Warsztaty SIM w Zatoce Sztuki – próba podsumowania.

Autor: 
Andrzej Kalinowski
Zdjęcie: 

Już po raz trzeci odbyły się w Polsce warsztaty prowadzone przez The School for Improvisational Music (SIM) z Nowego Jorku, dwie pierwsze edycje miały swoje miejsce w Katowicach. Tym razem przyjazną do pracy aurę zaproponowało Multidyscyplinarne Centrum Kulturalno- Artystyczne „Zatoka Sztuki” w Sopocie. Po raz pierwszy jazzowy Workshop SIM odbył się na warunkach komercyjnych, inaczej mówiąc zajęcia były odpłatne dla zgłaszających się osób i wprawdzie wpisowa kwota nie była zbyt wygórowana (znacznie niższa od tej, którą uiścić należy w NY nie wspominając o kosztach przelotów i samego pobytu), jednak ostatecznie wpłynęła ona na frekwencję, z drugiej jednak strony piętnastu młodych muzyków to liczba wystarczająca dla stworzenia dwóch grup warsztatowych, komfortowego uczestnictwa w zajęciach teoretycznych, równocześnie dająca możliwość nawiązania dobrego kontaktu z prowadzącymi zajęcia oraz pełnej wypowiedzi podczas pracy w zespołach muzycznych.

 

SIM to szkoła, pomagająca młodym muzykom oraz absolwentom różnorodnych muzycznych (w tym  jazzowych) fakultetów odnaleźć własną, bardziej osobistą drogę w świecie muzyki improwizowanej po latach żmudnej edukacji. Szkoła ta powstała na gruncie doświadczeń M-Base (skrót od "macro-basic array of structured extemporization), nurtu muzyki improwizowanej zaistniałego w połowie lat 80-tych w Nowym Jorku  na styku czy „w zderzeniu” ulicznego hip-hopu z muzyką Charlie Parkera i Theloniousa Monka, także doświadczeń wyniesionych od Louisa Armstronga, Duke Ellingtona i Johna Coltrane’a z jednej oraz Jamesa Browna i nowych form muzyki rozrywkowej z drugiej strony. Dziś M-base stanowi już klasyczny nurt jazzu o mocno ugruntowanej pozycji artystycznej, a wielu spośród muzyków tej sceny odniosło spektakularny sukces komercyjny (Cassandra Wilson, Geri Allen, Greg Osby), inni, kontynuując twórcze poszukiwania, rozwijają język współczesnej improwizacji, wpisują ją w szeroki kontekst doświadczeń muzyki XX wieku.

 

Pedagodzy SIM to cenieni w świecie instrumentaliści i liderzy zespołów, jak: Steve Coleman, Ralph Alessi, Uri Caine, Don Byron, David Gilmore, Fred Hersch, Ravi Coltrane, Tyshawn Sorey - umiejący „zrobić z muzyką wszystko”. Szkoła ta nie tkwi w jednym stałym punkcie, kodyfikując w bibliotekę dotychczasowego doświadczenia muzycznego, lecz podąża wciąż za rozwojem różnorodnych muzycznych form jazzu i muzyki improwizowanej. SIM nie reprezentuje dziś tylko jednego spojrzenia na muzykę, lecz nawiązuje kontakty z innymi środowiskami muzycznymi Nowego Jorku, wzbogacając swoją ofertę o cenione osobowości jak: Mark Helias, Andy Milne, Jim Black, Ethan Iverson, Eric Friedlander, Mary Halvorson, wśród pedagogów SIM-u znajdziemy zarówno wielu „klasycznych jazzmanów” ( Billy Hart, Jason Moran, Drew Gress, David Binney ), jak artystów poszukujących zupełnie nowych form wyrazu ( Andrea Parkins, DJ Olive, Jen Shyu, John Hebert, Kokayi, John Hollenbeck ). Cechą charakterystyczną tej szkoły jest głęboka świadomość tradycji przy równoczesnym spoglądaniu w przyszłość. Istotą wszelkiego twórczego działania jest bowiem poszukiwanie nowych perspektyw rozwoju. Pedagodzy SIM unikają akademickich struktur i rutynowych metod edukacji, uczą stawania się kreatywnym artystą jazzu poszukującym własnego języka w improwizacji, odnalezienia i zrozumienia tego pierwotnego impulsu, który przed laty spowodował zainteresowanie światem muzyki. To podróż w jej głąb, będąca zarazem coraz lepszym poznawaniem samego siebie i własnych możliwości.


 

Warsztaty rozpoczęły się od przesłuchania muzyków i podzieleniu na dwie grupy, prowadzone przez tandem pedagogiczny: Ralph Alessi / Mark Helias 7 studentów oraz Ravi Coltrane / Tyshawn Sorey – 8 studentów. Zajęcia odbywały się w sesji południowej (11:00 - 14:00) i popołudniowej (15:00 – 18:00), wieczorem grane były koncerty i zwyczajowe jam session. Mieliśmy 5 dni działań warsztatowych zakończonych wręczeniem stosownego certyfikatu ich ukończenia z podpisem dyrektora SIM Ralpha Alessiego oraz szefowej Zatoki Sztuki Natalii Turczyńskiej-Schmidt. Profesorski  team pod nazwą SIM Faculty Band dał w trakcie trwania warsztatów dwa klubowe koncerty – jeden w Dream Clubie na Monte Casino i drugi w Zatoce Sztuki. Tyle o głównej idei i konstrukcji zajęć, teraz kilka refleksji wynikających dziennikarskich rozmów i uczestnictwa w zajęciach co Zatoka Sztuki umożliwiała każdemu zainteresowanemu, a wśród obserwatorów nie brakowało znanych osobistości trójmiejskiego środowiska muzycznego, byli też przyjezdni z Warszawy i Bydgoszczy.

Wśród aktywnych uczestników warsztatów wszyscy muzycy prezentowali dobry i bardzo dobry poziom opanowania instrumentu, jednak najlepiej będzie gdy udzielimy głosu samemu dyrektorowi SIM Ralphowi Alessi:

Mamy różnych studentów. Są wśród nich osoby na początku swojej drogi w improwizacji. Dla nich to rzeczywiście może być lekcja, która pokaże im o co w tym wszystkim chodzi. Dla tych bardziej zaawansowanych może to być szansa na poszerzenie perspektywy, inspiracja, nowe pomysły, wsparcie. To może tylko pięć dni, ale uczestnicy powinni wrócić do domów z masą nowych pomysłów na muzykę. Muzyk potrzebuje tego typu inspiracji, bodźców do dalszych działań. Trzeba szukać możliwości, stymulatorów, które pozwolą ci się rozwijać.”

 

Zajęcia odbywały się w pomieszczeniach na piętrze Zatoki Sztuki, które wciąż jest adaptowane do artystycznych potrzeb oraz w części klubowo-restauracyjnej na parterze, tu nieco przeszkadzała zrelaksowana aura i bezpośredni kontakt z plażowiczami, jednak szybko przyzwyczailiśmy się do tej drobnej niedogodności, która pierwotnie nie była zamysłem organizatorów ale koniecznością spowodowaną alergią Tyshawn’a Sorey’a, który nie mógł pracować w nie do końca wykończonych pomieszczeniach na piętrze, pełnych jeszcze świeżyzny zapraw tynkarskich i farb. Jednak „u góry” warunki akustyczne były znakomite i praca przebiegała bez zakłóceń.

 

Z kolei zrelaksowana atmosfera i fantastyczna panorama Bałtyku pozwalały na szybkie zregenerowanie sił i przystąpienie do drugiej części działań w należytym skupieniu. Najczęściej pierwsza części zajęć była praktyczna i dotyczyła relacji w grupie między muzykami, sposobie wyrażania siebie poprzez improwizacje, pracowano też nad estetyczną formą samej muzyki, jej proporcjami, pulsem, melodią, harmonią, ekspresją, po południu odbywały się zajęcia o bardziej teoretycznym charakterze, sporo było słuchania i dyskusji na temat zaprezentowanej przez prowadzących zajęcia muzyki. Właściwie każdy aspekt spotkania miał swój głębszy sens i warsztatowy charakter także niezwykle interesujące próby work bandu SIM odbywające się bezpośrednio przed koncertami. Oczywiście same koncerty to pokaz mistrzowskiego zgrania zespołu, indywidualnych umiejętności oraz sztuki przekazywania emocji, niejako dzielenia się nią z publicznością.

Ralph Alessi: Kiedy myśle o moich szkolnych czasach, najwięcej wyniosłem właśnie z interakcji, z grania i bycia z innymi studentami. U nas jest podobnie. To stały motyw, gdy spotykamy naszych absolwentów i opowiadają nam, że wciąż grają z tym, z tym i z tym – osobami poznanymi na naszych wspólnych zajęciach. Mam nadzieję, że tu, po tych 5 dniach, uczestnicy warsztatów będą trochę lepiej rozumieli na czym polega improwizacja. Nie chodzi tak bardzo o styl, ale o zasadniczą obecność w momencie improwizowania, podczas którego rozwijasz swoje pomysły, jak rozegrać ten moment..

Prowadzący warsztaty mówią tak wiele o istocie oraz sensie swojej pracy, że my możemy jedynie dodać szczegóły opisujące ich organizację, dopisać „na marginesie” co najwyżej kilka drobnych refleksji, jedną z nich jest niezwykle empatyczny stosunek prowadzących zajęcia do swoich studentów – ONI po prostu lubią tych młodych ludzi bez jakichkolwiek warunków wstępnych, nie dyskwalifikują nikogo za mniejsze umiejętności, brak odwagi czy wycofanie, próbują wydobyć Z NICH to co najlepsze – najbardziej osobiste i szczere. Z drugiej strony nikogo nie przygniatają ciężarem swego autorytetu, doświadczenia i umiejętności, niczego nie nakazują oraz niczego nie zakazują, zapewne nie chcąc tworzyć mechanicznych klonów samych siebie czy też grania stylem jakichś pomnikowych postaci jazzu. Unikają jak ognia powielania technicznych patentów i „zagrywek” ponieważ najważniejsze dla nich jest to co nosisz w sobie i jak umiesz to wyrazić. Właściwie warsztaty można określić jednym zdaniem: wprowadzenie do artystycznej ale i tej zwyczajnej, ludzkiej, dojrzałości.

Czy można tego nauczyć w 5 dni?

Mark Helias: To zależy jak rozumiesz słowo “nauczyć”. My nie oferujemy uczestnikom nauczania - proponujemy im pewien proces, pewne doświadczenie. Dyskutujemy o bardzo wielu sprawach, ale przede wszystkim chcemy, aby oni coś przeżyli. Ćwiczymy techniki prób, podsuwamy utwory, zapraszamy do dyskusji, która ma przyczynić się do pewnego przeżycia. Chcemy sprawić by stali się jeszcze bardziej kreatywni. Chcemy usłyszeć ich odpowiedź na nasze działania. Uczestnicy warsztatów przyjeżdżają z różnych miejsc. Na warsztatach ich energia zbiera się w jednym miejscu. Muszą oni wchodzić w muzyczną interakcję i z nami i z innymi, nieznanymi im uczestnikami. Jest w tym sporo z doświadczenia prawdziwego życia, gdy przychodzi ci grać z kimś, kogo nie znasz i musicie razem wypracować wspólną drogę. Oznacza to, że musisz czasem odpuścić część swoich założeń i otworzyć się na coś nowego. W warsztatach według mnie cenniejsze jest nawet to, czego nauczą się wchodząc w interakcję między sobą, niż z nami. Naszym zadaniem jest stworzeniem im warunków do tworzenia i rozwijania własnych pomysłów. Możemy im coś sugerować, podpowiadać, albo przedstawiać daną sytuację w sposób, w jaki dotąd tego nie robili.

 

Ravi Coltrane: Jestem muzykiem, nie mam wielkiego doświadczenia w roli nauczyciela, jak Ralph czy Mark. To, co mogę zaoferować to podzielenie się własnym doświadczeniem. Opowiadam o tym co zmieniło i zmienia moją perspektywę, poszerza moje spojrzenie na muzykę. Zebrała się tu grupa świetnych, utalentowanych muzyków, którzy mają wiele do powiedzenia, ale w ich głowach dzieje się tak dużo, że zamiast grać zastanawiają się jak grać. To naprawdę nie chodzi o to co grasz, ale co masz do powiedzenia. Co jest dla ciebie ważne. Czy chodzi o to, by zrobić komuś przyjemność, grając w stylu, który ten ktoś poważa? Nie. Ważne jest to by powiedzieć coś prosto z serca, coś co dla ciebie samego ma wartość i znaczenie, co wynika z całej twojej wiedzy i doświadczenia. Jeśli ktoś chce być technikiem wtedy liczy się biegłość w formie - chcesz żebym zagrał w takim stylu - proszę bardzo, w takim - proszę uprzejmie - w takim itd. Ale my mamy być ponoć artystami, o czym część ludzi zdaje się zapominać. Traktują jazz jak technikę, styl, którego się nauczą - to jest jazz, tu się zaczyna a tu kończy. A zasadnicze pytanie brzmi: kim jesteś, co w Tobie tkwi i jak wpływa to na twoją grę. Uczenie się tego to powolny i długi proces.

 

Obserwowali i zadawali pytania:

Andrzej Kalinowski & Kajtek Prochyra