Warsaw Summer Jazz Days 2012: Melody Gardot: życie i twórczość

Autor: 
Kajetan Prochyra
Zdjęcie: 

Dla jednych jest kolejną damą jazzowej wokalistyki - śpiewającą dziewczyną, następczynią Diany Krall czy Norah Jones. Do innych po prostu trafiają jej piosenki - i te nostalgiczne, romantyczne z płyty „My One and Only Thrill” i te przepełnione słońcem południowej półkuli z nowego albumu „The Absence”. Dla niektórych zaś jest wzorem wytrwałości, zwycięskiej walki z niepełnosprawnością i żywym dowodem tego, że muzyka, twórczość może uratować ludzkie życie.

Jej poprzedni album doczekał się nominacji do nagrody Grammy. We Francji i Szwecji pokrył się podwójną platyną. Złotych płyt na całym świecie praktycznie trudno już zliczyć.
Jednak wyróżnienia zdobywa Melody także z rąk pozamuzycznych gremiów. Tak napisano w uzasadnieniu przyznania jej nagrody człowieka roku przez czytelników jednego z pism w jej rodzinnej Filadelfii: „Naszym zdaniem nikt nie jest bardziej inspirującym i utalentowanym wojownikiem niż młoda wokalistka i autorka piosenek Melody Gardot. Potrafiła przemienić ból związany z dramatycznym wypadkiem samochodowym, w zaskakującą dojrzałą i pełną uroku muzykę”

Kilkuletnią Melody wychowywała się pod opieką babci - emigrantki z Polski. Jej mama miała wtedy 3 równoległe prace, aby móc zapewnić rodzinie, wciąż bardzo skromny, dach nad głową.
Jako 16letnia dziewczyna zaczęła dorabiać sobie grając i śpiewając w barach. Chciała wtedy zajmować się modą, wzornictwem, grafiką, sztukami wizualnymi... Pierwszym jej zajęciem było malowanie portretów. Muzyka była raczej tylko hobby.
Jej plany zostały jednak brutalnie przerwane, gdy mając 19 lat przejeżdżała na rowerze przez skrzyżowanie. Kierowca jadącego z przeciwka samochodu terenowego nie zauważył ani czerwonego światła, ani dziewczyny na rowerze.

Skomplikowany uraz głowy, początkowo także brak władzy w nogach. Długotrwała rehabilitacja a przede wszystkim przez ponad rok nakaz bezwzględnego leżenia w szpitalnym łóżku. Gardot miała poważne kłopoty z pamięcią i mówieniem. Do dziś pozostała też nadwrażliwa na światło - stąd ciemne okulary.
Co lubiła robić przed wypadkiem? Spytał matkę Melody lekarz prowadzący. Śpiewała w piano barze - usłyszał w odpowiedzi. W takim razie musi zająć się muzyką. Z wolna, dzięki piosenką Gardot wracała płynność mowy. Rymy pomagały jej zapamiętać tekst i jednocześnie ćwiczyły jej pamięć. Na pianinie nie sposób grać przykutym do łóżka - dziewczyna zaczęła więc uczyć się gry na gitarze.

Moje wspomnienia sprzed wypadku są jak migawki z poprzedniego wcielenia. Nie układają się już w ciągłą narrację. Wypadek był jak zaburzenie wszystkich mostów łączących lewą i prawą półkulę mózgu. Uszkodzonych miejsc nie da się już zregenerować. Muzyka pozwala stworzyć w mózgu nowe połączenia miedzy neuronami.
Oczywiście nie znaczy to, że z chwilą, w której Melody zagrała na gitarze po raz pierwszy akord C, skończyła się jej kłopoty zdrowotne i rehabilitacja. Artystka wspomina jak wiele miesięcy po wyjściu ze szpitala najprostsze czynności takie jak mycie zębów czy prysznic były dla niej katorgą: naturalne jest dla nas, że idąc do łazienki bierzemy szczoteczkę, nakładamy pastę, szorujemy zęby, płaczemy i odkładamy szczoteczkę do kubka. Mnie ta czynność zajmowała niekiedy godzinę, bo nie wiedziałam, nie pamiętałam jak to się robi.
Muzykoterapia Melody była długim, ale skutecznym procesem.

Z czasem zaczęła nagrywać swoje śpiewanie a także pisać własne piosenki. Tak powstała płyta "Some Lessons - The Bedroom Sessions". Melody wyrzuciła swoje utwory do internetu a tam zaczęły one krążyć - na tyle szeroko, że jej piosenki trafiły do stacji radiowych. Tak zaczęła się kariera Melody Gardot - wokalistki jazzowej i autorki tekstów.
Wokalistka nie wykonuje dziś  tytułowej piosenki z tego pierwszego albumu - "Some Lessons". Kiedy ją śpiewam, przenosi mnie ona dokładnie w to miejsce, w którym byłam, kiedy ją napisałam - a ja już nie chcę tam być.

Kiedy mogła już chodzić, swoje kroki skierowała do studia nagraniowego. Tym, co przykuło uwagę producentów był nie tylko głos Melody, ale przede wszystkim dojrzałość pisanych przez nią tekstów. Wydana w 2008 roku dla wytwórni Verve płyta "Worrisome Home" była przepustką do jej międzynarodowej kariery. Rok później krążek "My One and Only Thrill" był już przebojem o zasięgu globalnym. W ślad za popularnością nagrań artystyki posypały się zaproszenia do współpracy. Jej utwór "Your heart is as black as night" znalazł się na ścieżce dźwiękowje do filmu "Byla Sobie Dziewczyna". Do studia zaprosił ją też Charlie Haden, z którym nagrała piosenkę "If I'm Lucky" na płytę kontrabasisty "Sophisticated Ladies". Na koncertach występowała m.in. u boku Herbiego Hancocka i Wayne'a Shortera, zastępując Tinę Turner w piosence "Edith & The Kingpin". 

Pytana o prawdziwą miłość odpowiada: Paryż. Dzięki muzyce zaprzyjaźniła się z koleżanką po fachu: Carlą Bruni. Ta pomogła jej się przenieść i osiąść we francuskiej stolicy. Po kilku miesiącach Gardot wystąpiła w legendarnej Olimpii. Przy pełnej widowni przez 4 noce z rzędu. Paryż pokochał ją z wzajemnością. Mimo to Melody uważa się za obywatelkę świata - dowodem tego jest jej najnowszy album - "The Absence", nad którym pracowała w Maroku, Portugalii, Brazylii i na Hawajach. 

Melody Gardot po raz drugi przyjeżdża do Polski. Po raz pierwszy, 26 września 2009 roku zawitała do Warszawy by odebrać Złotą Płytę za album "My One and Only Thrill". Zagrała wtedy kameralny koncert w Studio im. Agnieszki Osieckiej w radiowej Trójce. Wtedy też, poproszona przez redaktora Piotra Barona o to czy może powiedzieć coś po polsku, odpowiedziała pamiętne: bo ci dam po dupie. 

3 lata później Melody przyjeżdża do Polski po raz drugi na dwa koncerty - 29 lipca w Warszawie na finał festiwalu Warsaw Summer Jazz Days oraz dzień później 30 lipca do Szczecina, gdzie uświetni Szczecin Music Fest.