Muzyka w sieci: Bandcamp

Autor: 
Kajetan Prochyra
Zdjęcie: 

Bardziej niezależny niż iTunes? Prostszy i niezachwaszczony jak myspace? Bardziej opłacalny niż Spotify? Bandcamp – nowy lepszy świat dla muzyki w Internecie? Nowości w sieci pozostają świeże bardzo krótko. Wydaje się jednak, że sklep internetowy i platforma do promocji nowej muzyki – Bandcamp.com, który na dobre zaistniał w Internecie rok temu, jest jeszcze w Polsce zjawiskiem, o którym warto pisać.

 

Co to jest?

Po pierwsze nie jest to kolejny serwis społecznościowy. Nikt nie zbiera tu przyjaciół. Nikt, kto nie jest muzykiem lub animatorem muzycznego życia nie będzie zakładał tu swojego profilu. Bandcamp to przede wszystkim narzędzie stworzone z myślą o muzykach, którzy chcieliby swoją pracę sprzedawać i promować w internecie. Serwis dostarcza technologię, która pozwala na swojej stronie uruchomić zarówno streaming płyty jak i możliwość jej zakupu w postaci plików mp3 lub flac. Robi to w dodatku w sposób prosty i klarowny, zarówno od strony prawno-finansowej, jak i graficznej.

Wystarczy więc założyć konto, przesłać pliki, opisać je, promować i czekać na owoce w twardej walucie, lub, co może ważniejsze, na wymierne skutki tego, że jak najwięcej osób posłucha Twojej muzyki, powie znajomym i wszyscy razem spotkacie się na Twoim koncercie.  Chociaż, jak podaje Bandcamp, w ciągu ostatnich 30 dni (stan na 28 lipca 2011)  wszyscy muzycy korzystający z tego serwisu zarobili łącznie $650,087, monetyzacja muzyki to przede wszystkim ilość sprzedanych biletów na koncert.

 

Dla kogo?

Korzyści płynące z Bandcampu dla muzyków są dość klarowne. Beneficjentami przedsięwzięcia są jednak, a może i przede wszystkim, miłośnicy i poszukiwacze nowych brzmień. Ta rajska wizja, w której możemy posłuchać w internecie całej płyty ulubionego, albo i dopiero co poznanego artysty, jest tutaj rzeczywistością. Dodatkowo możemy często jeden utwór za darmo, legalnie pobrać na swój odtwarzacz mp3. Co więcej, jeśli owa płyta podoba nam się tak, że musimy o tym powiedzieć całemu światu, Bandcamp pozwala na umieszczenie gotowego odtwarzacza w dowolnym miejscu w sieci – na stronie, blogu, facebooku, twitterze…

 

Tak proste, że nawet Twój perkusista... No, być może nie aż tak proste, ale wciąż całkiem łatwe...

Tak autorzy strony określają posługiwanie się ich serwisem. Serwis oferuje udostępnienie w sieci muzyki w różnych formatach i o różnej jakości (mp3, flac, aac, apple lossless), możlwość samodzielnego określenia ceny (przez ciebie jak i przez Twojego fana - jak podają autorzy strony, fani płacą wtedy średnio 50% więcej niż określone przez muzyków minimum. Bandcamp dostarcza też kompletnych statystyk dotyczących najpopularniejszych utworów, miejsc w sieci, w których osadzany jest Twój odtwarzacz, co, kiedy i gdzie zostało pobrane. Za pomocą serwisu można sprzedawać zarówno muzykę w postaci cyfrowej, jak i dokonywać zamówień na kopię na CD, winylu czy dowolnym innym nośniku. Można też dołączyć dodatkowe materiały graficzne, książeczki itd. Atrakcji jest tam naprawdę sporo.

Część twórców traktuje stronę na bandcampie jako ich główny adres w sieci. Mogą tam, oprócz muzyki, zamieszczać informacje o koncertach, newsy itp.

 

Ile to kosztuje?

Sama rejestracja na bandcampie jest darmowa. Serwis zarabia pobierając 15% udziału w przychodach ze sprzedaży. Jeśli nagranie zarobi w ciągu 12 miesięcy $5 000 wtedy marża spada do 10%.

 

Kto już to ma?

Amanda Palmer, pierwsza gwiazda, która postanowiła skorzystać z bandcampu tak mówi o tym przedsięwzięciu: Zawsze chciałam być w jak najściślejszej łączności z moimi fanami. Bandcamp to umożliwia. To nie tylko działa, ale działa DOBRZE. A na najnowszej płycie w jeden dzień zarobiliśmy więcej, niż do dziś ze 

sprzedaży poprzedniego tytułu, wydanego w dużej wytwórni.

Gwiazdą bandcampu jest również Sufjan Stevens.

Z polskich muzyków swoje profile mają tam m.in. Gaba Kulka (i Baaba Kulka), Grabek, Paula i Karol, Kyst... Na hasło „Poland” pojawia się 91 odpowiedzi. Najpopularniejszą wśród nich jest Blazo z płytą „Colors of Jazz”.

 

Wbrew pozorom nie jest to artykuł sponsorowany, choć powyższe omówienie przedstawia serwis bancamp w samych różowych kolorach. Powyższe słowa piszę w perspektywy słuchacza, poszukiwacza muzyki. Z tego punktu widzenie nie znalazłem żadnych niedociągnięć - nie muszę nic płacić, logować się, podawać danych - szukam i mam. Płyty w całości, pełne nowej muzyki. Niedawno, kiedy serwis Spotify wchodził na amerykański rynek opiniotwórczy serwis Innerviews przeprowadził na szwedzki start up fronatalny atak - przede wszystkim zarzucając mu skandalicznie niekorzystne umowy dla artystów. Za przykład uczciwego rozwiązania podał właśnie bandcamp.

Fakt, że muzycy zarabiają pieniądze na koncertach, a nie na sp

rzedaży płyt został już dawno odtrąbiony. Bandcamp ma tego świadomość. To nie ma być żyła złota, nowy Napster, youtube czy facebook.  Ich propozycja opiera się na prostocie rozwiązania - wypełnieniu luki, ułatwieniu życia muzykow, daniu narzędzia do promocji i sprzedaży muzyki w sieci. Tylko tyle i aż tyle. I chyba tego bylo nam trzeba.