Manu Katché - gwiazda perkusji do potęgi trzeciej

Autor: 
Redakcja
Zdjęcie: 

Perkusista Manu Katché jest gwiazdą w swej rodzinnej Francji - m.in. jako najbardziej srogi juror tamtejszej wersji Idola. Jest także ważną postacią międzynarodowej sceny pop - począwszy od albumu “So” przez 12 kolejnych albumów Petera Gabriela przez współpracę ze Stingiem, Joni Mitchell, Jeffem Beckiem, Joe Satrianim czy Tracy Chapman. Jest wreszcie jednym z bardziej rozpoznawalnych bębniarzy w jazzie - tak w zespole Jana Garbarka jak i Herbiego Hancocka czy wreszcie na autorskich albumach dla ECM - w tym na “polskiej” bo większość składu stanowili muzycy znad Wisły - “Neighborhood”, nagranej z Tomaszem Stańką, Słamowirem Kurkiewiczem, Marcinem Wasilewskim i Janem Garbarkiem. Pod koniec ubiegłego roku ukazał się ostatnia płyta Manu Katche. Jego siódmy album jako leadera nazywa się... Manu Katche. Materiał z tego krążka usłyszeć będziemy mogli w Katowicach podczas nadchodzącej edycji festiwalu JazzArt.

Trudno uwierzyć, ze ten dwugowłosy, zawsze uśmiechnięty i przystojny bębniarz jest już panem po 50tce. Urodzony w rodzinie emigrantów z matki Haitanki i ojca z  Wybrzeża Kości Słoniowej wychowywał się na przedmieściach Paryża. Zamiast jednak podpalać opony - z resztą to jeszcze nie ten czas - rozpoczął naukę w szkole muzycznej. Najpierw w klasie fortepianu a następnie perkusji. Jego specjalnością stały się wielkie basowe kotły. Kiedy jednak za dnia grał w orkiestrze, wieczorami obserwował tętniącą wieloma barwami, momentami ocierającą się o kicz francuską scenę muzyczną przełomu lat 70tych i 80tych. Od końca lat 70tych przez dekadę wspierał swym talentem nieprzebraną rzeszę twórców sceny frankofońskiej. Dzis kiedy spogląda się na większość tych nagrań, w oczy rzuca się przede wszystkim sznyt okładek przypominający zdjecia z salonów fryzjerskich. Na tym tle wyróżniać musi się płyta “So” - album Petera Gabierla,  dzięki któremu, w blasku gwiazd takich jak  Tony Levin, Bill Laswell, Kate Bush,  Laurie Anderson, Stewart Copeland - Manu Katche zapisał się w annałach muzyki popularnej XX wieku. To jego bębny i splashe słyszymy w “Sledgehammer”, “In Your Eyes”, “Mercy Street” czy “Don’t give up”.

Od tego momentu kariera perkusisty nabrała tempa. W ubiegłym roku Peter Gabriel wyruszył w trasę koncertową, podczas której świętował 30-te urodziny “So”. Na scenie nie mogło zabraknąć Manu Katché, któremu przez te trzy dekady udało się przeżyć muzyczną karierę, które zazdrości mu z pewnością większość bębniarzy na świecie. Co ważne nie tylko objechał do okoła glob dobre kilkadziesiąt razy u boku wielkich gwiazd popu. Od 2005 roku z powodzeniem realizuje autorskie projekty jazzowe w jednym z najbardziej prestiżoweych wydawnictw na świecie - ECM.

Słabość musi mieć Katche do klasycznego jazzowego trójbrzmienia z fortepianem, trąbką i saksofonem. Taki był jego pierwszy album - wspomniane już ”Neighborhood” - i kolejne “Playground” - na którym wielkich mistrzów Stańkę i Garbarka zastąpili młodzi skandynawowie: Mathias Eick i Trygve Seim (w składzie zaś pozostali Sławek Kurkiewicz - kontrabas i Marcin Wasielwski - fortepian) oraz ostatnia - “Manu Katche” - na której usłyszeć można kolejnych skandynawów: saksofonistę Tore Bruborga i trębacza Nilsa-Pettera Molvaera. Trudno dziwić się z resztą Norweskim sympatiom Francuza, skoro przez dwie dekady - od “Ragas & Sagas” przez kolejne 5 albumów - w tym “I took up the runes”, “Twelve Moons” i poświęconemu Wisławie Szymborskiej “In a praise of dreams” towarzyszył kwartetowi Jana Garbarka.

Nowy krążek - choć wyrasta z tego samego korzenia co wcześniejsze solowe projekty Manu Katche, czyli łagodniejszej strony jazzu, nie wstydzącej się czasem podąrzać scieżkami muzyki pop - gdy do składu zaprasza się Nilsa-Pettera Molvaera muzyka nigdy nie jest już taka jak wcześniej planowano. Norweski trębacz nie rozstaje się od dawna ze swoimi elektronicznymi zabawkami. Właściwie trąbka w jego rękach staje się kolejnym układem scalonym, syntezatorem mowy, modulatorem czasu i przestrzeni. Niestety ikony nu-jazzu zabraknie na koncerie w katowickim kinie Rialto. Zastąpi go młody włoski trębacz Luca Aquino, współpracujący m.in. ze słynącym z otwartego i brawurowego podejścia do muzyki holnederskim wiolonczeslistą Ernstem Reijsegerem (Luca Aquino Skopje Connection). Reszta kwintetu pozostała bez zmian.

30 kwietnia w katowickim kinie Rialto usłyszymy kwartet. Manu Katche w składzie: Manu Katche - perkusja, Luca Aquino - trąbka , flugelhorn, elektronika, Tore Bruborg - saksofon tenorowy i sopranowy, Jim Watson - fortepian, instrumenty klawiszowe.