Oscara Petersona życie po życiu.

Autor: 
Redakcja na podstawie National Post
Zdjęcie: 

Na środku sceny stoi fortepian, który nagle sam zaczyna grać - grać jak Oscar Peterson. Rzecz dzieje się w Toronto w kwietniu 2011 roku. Oscar Peterson nie żyje od 4 lat.

Fortepian odgrywał nagranie z lat 70tych - niepublikowane dotąd na płycie z powodu technicznych wad nośnika. Te niedoskonałości nie były problemem dla firmy Zenph, która w miniony piątek wydała album pt. “Unimistakable” (nieomylny, ale też nie do pomylenia) zawierający post-wykonanie 8 premierowych kompozycji Oscara Petersona.
Zespół informatyków firmy Zenth opracował program analizujący szczegółowo nagranie i przetwarzający je na pianolo-podobną konstrukcję opartą na układzie scalonym i elektromagnesach sterujących młoteczkami i pedałami fortepianu. Instrument użyty do tego przedsięwzięcia nie był przypadkowy - Bösendorfer Imperial, taki sam, na którym grał Oscar Peterson.


Podczas kwietniowego koncertu, jak wspomina Kelly Peterson, publiczność była skonsternowana. Jedni uznali, że to dziwactwo, inni przyznawali, że ta muzyka brzmi jak Peterson! Sam Peterson, przed śmiercią miał okazję zapoznać się z założeniami technologii opracowanej przez Zenph. Szef firmy John Q. Walker  przywiózł do domu Peterosnów instrument firmy Yamaha, odtwarzający grę Arta Tatum - idola Peterosna. “Kiedy wszedł do pokoju”  wspomina Kelly, “w jego oczach pojawiły się łzy i wszędzie szukał Arta.” Zespół Walkera zaprezentował mu także post-wykonanie jego własnych nagrań.

Peterson od zawsze interesował się nowoczesnymi technologiami. O  Zenph usłyszał gdy odegrali koncert Glenna Goulda, który w 1955 zagrał bochowe Wariacje Goldbergowskie.  Wtedy Oscar i Walker spotkali się po raz pierwszy. Po śmierci pianisty, Kelly Peterson przesłała firmie Zenph część archiwalnych nagrań męża, z nadzieją, że możliwość ich odegrania nada nowy blask pokancerowanym taśmom.


W maju zeszłego roku specjaliści z firm Zenph oraz Bösendorfer Imperial spotkali się w Abbey Road Studios w Londynie by dokonać tego niezwykłego nagrania w najlepszych możliwych warunkach. Kiedy weszłam do studia - wspomina  Kelly Peterson  - przeszedł mnie dreszcz a łzy popłynęły same. To brzmiało tak prawdziwie, a przy tym było czymś zupełnie innym od słuchania Oscara z płyt. Siedząc przy klawiaturze instrumentu Peterson miała okazję zobaczyć to, co widział jej mąż, podczas gry. Podczas nagrania doszło do ledwie kilku ingerencji człowieka w program komputerowy. Pod koniec utworu “Goodbye” jeden z producentów dotknął ręką strun, tak jak robił to Peterson. W innym żona pianisty uznała, że pedał w jednym miejscu trzymany jest zbyt krótko. Po krótkich testach znaleziono najwłaściwszą proporcję.


Ciekawostką jest, że sam Peterson za życia nagrał tylko dwa studyjne albumy - w 1968 i 1970 roku. Większość nagrań to albumy live, o nieco innych charakterze i brzmieniu. Dokładne brzmienie Petersona rekonstruowano więc z tych dwóch nagrań. W przyszłości słuchacz sam będzie mógł regulować charakter nagrań. Teraz mamy tylko zmarznięte, zamknięte nagrania, które za każdym odtworzeniem brzmią tak samo. Niebawem będziemy mogli raz słuchać wersji szybszej albo śpierwniejszej, bardziej refleksyjnej czy weselszej niż wczoraj - wróży John Walker.


Przewiduje też - o zgrozo - że komputer będzie wstanie wydestulować styl każdego pianisty i zastosować go w tej specyficznej pianoli - nawet do utworów, których “ludzkie prototypy” dotąd nie wykonywały. Według Walkera sam Peterson był przeciwny takiej praktyce: “Nie rób tego, ja co wieczór gram zupełnie inaczej. Trzymajmy się tych nagrań, które są, zamiast gdybać jak mógłbym je wykonać”.


Walker przyznał, że firma Zenph pracuje już nad poszerzeniem instrumentarium tak, by odtworzyć koncert Petersona z Carnegie Hall z 1949 roku, kiedy to towarzyszył mu Ray Brown na kontrabasie. Zdaniem Kelly Peterson takie odtworzenie mogą spełniać ważną fukcję edukacyjną. Studenci będą mogli analizować w bezpośredniej postaci warsztat i technikę Petersona, dużo lepiej niż z nutowych transkrypcji czy nagrań video.


 

Wiem, że wielu takie wykoania przypadną do gustu, ale oryginalne nagrania są tak piękne, że nie sądzę, by można było je łatwo zastąpić.  Ten wynalazek nie zastąpi żywego muzyka.

Tekst na podstawie artykułu "Player's piano: New Oscar Peterson album a "re-performance" Mike'a Doherty'ego, opublikowany na łamach National Post.