprawia na swej gitarce jakieś takie pitu-pitu do niczego niepodobne. Coś jednak mnie stale intrygowało w jego muzyce. Przypadkiem usłyszana płyta jego tria ("Sweatshop") spowodowała, że zupełnie nagle odkryłem tego muzyka dla siebie. Odkryłem także jego płytę "Age of Everything". I ręczę, że naprawdę warto zaznajomić się z tym, co ma nam do zaoferowania ten gitarzysta.

Generalnie, od wielu lat porusza się po stylistyce, którą najłatwiej określić jako free. Jedni będą twierdzić, że jest to free jazz, inni free improv - mniejsza o etykietki. Jego muzyka niesie ze sobą ten ładunek ekspresji, swobody, właśnie owego "free", który mi bardzo odpowiada. Jednocześnie wypowiedź Morrisa jest bardzo swoista.

Jak sięgam pamięcią, to niewielu było gitarzystów pojawiających się w ogólnie pojmowanej stylistyce free. Znakomita większość z nich stylistykę free-jazzowego grania próbowała ukazywać poprzez usiłowanie wypracowywania swoistego języka, zrywającego z tradycją jazzowego grania, a nawet w ogóle, z tradycją gry na gitarze. Joe Morris, grając od ponad dwudziestu lat free, też dorobił się swojego, łatwo rozpoznawalnego stylu. Jednakże, pozostając w tej stylistyce, jego gra, barwa, ton, nawet sposób atakowania dźwięku, wiele ma wspólnego z tradycją gitary jazzowej. Jest jakby kontynuacją linii rozpoczynającej się u Christiana i Reinhardta, a swoje apogeum ukazujące chyba w grze Montgomery'ego, Burrella czy przede wszystkim Halla. W tej wyliczance, Morris jawi się jakby jako brakujące ogniwo, czy raczej "kropka nad i", w prostej linii przenosząc doświadczenia owych gitarzystów w muzykę bardziej współczesną. Przenosząc ale i zarazem ją uwieńczając.

Gitara Morrisa, mniej więcej od przełomu lat 80. i 90. brzmi prawie klasycznie. Takie brzmienie jest niemal wprost zaczerpnięte od wspomnianych wyżej gitarzystów, może w największym stopniu od Halla. Jednak już sposób rozwijania improwizacji, dobór poszczególnych dźwięków jest charakterystyczny dla gry... loftowych saksofonistów. Melanż rzadko spotykany, ale od razu trzeba dodać - niezwykle udany. W ten sposób, pozostając tradycyjnym gitarzystą jazzowym, Morris przechwycił do swego języka elementy, które w znacznym stopniu wzmagają jego energię. Do wykonywania swej muzyki Morris zaprosił niezbyt chyba znanych muzyków, ale wiernie mu sekundujących od lat w rozmaitych przedsięwzięciach - basistę Timo Shanko oraz perkusistę Luthera Graya. Tak dobrany skład prezentuje homogeniczny przekaz, współczesnego, "delikatnego" free jazzu.

W końcu znalazłem się w kręgu jego fanów. Z dużą zresztą przyjemnością. Państwu życzę tego samego.

1.  Tree Branch; 2.  Way In; 3.  Age of Everything; 4.  Telepathy